[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Elise nadal była w szoku. Czy to możliwe? %7łe też on zdobył się na
odwagę, by stać tak blisko innego mężczyzny, i to na ulicy. Schowali się
wprawdzie za słupem, mieli pewnie nadzieję, że nikt ich nie zauważy, ale
jednak...
Czy on jest taki?
A Hilda myślała, że się zakochał w Elise. Ona sama się tego obawiała. A
tymczasem niewykluczone, że on interesuje się mężczyznami, a nie
kobietami.
Jakie to dziwne. W jaki sposób do tego doszło? Czy nie może z tym
walczyć, czy nie może się zakochać w jakiejś dziewczynie? Chyba nikt się
taki nie rodzi?
Czy Elise zdoła zachowywać się przy nim naturalnie po tym, co
widziała? Nie zapomni przecież tego spojrzenia, które zdradzało, o czym
Samson myśli.
Elise była zawiedziona. Jeśli on naprawdę ma tego rodzaju pragnienia,
powinien z nimi walczyć, a w każdym razie ukrywać je przed innymi. Jeśli
policja powezmie jakieś podejrzenia, będzie awantura. I Samson na pewno
straci pracÄ™.
A może się pomyliła? Może zle to zrozumiała. Niewykluczone, że ten
mężczyzna był po prostu jego bliskim krewnym albo przyjacielem. Kimś,
kto jest mu bardzo drogi i kto był na przykład długo chory albo wrócił z
dalekiej podróży.
- Kupiła pani ser dla męża?
Pytanie padło tak nagle, że Elise się wzdrygnęła.
- Tak. Nie... to znaczy... nie było tego sera.
- Jaka szkoda, że szła pani tak daleko całkiem na próżno.
- A pan? Kupił pan prezent gwiazdkowy dla swojej matki?
- Nie, nie mogłem się zdecydować. Muszę chyba zapytać, co chciałaby
dostać. Ma pani jakąś propozycję, pani Ringstad?
Pokręciła głową.
- Nie przywykłam do prezentów gwiazdkowych. Spojrzał na nią
zaskoczony, jakby zapomniał o fatalnym spotkaniu.
- Naprawdę? Dlaczego? Wzruszyła ramionami.
- Nie stać nas było na prezenty. Rodzice uważali, że to niepotrzebne.
- Miała pani chyba smutne dzieciństwo. Nie dostawała pani prezentów
na urodziny?
- Nigdy nie obchodziliśmy urodzin. W naszej okolicy nie było takiego
zwyczaju. Ale też nie zostaliśmy zepsuci - dodała pośpiesznie. - Pamiętam,
jak mój brat wygrał kiedyś misia na loterii w Tivoli. Nigdy nie zapomnę
jego roziskrzonych oczu.
To go najwyrazniej poruszyło.
- Nie obchodziliście urodzin? Nie było w tym dniu nawet uroczystego
posiłku?
- Raczej nie. Choć mogłam zapomnieć.
- Chyba tak - roześmiał się. - Na pewno dostawała pani gorącą
czekoladę z bitą śmietaną i tort. - Umilkł, a potem zapytał dziwnym
głosem: - Widziałem, że wiozła pani do siostry dwójkę dzieci. Czy pani
siostra zajmuje się teraz także państwa najmłodszą pociechą?
Elise była zakłopotana, nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nie mogła
przecież wyjaśnić, że to syn Emanuela, bo rozniosłyby się plotki, nie
mogła też utrzymywać, że to Jensine, bo mógłby odkryć, że skłamała.
Zwłaszcza jeśli wciąż miał zamiar przechodzić przez most podczas
przerwy obiadowej.
- Nie, drugie dziecko nie jest moje. Jest u nas z wizytÄ….
- Z wizytą? - roześmiał się. - Czy nie sądzi pani, że ma pani dość dzieci,
pani Ringstad?
Udało jej się roześmiać.
- Może powinnam.
Znów poczuła na sobie jego spojrzenie.
- Podziwiam paniÄ…. Nie wszystkie kobiety tak siÄ™ troszczÄ… o dzieci jak
pani. Moim zdaniem to bardzo smutne, że matki nie mają czasu dla swoich
pociech. Małe dziecko potrzebuje matczynej miłości i troski. Nie
chciałbym pani urazić, ale uważam, że kobiety nie powinny pracować
poza domem. Dopóki ich dzieci nie dorosną.
- Kobieta nie zawsze ma wybór, panie Samson.
Poczuła, że zabrzmiało to dość opryskliwie, ale dotknęła ją jego uwaga.
Ile kobiet znad rzeki może zostać ze swymi dziećmi w domu? Nie sposób
utrzymać rodziny z jednej pensji, a poza tym jest tu wiele wdów i
samotnych matek. One nie mają żadnego wyboru.
- Chyba się pani myli, pani Ringstad. Większość ma wybór, ale chce
mieć więcej pieniędzy.
- A co z wdowami i samotnymi matkami, czy one też mają wybór?
- Ich jest jednak znacznie mniej. Większość wdów ma zresztą jakiś
spadek po mężu i może mieszkać u rodziny.
Elise poczuła, że ogarnia ją wielki gniew.
- Myślę, że niedużo pan wie o życiu tych ludzi. Wiele robotniczych
rodzin niemal głoduje. Nikt nie może zakazać ludziom mieć dzieci, są
tacy, którzy mają ich dwanaścioro lub czternaścioro. Jak mogą wyżyć z
pensji ojca, który dostaje siedem czy osiem koron tygodniowo? Połowa
idzie na czynsz, węgiel i parafina też kosztują. Niewiele zostaje na je-
dzenie.
Zapadła cisza. A potem Samson powiedział:
- Jest pani bardzo zainteresowana warunkami, w jakich żyją robotnicy,
pani Ringstad. I dużo pani o tym wie.
- Interesuję się tym, co się dzieje dookoła mnie. Wszyscy powinni się
tym zainteresować.
Wiedziała, że rozsądek nakazuje zachować ostrożność, ale nie mogła się
powstrzymać.
- Zna pani autora, który nazywa się Elias Aas?
Pokręciła energicznie głową, zła na siebie. Powinna była pomyśleć, że
on zacznie mówić o książce, skoro tak bardzo chciał się dowiedzieć, kim
jest jej autor.
- Nie, ale słyszałam o nim. Myślę, że pisze prawdę. Poczuła na sobie
jego spojrzenie.
- Czytała pani tę książkę?
Zagryzła wargę i znów pokręciła głową.
- Nie, ale jeśli ukaże się w Norwegii, chętnie ją przeczytam.
- Dlaczego pani sądzi, że ukaże się w Norwegii? Oblała ją fala gorąca.
- Słyszałam, jak ktoś mówił, że na pewno się ukaże. Skoro piszą o niej
w norweskich gazetach i autor jest Norwegiem.
- Słyszała pani od kogoś, kim on może być? - Nie.
- Jedno jest pewne. On mieszka w Kristianii i wie, jak wygląda życie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl