[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jasne.
- No, cóż, jak ostatnio liczyłam, miałam dwadzieścia dziewięć.
- Ja mam trzydzieści osiem.
- To fakt.
- SkÄ…d o tym wiesz?
- Chyba zgadłam albo może ktoś mi powiedział. Może Cheryl, kiedy
jeszcze można było się z nią porozumieć.
- Chciałbym mieć rodzinę.
- To zrozumiałe.
- Właściwie to chciałem zapytać, czy nie uważasz, że jestem na to za stary?
- Nie - zarumieniła się Pat.
- Tylko o to mi chodziło. Potrzebna mi była twoja opinia.
- Czyżby?
Może rzeczywiście po tym dziwnym małżeństwie z Cheryl Rod nie ma
ochoty na kolejne, pomyślała.
ROZDZIAA PITY
Nadszedł sierpień i Rod stawał się coraz bardziej zaborczy wobec Pat. Jego
zdaniem była idealna. Zachowywała się jednak z pewną rezerwą. Chętnie się
wprawdzie z nim całowała, nie chciała jednak wyraznie, by ich stosunki
przerodziły się w coś więcej niż przyjazń.
Rod nie miał ochoty widywać żadnej innej kobiety.
Zapamiętywał różne codzienne zdarzenia, żeby móc jej o nich
opowiedzieć.
A ona zawsze przejawiała zainteresowanie i słuchała jego słów z uwagą.
Jej komentarze były bardzo trafne. Zawsze też go chwaliła.
Czuł się... prawie szczęśliwy.
Nadal pływali w basenie Abbotów, zawsze tylko we dwoje.
- Oni chyba w ogóle nie korzystają ze swego basenu - zauważył pewnego
dnia Rod.
- Pływają codziennie, ale winnych porach - wyjaśniła, bo kiedyś już
rozmawiała o tym z Merle.
Chodzili do kina, jadali razem kolację i pływali u Abbotów. Rod całował ją
na dobranoc. Właściwie nawet czekał na porę pożegnania, by móc to zrobić.
Był rozdarty między niechęcią do rozstania z nią, a pragnieniem ucałowania jej
na pożegnanie.
W ciągu sierpnia obejrzeli chyba wszystkie domy, jakie były na sprzedaż
w Fort Wayne. %7ładen z nich nie nadawał się dla Pat. Tak twierdził Rod.
Mierzył i oglądał ściany, przyglądał się rurom i żaden z domów nie odpowiadał
choćby w przybliżeniu standardom Roda Browna.
Nie pozwalał jej jednak na samodzielne poszukiwania. Kiedyś nawet to
zaproponowała. Potem jednak z uwagą wysłuchała argumentów, jakich użył, by
jej to wyperswadować i przekonać ją, że koniecznie musi jej towarzyszyć.
- Oni zawsze oszukują samotne kobiety - mówił, celowo dyskredytując
morale przedstawicieli jego własnej płci. Kobietom zajmującym się sprzedażą
nieruchomości też, jego zdaniem, nie należało ufać. - Mówią ci coś, a potem
okazuje się, że to wcale nie jest zapisane w kontrakcie.
Towarzyszył jej wszędzie.
- Nie rozumiem, dlaczego nie można znalezć ani jednego porządnego
domu - wzdychała. - Jak to dobrze, że mam cię przy sobie. Nawet nie
zauważyłabym, jak bardzo niebezpieczne może stać się za pięćdziesiąt lat to
drzewo.
Spojrzała na niego, żeby sprawdzić, czy zdaje sobie sprawę, że z niego
żartuje, ale Rod nawet się nie uśmiechnął. Był dumny z siebie, że potrafił
przewidzieć coś takiego.
Potem zazwyczaj zabierał ją do jakiejś restauracji na kolację. Zajeżdżali
pózniej przed jego dom i Rod mógł wreszcie ją pocałować.
Na to właśnie czekał. Na jej pocałunki. Na jej miękkie piersi wsparte o
jego żebra, na chwilę, gdy jego męskość przyciskała się do jej brzucha. Już nie
pozwalał jej odsuwać bioder. Chciał, by wiedziała, jak bardzo jej pragnie.
Nie musiała tego czuć, by wiedzieć, na czym polega jego problem. Ona
też miała swoje problemy Ciągle marzyła o Rodzie.
Nie miała wątpliwości, że taki mężczyzna jak on nie pozwoli, by kobieta
przejęła inicjatywę. Stało się to jasne z Cindy i z Glenną. Musiał czuć, że to on
panuje nad sytuacją. Najlepszym dowodem było jego małżeństwo z Cheryl.
Postanowiła więc dać mu odczuć, że to on sam wpadł na pomysł, by się nią
opiekować. A już od niej zależało, by znalazł w tym przyjemność, jakiej
jeszcze w życiu nie zaznał.
Wiedziała jednak, że Rod nie jest jeszcze gotowy do stałego związku. Jego
małżeństwo trwało jedenaście lat, z czego osiem przeżył jakby na pustyni. Był
teraz ostrożny. Pat wydawała mu się silna i rozsądna. Czy taka naprawdę była?
Rod wiedział, że ich znajomość sprawia jej przyjemność. Lubiła, jak ją
całował. Jak by to było, gdyby został jej mężem? Sama ta myśl przerażała go.
Cheryl też była cudowna, kiedy brali ślub. Czy to samo mogłoby zdarzyć się z
Pat?
Przyglądał się innym małżeństwom i stwierdzał, że większość wcale nie
jest idealna. Małżonkowie po prostu przystosowywali się do sytuacji i jakoś to
szło. Wydawali się nawet zadowoleni.
Przyglądał się innym kobietom i porównywał je z Pat. %7ładna nie dorastała
jej nawet do pięt. Jej poczucie humoru, jej umysł i zainteresowania były
wyjÄ…tkowe.
Potem przyszła pora na wątpliwości. Czy jest dla niej odpowiedni? Była to
myśl niepokojąca. Czyżby kiedykolwiek wątpił w to, że posiada wiele zalet?
Pat to nie Cheryl. Z Cheryl nigdy nie był tak zaprzyjazniony. Pat to
prawdziwy skarb.
Jak by to było, gdyby mogli razem sypiać, kochać się, leżeć przytuleni do
siebie?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]