[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dy Sejmu, mamy wrażenie, że w tym wszystkim o Polskę idzie? Niektórym oczywiście
tak, ale czy większości? Czy zasiadający tam przedstawiciele narodu mają poczucie, że
oni są dla Polski, czy raczej, że Polska jest dla nich? Nie wiem tego na pewno, ale mam
swoje podejrzenia, bo obserwuję ich od lat. Coś mi się wydaje, że raczej idzie o to kto
kogo , my czy oni . Ale jest jaskółka. Oto o pośle Rokicie mówi się ostatnio: pań-
stwowiec. Zwietnie. Pytanie tylko, do jakiej degrengolady doszło w naszej polityce, że
to słowo stało się jakąś specjalną kwalifikacją, oddzielającą jednostkę od reszty. Jasne,
nie przesadzajmy, pod sejmowym sufitem jaskółek jest wiele. Jeśli w ciągu kilkunastu
lat udało nam się tak wiele, to dzięki bardzo wielu posłom i senatorom, którzy wyko-
nali wielką i dobrą pracę, a których nazwisk najczęściej nie znamy. Jasne, obrazu nie
169
powinny nam przesłaniać biało-czerwone krawaty i bezmyślne twarze części posłów.
Idzie tylko o to, że jak na świątynię polskiej demokracji, ta część jest zdecydowanie
za duża.
Ale nie zrzucajmy całej winy na złych polityków. Czyż, patrząc na nich, nie widzimy
samych siebie? Macie takiego prezydenta, na jakiego zasługujecie , powiedział były
prezydent. Mamy takiego prezydenta, na jakiego zasługujemy. I takiego premiera, i taki
rząd, i taki Sejm, i taki samorząd. Choć czasem, patrząc na rządzących, myśli człowiek,
że aż tak zle z nami wszystkimi chyba nie jest.
Jak to jest z tym naszym stosunkiem do państwa? Jak je postrzegamy, jak i czy
w ogóle je szanujemy? I jak to jest z samym państwem? Jak ono funkcjonuje? Poma-
ga nam i sprzyja naszej pracy czy poukładane jest tak, że co chwilę czujemy, jakby
ktoś podkładał nam nogę? Autorytet państwa? Pisał prawie dziesięć lat temu Andrzej
Szczypiorski: Co to takiego jest u diabła, w kraju, gdzie nikt nikogo nie szanuje, nikt
nikomu dobrze nie życzy, podstawianie nogi jest rzeczą banalną, a wsparcie blizniego
w kłopocie jest aktem niemal heroicznym. Co to takiego jest autorytet państwa, kiedy
się myśli nade wszystko o własnym interesie, kiedy znajomy znaczy więcej niż naród,
170
a własna partia więcej niż państwo . Wiele się przez tę dekadę nie zmieniło. A może
nawet zmieniło się na gorsze.
Dziś można często w Polsce odnieść wrażenie, że to, co naprawdę ma u nas sens,
dzieje się raczej poza polityką. Trudno się dziwić, skoro władza coraz częściej utoż-
samiana jest ze żłobem. Tadeuszowi Mazowieckiemu można zarzucić brak wyobrazni,
który nie pozwolił mu dostrzec potrzeby politycznego przyśpieszenia i przeprowadzić
go w 1990 roku, ale przyzwoitości nikt mu nie odmówi. To on zakazał wyższym urzęd-
nikom posiadania udziałów w spółkach. To on chciał w Polsce stworzyć służbę cywilną,
kadrę służących nie partii czy partiom, a państwu właśnie, państwowych urzędników.
I co się stało z tą służbą? Owszem, była ustawa, owszem powstała nawet odpowiednia
wyższa szkoła, owszem szkoła wyprodukowała całe roczniki dobrych urzędników. I co?
Niewiele. Bo tacy profesjonaliści już od ponad dziesięciu lat kolejnym ekipom często
przeszkadzają. Po co SLD czy AWS-owi profesjonalni urzędnicy, jak trzeba było dać
stanowiska swoim? Przewodniczący związku i sklejacz AWS-u nawet nie ukrywał, że
jego ludzie idą po władzę i cztery tysiące posad. Przewodniczący partii, która szła po
władzę, by AWS zastąpić, tego nie mówił. Był na to zbyt ostrożny.
171
Po co komu profesjonalni urzędnicy? %7łeby patrzyli nieprofesjonalnym mianowań-
com na ręce? Na szczęście nie wszystkich uczciwych udało się wyrugować. Próbkę
naszego stanu urzędniczego mieliśmy przed sejmową komisją śledczą. Widzieliśmy pa-
nią Sokołowską i niewydarzonego młodzieńca, który robił wszystko, co mu kazali, jeśli
nawet to, co mu kazali, miało umiarkowany związek z prawem. Widzieliśmy jednak
także solidnych, uczciwych urzędników państwowych, traktujących poważnie państwo,
prawo i swoją pracę. Znowu, ludzie są, byłoby na czym budować, nie trzeba zaczy-
nać od zera. Wystarczy dostrzec to, co jest, nobilitować to, docenić, uszanować. Ale
obok urzędników, którzy są godnymi pracownikami służby cywilnej III RP, mamy też
hordy amatorów i funkcjonariuszy służb specjalnych z politycznego nadania przepro-
wadzających rugi prawdziwych fachowców. Wzmocniona i doceniona kadra dobrych
urzędników państwowych szalenie wzmocniłaby szacunek ludzi dla słowa państwo .
Tylko wcześniej nasze państwo trzeba by odpartyjnić, aby partia, nieważne, ta czy tam-
ta, nie była dla rządzących ważniejsza niż państwo. Na razie w Polsce często jest jak za
PRL-u. Partia kieruje, a rząd rządzi stosunek podległości jest oczywisty.
172
Komunizm trwał w Polsce od wojny. PRL formalnie od dwudziestego drugiego lipca
1952 roku, gdy przyjęto stalinowską konstytucję, do trzydziestego pierwszego grudnia
1989 roku, gdy użyte w konstytucji w różnych przypadkach słowa Polska Rzeczpospo-
lita Ludowa zastąpiono prostymi, swojskimi Rzeczpospolita Polska . Tak to skoń-
czyło się półpaństwo, w którym podział władzy był fikcją, gdzie państwem w państwie
była i gdzie państwem rządziła partia, gdzie partia wydawała nawet wyroki w sądach.
Ale po, jak to określił profesor Bronisław Aagowski, populistycznej dyktaturze gene-
rała Jaruzelskiego nie nastało sprawne, prawdziwie demokratyczne, naprawdę służące
obywatelom nowe państwo. Mamy zamiast tego słabe państwo ze słabymi instytucjami,
z można to stwierdzić, obserwując wiele działań prokuratury często wątpliwym
podziałem władzy. Mamy, jak mawia może z przesadą, ale nie straszliwą przesadą, pro-
fesor Ireneusz Krzemiński PRL, tylko z wyborami. Ma nasza demokracja wszystkie
wady demokracji zachodnich i bardzo niewiele ich walorów. W PRL-u mieliśmy pań-
stwo totalne, które kontrolowało wszystkie sfery życia i życie każdego od urodzenia
do śmierci. Każdy mógł sobie powiedzieć, że skoro odniósł sukces, to jego zasługa.
Każdy mógł sobie powiedzieć, że jeśli poniósł porażkę, to winne jest państwo. Stąd
173
między innymi postawy roszczeniowe, stąd opisywana jeszcze w łatach osiemdziesią-
tych, a wciąż obecna, gdzieniegdzie wszechobecna, wyuczona bezradność, stąd próby
ułożenia się z systemem, wejścia w układ. Tyle że kiedyś dzięki układowi załatwiało się
przydział na mieszkanie czy na samochód, teraz zaś dzięki układowi można zrobić
jak się dziś mówi biznes, deal albo przewal. W PRL-u mieliśmy patrzenie na państwo
jak na wroga i nobilitację cwaniactwa. Cwaniactwo wciąż się opłaca, a państwo wydaje
się wielu wrogiem nie tylko w dniu rozliczania się z fiskusem. Wolność z kolei często
rozumiana jest jako nieograniczone niczym, a już najmniej poczuciem przyzwoitości,
prawo ekspresji żądań, roszczeń i interesów. Interesów bardziej własnych niż ogólnych.
Mamy w Polsce miliony Ludwików XIV, mówiących: Państwo to ja . Traktowanie
państwa jak dojnej krowy stało się niemal normą społeczną. Nie ma dla takiej postawy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]