[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Aha. Ale nie ta z wielkimi uszami. Carina uśmiechnęła się leciutko.
- Jest Å‚adna.
- Wiem.
- Gdzie jest dziś wieczorem? - spytała Carina.
- Pracuje. W tym tygodniu pracuje co wieczór i przez całą sobotę. - To oznacza, że łatwo
mi będzie odgrywać księżniczkę w weekend. Niestety, oznacza także, że nie będę jej
widywała przez kilka najbliższych dni. Nie cierpię tego.
- Zupełnie jak mój ojciec - stwierdziła Carina, z ewidentną goryczą w głosie. Aha, tylko
że twój tata pracuje w smokingu i podpisuje traktaty z królami. A moja mama pracuje w
poliestrze i pijani faceci podszczypują ją co wieczór w tyłek, pomyślałam z nie mniejszą
goryczÄ….
- Zawsze chciałam pójść do wesołego miasteczka - westchnęła tęsknie Carina,
odkładając zdjęcie i biorąc album ze zdjęciami, leżący obok. W tym czasie Ingrid
bezmyślnie grzebała w stosie papierów na moim biurku: formularze dla stypendystów,
wykaz prac, wyniki egzaminów. No i wiele, wiele chowanych przed mamą listów od
właściciela mieszkania, w których dopominał się o pieniądze. Czytała je, jakby nie dotarło
do niej, że to moje prywatne rzeczy.
- Nigdy nie byłaś w wesołym miasteczku? - zdziwiłam się, wstając i wyrywając papiery z
rąk Ingrid. Wyglądała na zaskoczoną, ale nie zakłopotaną. Przeszłam koło Cariny,
wysunęłam szufladę i zaczęłam upychać papiery. Księżniczka otworzyła szerzej oczy ze
zdumienia i złapała coś, co leżało w szufladzie.
- Masz paszport? - zdumiała się, otwierając małą niebieską książeczkę i oglądając moje
naprawdę potworne zdjęcie. Wyrwałam jej go. - Nie ma w nim żadnych pieczątek -
zauważyła.
- No tak, cóż, nigdy nie wyjeżdżałam - odparłam. Wrzuciłam wszystko do szuflady i
zamknęłam ją z trzaskiem.
- Więc po co ci paszport? - spytała Ingrid, przysuwając się do lustra, żeby obejrzeć
zdjęcia moich przyjaciół, które wsunęłam za ramę udającą złotą. Zaczynałam mieć dość tej
wizyty.
- Skoro musicie wiedzieć, to wyrobiłam go parę lat temu. Pokłóciłyśmy się z mamą i
powiedziałam jej, że mam zamiar uciec do Meksyku. Nie uwierzyła mi, więc wydałam
wszystkie moje oszczędności, żeby udowodnić jej, że mówię poważnie. - Wzięłam głęboki
wdech i klapnęłam na łóżko. - Nie wiedziałam, że nie potrzeba paszportu, żeby pojechać
do Meksyku i w dodatku nie miałam już pieniędzy na podróż. Zanim przyszedł pocztą,
dawno zdążyłyśmy się pogodzić. Carina uśmiechnęła się krzywo do Ingrid.
- To zupełnie w moim stylu.
- Ma na swoim koncie sporo schrzanionych ucieczek - wyjaśniła mi Ingrid, odwracając
się od lustra. Pochyliła się nad torbą Cariny, żeby ją otworzyć. W środku był pełen wybór
kosmetyków. Zaczęła w nich grzebać, wykładając na biurko szminki, pudry, słoiczki z
różnymi maziami i kilka dziwnych przyrządów.
- Dlaczego próbowałaś uciec? - zapytałam, przeglądając książkę. Patrzyłam na
rozkładówkę z widokiem na zamek z lotu ptaka. Wyglądał jak z bajki. Carina spuściła
wzrok i westchnęła.
- Też byś próbowała, gdyby rodzice nie wzięli cię do wesołego miasteczka. - Zamknęła
mi książkę. - Albo gdziekolwiek indziej, gdzie chciałabyś pójść. Spojrzałam na Carinę i
przez ułamek sekundy dostrzegłam w jej oczach coś jakby smutek. I to nie było rozczulanie
się nad sobą. To był smutek kogoś, kto tkwił w pułapce. Znam to uczucie. Pojawia się za
każdym razem, gdy słyszę, jak dziewczyny planują wspólny wypad na narty do Aspen albo
weekend w uzdrowisku. Za każdym razem, gdy patrzą na mnie spojrzeniem, które mówi,
że bardzo im przykro, że ich rodzice mogą im dać wszystko, a moja mama nie.
- Dobra, jesteśmy gotowe - oznajmiła Ingrid, klaszcząc i przyjmując pozę, która
niepokojąco kojarzyła się z demonicznymi naukowcami. - Ja zajmę się depilowaniem,
woskowaniem, złuszczaniem, oczyszczaniem i nawilżaniem, a Carina pomoże ci się uczyć.
Ingrid wzięła wielką spinkę i odgarnęła mi włosy z twarzy.
- Hm - mruknęłam.
- Zaufaj mi - powiedziała Ingrid. Przygryzłam wargę.
- Dobra. Ingrid uśmiechnęła się szeroko, a jej oczy błyszczały łobuzersko.
- Do roboty.
Od: ksiezniczka@vinelandia.org
Do: rozkolyszswiat@aol.com
Nie mogę uwierzyć, że to się stanie! Już za pięć dni się spotkamy! Odliczam godziny. A
na razie zakochałam się w L.A. Znalazłam ten piasek, o którym marzyłam, a palm jest dwa
razy więcej, niż sobie wyobrażałam. Jakby nagle spełniły się wszystkie moje marzenia.
Od: rozkolyszswiat@aol.com
Do: ksiezniczka@vinelandia.org
Też nie mogę się doczekać... teraz muszę iść na próbę... mamy kilka nowych piosenek -
spodobają ci się... może jedną zadedykuję tobie!!!!! siema słonko!!!!!
Zadzwonił telefon i wyrwał mnie z marzeń na jawie o Rechocie, który w czasie koncertu
zaprasza mnie na scenę, przytula do spoconej piersi i mówi wszystkim:  To dziewczyna,
która była inspiracją dla mojej nowej piosenki. Kocham ją". A Markus siedział w
pierwszym rzędzie i patrzył na nas zdruzgotany, zdając sobie sprawę, co mógłby mieć, gdy
nie był takim nudnym snobem. Złapałam słuchawkę i warknęłam  halo".
- Czy tak powinna odbierać telefon księżniczka? - powiedziała mama, ale brzmiało to
tak, jakby przekomarzała się, a nie złościła.
Przez ułamek sekundy prawie żałowałam, że nie ma jej tu ze mną. Wiem, jaką
przyjemność sprawiłoby jej to dobre jedzenie i chodzenie w słońcu, w otoczeniu ludzi
wyglądających jak na filmach, które tak lubimy razem oglądać. Ale oczywiście, gdyby tu
była, nie spodobałyby jej się inne moje zajęcia - na przykład przygotowywanie Julii do
zajęcia mojego miejsca na ważnych spotkaniach, podczas gdy ja wymknę się na koncert i
spotkam z gwiazdą rocka, którą poznałam przez Internet. Szybko wróciłam na ziemię.
- Cześć, mamo. - Usiadłam wygodniej na krześle. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl