[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spokojny, prosty człowiek mógł wieść życie pełne trudów i przygód.
Do Golden Gate przyjechałyśmy wiosną. Lekarz zalecił mamie zmianę klimatu i jak najwięcej
morskiego powietrza. Wuj James, gdy tylko to usłyszał, zaproponował pobyt w niewielkiej posiadłości w
Golden Gate, odziedziczonej niedawno w spadku po śmierci starej ciotki, która w ciszy i spokoju dożyła
sędziwego wieku.
 Jeszcze nie widziałem tej chatki  powiedział  ale o ile znałem ciotkę Elizabeth i jej umiłowanie
porządku, na pewno zostawiła ją w doskonałym stanie. Klucze do domu znajdują się u starego żeglarza
mieszkającego po sąsiedzku. Nazywa się Jesse Boyd, czy jakoś tak. Myślę, że byłoby wam tam całkiem
wygodnie. Dom stoi na osłoniętym od morza skrawku wybrzeża, a do plaży jest nie więcej niż pięć
minut.
42
Propozycja wujka Jamesa okazała się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę, bo nasze środki
finansowe były ograniczone i jakikolwiek wyjazd do sanatorium nie wchodził w rachubę. Tak więc
zebrałyśmy manatki i wyruszyłyśmy. Wcześniej zatelegrafowałyśmy do . Jesse ego Boyda, aby w miarę
możliwości przygotował dom na nasze przybycie. I tak pewnego pięknego wiosennego dnia, przy wtórze
wiatru harcującego wesoło nad wybrzeżem i wydmami, popędzającego białe czapy fal obmywających
piaszczysty brzeg, wysiadłyśmy z pociągu na małej stacyjce. Spacerem doszłyśmy do naszego nowego
domu. Bagaże zostały na stacji i miały być dostarczone wieczorem.
Dom ciotki Elizabeth zrobił na nas oszałamiające wrażenie. Jego widok wprawiał w zachwyt i duszę, i
zmysły. Wyglądał jak wielka, szara muszla porzucona na piasku. Pomiędzy nim a brzegiem morza leżał
powalony przez sztorm sękaty pień jodły. W jej od dawna wyschniętych gałęziach wiatr wyśpiewywał
dziwnÄ… i jednostajnÄ… melodiÄ™.
W samym domu miałyśmy pózniej dokonać jeszcze bardziej osobliwych i zachwycających odkryć.
Niskie, ciemne, belkowane sufity, kwadratowe, głębokie okna, przez które, zamknięte czy otwarte,
zawsze dobiegał delikatny szept morza, widok zapierający dech w piersiach. Przed oczyma rozciągało się
rozległe wybrzeże, a ponad nim łuk purpurowych wzgórz.
Patrząc na wejście do zatoki, bez trudu można było odgadnąć, czemu zawdzięcza swe imię. Głęboki,
wÄ…ski tunel, otoczony piaszczystymi wydmami po jednej i stromym, poszarpanym urwiskiem z
czerwonego piaskowca po drugiej stronie, do złudzenia przypominał Złote Wrota.
Z zachwytem oglądałam wspaniały, złocisty wschód słońca zalewający całą zatokę. Wielka
błyszcząca moneta wyłaniała się wolno z morza i wypełniała niebo.
Była to prawdziwa złota brama, przez którą niejeden pożeglował do  czarodziejskiej utraconej
krainy .
Podziwiając widoki, ruszyłyśmy wąską ścieżką do naszego nowego domu. Zaskoczyła nas błękitna
smuga dymu unoszącego się z dużego, kwadratowego komina i pojawienie się w progu wujka Jesse ego
(zaczęłyśmy go tak nazywać już po półgodzinnej znajomości).
 Witam panie  powiedział wyciągając dużą, spracowaną, ale czystą dłoń.  Przypuszczałem, że
mogą być panie zmęczone i głodne. Tak więc, kiedy przyszedłem otworzyć dom, napaliłem w piecu i
przygotowałem filiżankę herbaty. Uwielbiam mieć sąsiadów, gdy tylko nadarza się po temu okazja.
Wkrótce okazało się, że wujaszkowa  filiżanka herbaty oznacza prawdziwe przyjęcie. Mała jadalnia
została przewietrzona. Ustawiony na środku stół był już nakryty białym obrusem i gustowną chińską
porcelanÄ… ciotki Elizabeth.
 Wiedziałem, gdzie się ją trzyma  tłumaczył  często pomagałem starej pannie Kennedy.
Zaprzyjazniliśmy się, ona i ja. Bardzo mi jej brakuje.
Dopiero teraz zauważyłam pierwiosnki, które zdobiły stół. Jak się okazało, wuj przewędrował kilka
mil, aby je zebrać. Na stole królował półmisek z pstrągiem, wiejski chleb i masło,  sklepowe herbatniki i
dzbanek pełen aromatycznej herbaty godnej mieszkańców Olimpu. Wszystko dopięte na ostatni guzik.
 Mam nadzieję, że będzie paniom smakowało. Pstrąg jest świeżutki. Jeszcze dwie godziny temu
pływał w stawie u Johnsona. Sam go wybrałem i złowiłem. To chyba jedyne, w czym jestem całkiem
dobry. Czasami uda mi się złapać nawet dorsza. Ale nie zawsze tak było. Co to, to nie. W życiu robiłem
najróżniejsze rzeczy. Przekonałaby się pani, czytając mój pamiętnik.
Byłam tak głodna i zmęczona, że nie połknęłam przynęty. Chciałam jak najszybciej skosztować
pstrąga. Mama zaproponowała, aby wujek Jesse usiadł i towarzyszył nam w posiłku, który przygotował.
Podziękował i zajął miejsce bez zbędnych nalegań.
 Dziękuję uprzejmie. Cała przyjemność po mojej stronie. Zwykle jadam samotnie, za jedynego
towarzysza mając odbicie mojej brzydkiej starej fizjonomii w szklance stojącej przede mną. Mała
odmiana dobrze mi zrobi. Niezbyt często mam okazję przebywać z dwiema tak uroczymi damami.
Komplementy wujka Jesse ego, zapisane na kartce papieru, nie sÄ… niczym wyjÄ…tkowym. Ale
wypowiedziane zostały z takim wdziękiem i szacunkiem w głosie, że każda kobieta, która je usłyszała,
musiała czuć się obdarowana prawdziwie po królewsku.
Przełamał się z nami chlebem i w tym momencie staliśmy się dozgonnymi przyjaciółmi. Jeszcze
godzinę po posiłku siedzieliśmy wszyscy przy stole, słuchając opowieści wujka Jesse ego.
 Jeśli się zbytnio rozgadam, proszę zwrócić mi uwagę  powiedział niby poważnie, mrugając
porozumiewawczo  kiedy mam słuchaczy, nie potrafię przestać mówić i mogę zanudzić na śmierć.
43
Wujek Jesse został żeglarzem, kiedy miał dziesięć lat. Kilka z jego historii brzmiało tak niezwykle, że
w skrytości ducha zastanawiałam się, czy nie wymyślił ich właśnie na nasz użytek. Ale jak przekonałam
się pózniej, byłam niesprawiedliwa. %7ładna nie mijała się z prawdą, a wujek Jesse miał cudowny dar
opowiadania. Był typem urodzonego gawędziarza, który potrafił mówić tak obrazowo, że przywracał do
życia dawne czasy w ich pierwotnym kształcie. Obie z mamą zaśmiewałyśmy się do rozpuku, a raz nawet
popłakałyśmy się ze śmiechu, słuchając jego wspomnień. Wujek Jesse patrzył na nas z ukontentowaniem,
te łzy szczerego rozbawienia sprawiały mu wyrazną przyjemność.
 Uwielbiam, gdy ludzie płaczą ze śmiechu  zauważył.  To wielki zaszczyt dla kogoś takiego jak ja.
Szkoda tylko, że nie mogę udowodnić, że to wszystko zdarzyło się naprawdę. Każde wydarzenie
opisałem w moim pamiętniku, ale nie potrafię zręcznie operować słowami na papierze. Stworzyłbym
doprawdy dobrą książkę, gdybym miał dar pisania i dobierania właściwych słów. Ale cóż, nie potrafię.
Ludzka niedoskonałość.
Kiedy wuj Jesse żegnał się z nami póznym popołudniem, mama poprosiła go, by zaglądał do nas jak
najczęściej.
 Zastanawiam się, czy zapraszałybyście mnie panie tak gorąco, gdybyście podejrzewały, jak
skrzętnie to wykorzystam  zażartował.
Mama uśmiechnęła się.  Zapewniam pana, że niczego by to nie zmieniło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl