[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go, co mówię, to poinformuję gazety, że wierzyła pani, że jej własny syn
jest zdolny do morderstwa i że prawie oskarżyła go pani przez własną
nieporadność.
Hamish wstał.
Niech pani to przemyśli, pani Baxter. Urządzę skandal większy,
niż jest pani w stanie sobie wyobrazić.
Nadszedł ostatni dzień wędkarskiego kursu. O ile policja nie zarządzi
inaczej, Blair miał zebrać od wszystkich adresy domowe oraz służbowe
i pozwolić im wyjechać w niedzielę rano. Rzeka Anstey wciąż była dla
nich zamknięta. Heather i John zaproponowali, by tego ostatniego dnia
Å‚owili w jeziorze Marag.
Po powrocie na posterunek policji Hamish odkrył, że Blair wciąż śpi.
Przepisywał na maszynie swoje notatki, przyglądał się im i odkładał na
bok. Długo rozmyślał o każdym uczestniku szkoły wędkarskiej. Stwier-
dził, że to rozmiar zbrodni nie daje mu spokoju. Zaczął przeglądać wy-
świechtane, dziesięciotomowe wydanie Stawnych Zbrodni. Motywy
przewijały się przed jego zmęczonymi oczami jeden za drugim. Morder-
stwo dla pieniędzy, z namiętności, z zemsty. Alkohol albo narkotyki, ale
LR
T
nikt w szkole wędkarskiej nie pił bez umiaru ani nikt nie wykazywał
żadnych objawów zażywania narkotyków. Hamish zaparzył następny
czajnik mocnej herbaty. Jego pies, Towser, kręcił się niespokojnie bez
celu, zatrzymując się, by polizać dłoń swojego pana, jakby zastanawiał
się, co też powstrzymuje go od snu, jako że lubił wyciągnąć się w łóżku
w nogach Hamisha.
To wszystko kwestia braku sumienia pomyślał posterunkowy.
Kiedy mała grupka wędkarzy wyruszała na swoją ostatnią wyprawę,
Hamish spał jak zabity z plikiem notatek przyciśniętym do piersi, a pies
chrapał u jego stóp.
Obudził go Blair, potrząsający jego ramieniem.
Już południe warknął wściekle detektyw. Na Boga, złożę
raport na ciebie i twoje lenistwo. Mam dla ciebie robotÄ™. DziÅ› wieczo-
rem pójdziesz ze mną do hotelu i spiszesz adresy całej tej bandy. Mam
na myśli nie tylko ich adresy domowe, te już mam. Chodzi mi o to,
gdzie pracują i gdzie prawdopodobnie będą przebywać.
Wynocha! rozległ się piskliwy głos za plecami Blaira. Wysoki
detektyw obrócił się ze zdumieniem.
Charlie Baxter stał w drzwiach, ściskając kubek herbaty. To dom
posterunkowego Macbetha powiedział i nie masz prawa znęcać
siÄ™ nad nim.
Blair wpatrywał się w chłopca, który pobladł z wściekłości.
LR
T
Hamish, który zasnął w koszuli i sztruksach, które miał na sobie po-
przedniego dnia, szybko zdjął nogi z łóżka.
Do kuchni, Charlie powiedział. O której mam zjawić się w
hotelu, proszÄ™ pana?
O szóstej odburknął Blair. I powiedz temu dzieciakowi, że-
by uważał na swoje maniery.
Tupnął nogą i wkrótce słychać było, jak ciska gromy na MacNaba i
Andersona w biurze Hamisha.
Zrobiłem panu śniadanie, panie Macbeth powiedział Charlie
nieśmiało. Jest na stole.
Dobrze się spisałeś powiedział Hamish, zatapiając zęby w be-
konie i smakujących jak guma jajkach. Zupełnie jak gosposia. Nie
idziesz na ryby?
Pomyślałem, że może wybierze się pan ze mną nad Marag po-
wiedział Charlie. Widzi pan, ja muszę panu podziękować. Matka wy-
jechała wściekła. Nie wiem, co pan lub ciocia jej powiedzieliście, ale
zostajÄ™ tu.
Czy to nie wspaniała wiadomość? uśmiechnął się Hamish.
Och, twoja mama to przyzwoita kobieta, ale za bardzo siÄ™ wszystkim
martwi.
Może złapiemy mordercę razem, panie Macbeth.
Może. Poczekaj, aż włożę mundur i już nas tu nie ma.
LR
T
Wśród kursantów wędkarskiej szkoły panował odświętny nastrój.
Nawet Daphne przestała się wrednie zachowywać. Przy śniadaniu wszy-
scy doszli do wniosku, że żadne z nich tego nie zrobiło i że zapewne la-
dy Jane natknęła się na kłusownika lub jakiegoś wędrownego szaleńca.
Jutro wszyscy wrócą do domu. Alice odciągnęła Hamisha na stronę i
pokazała mu srebrny pierścionek z oczkiem z kwarcu dymnego, który
nosiła na sznurku na szyi.
Jeremy mi go dał powiedziała. Kupił go dziś rano w sklepie
z pamiątkami. Zamierzałam włożyć pierścionek na palec, ale powie-
dział, żeby na razie utrzymać to w tajemnicy.
Dlaczego? spytał Hamish dociekliwie. Przecież facet nie
jest żonaty.
Och, wy, mężczyzni, jesteście tacy skryci zaśmiała się Alice.
Jeśli miałbym ożenić się z kobietą moich marzeń powiedział
Hamish powoli oznajmiłbym to całemu światu ze szczytu gór.
Ale Alice jedynie zachichotała radośnie i się oddaliła. Hamish od-
szedł, by przysiąść na kamieniu, skąd mógł widzieć wszystkich uczest-
ników kursu, i przesiedział tam cały dzień. W końcu o piątej podszedł
do Heather i powiedział:
Spodziewamy się was o szóstej w hotelu, pani Cartwright. Wszy-
scy pewnie będą chcieli umyć się i przebrać. Pan Blair oczekuje, że
zbiorę adresy, a ja osobiście będę chciał zamienić z panią słówko.
LR
T
W porządku powiedziała Heather, z zaciekawieniem przyglą-
dajÄ…c siÄ™ twarzy Hamisha. ZbiorÄ™ ich do kupy.
Pójdę przodem powiedział Hamish i upewnię się, że nikt z
gości nie ma wstępu do holu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]