[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spokojnym stępem.
Sam natychmiast podbiegł, żeby jej pomóc zsiąść. Zerkał
przy tym na niÄ… spod krzaczastych brwi, wyraznie
zaciekawiony. Isabel wiedziała, że stajenny zastanawia się,
dlaczego szwagierka hrabiego i jego bliski przyjaciel wyruszyli
na przejażdżkę razem, a wrócili oddzielnie. Gdyby zauważył
ślady na twarzy pułkownika, bez trudu odgadłby rozwiązanie tej
zagadki. Etienne opuścił Isabel w fatalnym nastroju; można było
założyć, że w krótkim czasie, jakiego potrzebował na dotarcie
do domu, jego samopoczucie raczej się nie poprawiło.
Sam bez słowa poklepał klacz po szyi i odprowadził ją do
stajni. Czarny ogier stał już w swoim boksie przykryty derką i
chrupał owies. Kiedy Isabel podeszła bliżej, piękne zwierzę
przestało jeść i wysunęło łeb ponad drzwiami. Isabel miała
wrażenie, że przygląda jej się krytycznie. Odczuła potrzebę
pogłaskania ogiera po aksamitnym pysku. Zawahała się, a
potem dotknęła ciepłej końskiej skóry.
Nagle dotarło do niej, że może już nigdy nie ujrzeć
Etienne a. Tego dnia miał opuścić Irlandię. Poprzedniego
wieczoru, wróciwszy do salonu, w którym odbywało się
przyjęcie, pożegnał się z Rachel i swoją matką na wypadek,
gdyby pózniej już nie miał okazji. Vincent namówił Claudine,
by wróciła z nimi do zamku Ormonde'ów i jeszcze przez jakiś
czas dotrzymywała towarzystwa jemu i jego córkom, a Rachel
planowała spotkanie poza domem.
Isabel nie wydawało się prawdopodobne, by już wyjechał.
Nigdy by się nie zgodził zostawić tak cennego zwierzęcia jak
Storm, by mu go pózniej dosłano. Na pewno zdecydował się
poczekać, aż koń zostanie nakarmiony, napojony i
przygotowany do podróży.
87
Poszła do domu, ściągając po drodze rękawiczki. Miała do
wyboru dwie możliwości: porzucić nadzieję, że Marcus odzyska
ojca albo dalej walczyć... a może uciec się do szantażu. Ostatnia
myśl ją przeraziła, nie bardziej jednak niż zgoda na małżeństwo
na dystans. Nie miał nic przeciw utrzymywaniu Marcusa do
czasu, gdy chłopiec osiągnie dorosłość. Uchylał się przed
ojcowaniem Marcusowi, ale był skłonny płacić za naukę syna,
nie przywiązując do tego większej wagi niż do rachunków za
suknie kochanki. Isabel znów poczuła, jak wzbiera w niej gniew.
Wolałaby nakarmić ptaki tymi okruchami, które zamierzał im
rzucać.
Zastanawiała się, czy panna Greenwood chciałaby za niego
wyjść, gdyby wiedziała, że nie zamierzał dotrzymać ślubnej
przysięgi. Może nie miałaby nic przeciwko temu, że Etienne
utrzymuje kochankę, dopóki zachowywałby dyskrecję. Może
wcale nie kochała go bardziej niż on ją. Isabel wiedziała, że
często zawierano małżeństwa tylko po to, by łączyć majątki.
Tego rodzaju związki zawsze budziły w niej obrzydzenie i
smutek.
Etienne Hauke był łowcą posagów i nie wstydził się do tego
przyznać. Jedynymi cennymi rzeczami w posiadaniu Isabel były
perły ciotki Florence i złoty sygnet po dziadku ze strony ojca.
Ojciec przysłał jej ten sygnet na pierwsze urodziny Marcusa do
Yorku, do miasta pomału wychodzącego ze straszliwej w
skutkach epidemii. Jednak Isabel rozumiała prawdziwe
znaczenie prezentu. Miał uspokoić sumienie Edgara Mereditha,
który w głębi ducha pragnął, by jego jedyny wnuk padł ofiarą
choroby. Gdyby straciła syna, jej ojciec mógłby wraz z nim, w
tej samej trumnie, pochować skandal.
Isabel weszła do domu. Na myśl o zjedzeniu śniadania
żołądek jej się zacisnął. Była mniej więcej w połowie schodów,
gdy zobaczyła Reevesa, kamerdynera pułkownika, i jednego z
lokajów; nieśli kufer podróżny. Zatem zagubiony bagaż się
odnalazł i prawie natychmiast wyruszał w dalszą drogę.
Mężczyzni ukłonili się uprzejmie, mijając Isabel na szerokim
88
zakręcie schodów. Przyglądała się, jak schodzą, ugięci pod
ciężarem kufra. Zdołała zrobić nie więcej niż jeden krok, gdy jej
uwagę przykuły muskularne nogi w lśniących butach.
Etienne wyjeżdżał. Zmuszał ją tym samym do zajęcia
stanowiska. Mogła ogłosić całemu światu, że jest bezdusznym
uwodzicielem, i w ten sposób ściągnąć także na siebie
nieprzychylną uwagę, albo działać ostrożnie, z godnością, być
może chwilowo zaprzestać walki, by zebrać siły na pózniej.
Ogarnął ją lęk, ale wiedziała, że nie może sobie pozwolić na
tchórzostwo.
- Mam nadzieję, że dotrze pan bezpiecznie do Anglii,
pułkowniku Hauke.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]