[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tancerki.
Spodnie z przejrzystej gazy, brzęczący, złoty napierśnik i goły brzuch?
Nigdy w życiu, pomyślała.
- Mam nadzieję, ze to nie jest twoje pierwsze życzenie
- Byłem pewien, że się nie zgodzisz, ale i tak szkoda. Gdybyś była moim
dżinem, musiałabyś mówić do mnie „mój panie". Jakoś nie umiem sobie tego
wyobrazić.
- Nie w tym życiu - burknęła.
- 44 -
Uśmiechnęli się do siebie, akceptując dzielące ich różnice. Nie
zaakceptowali poglądów drugiej strony, ale byli gotowi dostrzec za nimi praw-
dziwego człowieka.
Christie nie była pewna, czy Mac podejmie zabawę. Uparła się jednak. On
chciał zapamiętać ten dzień jako normalny. Ona zaś zamierzała sprawić, żeby
był wyjątkowy, ekscytujący, zabawny i pełen przygód.
- Spróbuj jeszcze raz. No już, twoje trzy życzenia.
- Hm... zawsze chciałem latać, ale nie w samolocie, bo to mam przecież
na co dzień. Raczej jak Superman chciałem być zawieszony w powietrzu.
- A może coś łatwiejszego do zrobienia - zaproponowała z przekąsem.
Cóż, Mac nie zamierza ułatwiać jej zadania.
Nagle uśmiechnął się i wskazał mijaną tablicę reklamującą pobliski
zajazd. Była na niej namalowana olbrzymia kolba kukurydzy podlanej masłem.
- To jest to! - zawołał. - Szkoda, że mama nie podała gotowanej
kukurydzy. To moja ulubiona przekąska.
- W takim razie musisz ją zjeść.
- Przecież niedawno jedliśmy. Nie powinniśmy się tak często
zatrzymywać...
- Trudno. Zażyczyłeś sobie kukurydzy, więc ją dostaniesz.
- A jeśli się nie zatrzymam? - droczył się.
- To cię stłukę - oznajmiła groźnie, unosząc zaciśnięte pięści w pozycji
bokserskiej.
Mac aż się zakrztusił ze śmiechu.
Wnętrze przydrożnego baru nie było szczególnie zachęcające, więc Mac
wyniósł jedzenie do ogródka. Christie tłumaczyła, że nie jest głodna, ale dla niej
także wziął kolbę kukurydzy. Usiedli przy stole Mac wyciągnął długie nogi,
rozprostował ramiona i ziewnął Christie szturchnęła go pod zebra.
- No dalej, jedz.
- 45 -
- Ja lubię delektować się jedzeniem, a ty ciągle gdzieś się śpieszysz,
mieszczuchu.
- Potrafię jeść wolno.
- Akurat. - Przypomniał sobie, w jakim tempie pochłaniała czekoladowe
batoniki w biurze werbunkowym i jak szybko wyczyściła swój talerz w czasie
obiadu u jego rodziców.
- Więc to tak? No to patrz! - Wyjęła złocistą od masła kolbę z
papierowego pudełka, wysunęła język i powoli spróbowała przysmaku. - Mmm
- wymruczała z rozkoszą, prężąc się jak kotka.
Czy ona wie, jak jest seksowna? - pomyślał.
Mrużąc oczy, objęła kolbę wargami, pieszcząc ją i podskubując.
Westchnęła z ukontentowania. Mac był pewien, że za chwilę oszaleje. Powoli
przeżuwała smakołyk, a on nie był w stanie oderwać wzroku od jej ust. Marzył,
by spoczęły na jego ciele. Pomyślał, że jej skóra smakowałaby cudownie, gdyby
mógł wysmarować ją świeżo stopionym masłem, a następnie dokładnie zlizać.
Posłała mu promienny uśmiech.
- Twoja kolej - oznajmiła.
Do diabła z kukurydzą, pomyślał. Wolałby wciąż bawić się myślami o
Christie.
Zdołał uchwycić przekąskę drżącymi dłońmi i odgryźć spory kęs. Słodki,
maślany smak wypełnił mu usta. Jednak to nie dlatego z jego gardła wyrwał się
głęboki pomruk. Po prostu wyobraził sobie, że skubie wargami ucho Christie.
- Widać, że ci smakuje - powiedziała, nieświadoma jego myśli. - Masz
masło na brodzie.
Sięgnęła po serwetkę i delikatnie otarła mu twarz. Drgnął zaskoczony. Jej
dotyk był miły. Zadziwił go jednak, bo od pocałunku w biurze trzymali się na
dystans. Wzbudził w nim falę ciepła, namiętności i czułości. Nie mógł już dłużej
przed sobą ukrywać, że Christie działa na jego wszystkie zmysły. Nie pragnął
jednak związku. Nie teraz. Z trudem oderwał od niej wzrok.
- 46 -
- Jedz swoją kukurydzę, mieszczuchu - powiedział schrypniętym głosem.
- Nie nazywaj mnie tak.
- To może Lois Lane, jak ukochana Supermana, która jak ty była
dziewczyną reporterką.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]