[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Usłyszeli potwierdzające: skuauk. Xap poprowadził, a Chex podążała za nim, trzy-
mając się wyznaczonego kursu, nawet jak jej skrzydła zaczęły tracić siłę.
 Uderz się znowu!  zasugerował Esk. Zrobiła to.
 O tak, to naprawdę pomaga! Myślę, że teraz mi się uda!
To była prawda. Lekkość wywołana uderzeniami jej ogona stopniowo zanikała, ale
można ją było odnowić przez powtórzenie smagnięć. Teraz potrzebowała tylko silnych
skrzydeł, ale to stanie się w sposób naturalny wraz z praktyką.
Wkrótce dotarli do suchego wzgórza, gdzie czekali Crunch, Polney i Latia. Pierwszą
rzeczą, którą usłyszał Esk, nim kopyta Chex dotknęły ziemi przy niezdarnym, ale uda-
nym lądowaniu, były słowa udręczonej Latii:
 O cholera! O cholera!
Przeżyli kontratak demonów.
* * *
Nad ranem woda zaczęła opadać. Nawet jezioro Zabij-Mniee nie mogło na długo za-
lać całego terenu. Woda płynęła nowymi kanałami, żeby ponownie trafić do rzeki i wez-
braną falą wlać się do Jeziora Ogrów i Pszczół Wodnych, gdzie z pewnością rozzło-
ści demoniaki. Wszystko naznaczone było mokrymi śladami, które sięgały wysoko na
pniach drzew. Wielkie kłęby wyrwanych krzaków zaczepiły się w gęstwinie większych
krzewów. Chwilowo powstałe niewielkie stawy parowały w promieniach słońca.
Patrząc na to, Esk zrozumiał, że mógł wspiąć się na wysokie, mocne drzewo i uciec
przed powodzią. Ale skąd mógł w ciemnościach wiedzieć, że drzewo jest bezpieczne?
Wiele ogromnych drzew zostało podmytych i obalonych. Poza tym nie było to schro-
nienie dla Chex. Ich decyzja zatem wyszła im na dobre.
Czwórka obdarzonych ciałem członków grupy była bezpieczna dzięki powrotowi
Cruncha i Xapa, ale dwa stworzenia z tykwy zniknęły.
 Mówili, że sobie poradzą  powiedział Esk, starając się, żeby zabrzmiało to prze-
konujÄ…co.
 Są z metalu i z kości  zgodziła się z nim Chex.
 Mój pokuśtyka, gdzie strumyk znika  zaproponował Crunch. Xap zaskrzeczał.
 Ojciec sprawdzi z powietrza  przetłumaczyła Chex. Rozłożyła próbnie skrzydła,
ale skrzywiła się z bólu i z powrotem je złożyła.  Moje mięśnie są sztywne od wiel-
241
kiego wysiłku. Jeszcze nie jestem gotowa do ponownej próby lotu.  Potem popatrzy-
ła na nich ze zdumieniem.  Ale one są sztywne tutaj  dodała, sięgając do tyłu, żeby
dotknąć się pod skrzydłami.  Nie tutaj, gdzie mam mięśnie klatki piersiowej.  Zgar-
nęła w dłonie swoje piersi.
 Ty ciamajdo  powiedziała Latia.  Czy naprawdę myślałaś, że one są muskuła-
mi, które rozwinęłaś dzięki ćwiczeniom? Stałaś się dojrzałą kobietą twojego gatunku!
 Ale ja ćwiczyłam!  zaprotestowała Chex.
 wiczyłaś i wzmocniłaś muskuły skrzydeł, to prawda. Stajesz się jednak również
klaczą, albo kobietą, czy jak tam chcesz, by cię nazywać. Każdy mężczyzna może ci to
powiedzieć.
Wzburzona Chex spojrzała na Eska, który mógł tylko skinąć w odpowiedzi. Jej pier-
si nigdy nie wyglądały dla niego jak muskuły.
Po raz pierwszy zobaczył, że centaurzyca się czerwieni.
 Tak, pohukajmy Marrowa i Brii  odezwał się Polney dyplomatycznie.  Może-
my uhtawić hię w tyralierę i thymać każdego w zahięgu wzroku. Okrążymy dolinę, aż
ich znajdziemy.
Tak zrobili. Chex szła najbliżej Doliny od wschodu, potem Esk bliżej zachodu, a Po-
lney i Latia wysunęli się najbardziej na zachód. Szli na południe, przedzierając się przez
splątane gęstwiny, brnąc przez osiadły szlam, ubabrani błotem od stóp do głów. Dale-
ko przed sobą słyszeli Cruncha maszerującego na sposób ogrów, miażdżącego wszyst-
ko. W górze zataczał koła Xap, a jego orli wzrok przeszywał okolicę.
Poszukiwali ich cały ranek, ale bezskutecznie. Serce Eska powoli zamierało, jakby
utknęło w błocie, po którym brnął. Co zrobi, jeśli nie uda się odnalezć Brii?
Pod wieczór wiedzieli już, że poszukiwania były daremne. Przeczesali ten obszar
wzdłuż i wszerz, zaglądając wszędzie i nawołując. Nie znalezli nawet śladu po obydwu
zaginionych stworzeniach.
 Oni nie mogą umrzeć, ponieważ nie są żywi  odezwał się Esk ze ściśniętym gar-
dłem.  Nie można ich skrzywdzić!
 Ale można ich zgubić  powiedziała Chex.  Możliwe, że woda dopadła ich
i poniosła aż do Jeziora Ogrów i Pszczół Wodnych. Może czekają tam, aż woda opadnie,
żeby mogli dobrnąć z powrotem tutaj.
 Zapewne tak było  zgodził się Esk. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl