[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Miała mu do pokazania dużo rysunków. - Lepiej zaczekaj do jutra - poradziła córce, zupełnie
jakby czytała w jej myślach. - Dzisiaj jest już pewnie za pózno.
Następnego dnia Pip, z blokiem rysunkowym i kredkami, które dostała od Matta, i z
dwiema kanapkami w brÄ…zowej papierowej torbie wybraÅ‚a siÄ™ na plażę. Ophélie miaÅ‚a ochotÄ™
pójść razem z nią, ale nie chciała im przeszkadzać. Przyjazń Matta i Pip zaczęła się wcześniej.
Pomachała córce, która włożyła tenisówki, by ochronić świeżo zagojoną stopę. Dziś Pip nie
biegła, jak zwykle, lecz szła ostrożnie i spacer zabrał jej więcej czasu. Kiedy doszła do miejsca,
w którym malował Matt, przyjaciel uśmiechnął się szeroko na jej widok.
- Miałem nadzieję, że cię dziś zobaczę. Gdybyś nie przyszła, odwiedziłbym cię
wieczorem. Jak noga?
- Lepiej.
Po długim spacerze trochę bolała, ale Pip do niego szłaby po gwozdziach i tłuczonym
szkle. Była taka szczęśliwa, że znów go widzi.
- Brakowało mi ciebie - wyznał.
- Mnie ciebie też. Okropne było to siedzenie w, domu przez cały tydzień. Musowi też się
nie podobało.
- Biedak, nie mógł się wybiegać. Spędziłem miły wieczór z tobą i z twoją mamą. Kolacja
była pyszna.
- Lepsza niż pizza - odparła Pip z uśmiechem.
Matt poprawiÅ‚ mamie nastrój i tak już zostaÅ‚o. Poprzedniego dnia widziaÅ‚a, że Ophélie
odszukała w torebce starą szminkę i umalowała się przed wyjazdem do miasta. A nie robiła tego
od bardzo dawna. Pip z radością zrozumiała, że matka ma się lepiej. To było dobre lato.
- Podoba mi się twój nowy obraz - poinformowała Matta. Narysował kobietę na plaży.
Patrzyła w morze, jakby tam kogoś straciła. W jej oczach widać było udrękę. Było w niej coś
niepokojącego, niemal tragicznego. - Jest bardzo smutna, chociaż ładna. Czy to moja mama?
- Może trochę. Mama mnie zainspirowała, ale to jest po prostu kobieta. Chciałem
namalować raczej myśl i uczucie, a nie konkretną osobę. W stylu Wyetha.
Pip poważnie skinęła głową. Lubiła rozmawiać o obrazach. Kilka minut pózniej usiadła
przy nim i zajęła się rysowaniem.
Czas mijał szybko i pod wieczór trudno im się było rozstać. Matt chciałby tak siedzieć z
Pip przez resztę życia.
- Co robicie dziś wieczorem? - spytał od niechcenia. - Miałem zamiar zadzwonić i
zaprosić was na hamburgera. Mógłbym wam wprawdzie przyszykować coś u siebie, ale jestem
marnym kucharzem i skończyły mi się mrożone pizze.
Pip roześmiała się głośno.
- Powiem mamie, jak wrócę do domu, żeby do ciebie zadzwoniła.
- Poczekam trochę, żebyś zdążyła dojść, i ja zadzwonię. - Kiedy wstała i ruszyła w stronę
domu, zobaczył, że lekko kuleje. - Pip! - Odwróciła się. Przywołał ją gestem. To była zbyt daleka
droga dla kogoś, komu właśnie zdjęto szwy, a gumowa tenisówka drażniła zagojoną ranę. -
Odwiozę cię do domu. Noga jeszcze nie jest całkiem w porządku.
- Dam sobie radę - stwierdziła dzielnie.
- Jeśli się za bardzo sforsujesz, nie będziesz mogła przyjść tu jutro. Miał rację i Pip poszła
z nim do samochodu zaparkowanego obok domu.
Pięć minut pózniej dojechaÅ‚a do domu. Matt nie wysiadÅ‚ z samochodu, ale Ophélie
zobaczyła go przez kuchenne okno i wyszła, by się przywitać.
- Pip lekko utykała - wyjaśnił. - Pomyślałem, że nie będziesz miała nic przeciwko temu,
żebym ją odwiózł do domu - dodał z uśmiechem.
- Oczywiście, że nie mam. To bardzo miło z twojej strony, Matt. Co u ciebie?
- W porządku. Zamierzałem zadzwonić. Czy mogę was zaprosić na kolację do restauracji?
Na hamburgery i niestrawność. Albo i nie, jeśli się nam poszczęści.
- Chętnie. - Jeszcze nie myślała, co przygotuje na kolację. Jej nastrój trochę się poprawił,
zainteresowania kulinarne raczej nie. Tamtego wieczoru, kiedy zaprosiła Matta na kolację,
naprawdę bardzo się starała. - Jesteś pewien, że nie jest to dla ciebie kłopot? - %7łycie na plaży
było łatwe i nieformalne, nikt nie celebrował posiłków. Większość ludzi jadła potrawy z grilla,
ale Ophélie nie miaÅ‚a wprawy w ich przyrzÄ…dzaniu.
- Wręcz przeciwnie, będę bardzo zadowolony. Koło siódmej?
- Doskonale. Dziękuję.
Odjeżdżając, pomachał im i punktualnie po dwóch godzinach był z powrotem.
Tymczasem Pip, namówiona przez matkę, umyła głowę, żeby wypłukać z włosów piasek.
Ophélie też Å‚adnie wyglÄ…daÅ‚a z jasnymi, krÄ™conymi, rozpuszczonymi wÅ‚osami. PomalowaÅ‚a usta,
by podkreślić poprawę nastroju.
Wybrali się do jednej z dwóch restauracji, Lobster Pot, gdzie wszyscy troje zjedli zupę
rybną i homara. Postanowili, że tym razem nie zadowolą się hamburgerem i wychodząc
narzekali, że się przejedli. Wieczór bardzo się udał. Nie poruszali żadnych poważnych tematów,
żartowali, opowiadali Å›mieszne historie i kiepskie dowcipy i dużo siÄ™ Å›miali. Ophélie zaprosiÅ‚a
Matta, żeby do nich wstąpił, ale wszedł dosłownie na parę minut, gdyż miał jeszcze coś do
zrobienia w domu. Kiedy wyszedÅ‚, Ophélie stwierdziÅ‚a, że jest naprawdÄ™ czarujÄ…cym
człowiekiem.
- Podoba ci się, mamo? - spytała Pip z szelmowskim uśmieszkiem. - No wiesz... Jak
mężczyzna?
Ophélie, zaskoczona pytaniem, uÅ›miechnęła siÄ™ i pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ….
- Twój ojciec był moim jedynym mężczyzną. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, że
mogłabym być z kim innym.
To samo mówiła na spotkaniach grupy i wiele osób miało jej to za złe. Pip była
rozczarowana słowami matki. Lubiła Matta, a ojciec nie zawsze był dla niej miły. Czasem na nią
krzyczał, zwłaszcza kiedy kłócili się o Chada. Kochała ojca, ale Matt był dla niej znacznie
milszy.
- Matt jest bardzo sympatyczny, prawda? - stwierdziła z nadzieją głosie.
- Prawda. - Ophélie znów siÄ™ uÅ›miechnęła, rozbawiona swatami Pip, która siÄ™
najwyrazniej zadurzyła w malarzu czy też traktowała go jak niedościgły wzór. - Mam nadzieję,
że się zaprzyjaznimy. Miło byłoby spotkać się z nim czasem, jak wrócimy do miasta.
- Mówił, że będzie nas odwiedzał. I pójdzie ze mną do szkoły na kolację z ojcami.
Pamiętasz, że mi to obiecał?
- Tak. - Liczyła, że się nie wykręci, co często zdarzało się Tedowi. Nie znosił brać udziału
w jakichkolwiek wydarzeniach szkolnych, choć czasem czuł się do tego zmuszony, gdy nie było
innego wyjścia. - Przypuszczam jednak, że Matt jest zajętym człowiekiem. - Tak samo
usprawiedliwiała męża i dzieci nie znosiły tych wykrętów. Ojciec zawsze znalazł sobie jakiś
pretekst, żeby nie być z nimi.
- Powiedział, że na pewno przyjedzie - podkreśliła Pip, spoglądając na matkę wielkimi,
naiwnymi oczami. Ophélie miaÅ‚a nadziejÄ™, że córka nie przeżyje kolejnego rozczarowania. Nie
wiedziała, czy przyjazń z Mattem przetrwa, ale bardzo na to liczyła.
ROZDZIAA 9
Na dwa tygodnie przed wyjazdem z Safe Harbour Andrea znowu przyjechała w
odwiedziny. William marudził, miał katar, ząbkował i płakał, kiedy Pip brała go na ręce. Po
jakimś czasie dziewczynka postanowiła pójść na plażę. Matt zamierzał zrobić kilka szkiców do
jej portretu - urodzinowego prezentu dla Ophélie. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl