[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mogło kosztować mnie życie, Tiril!
Teraz też niedaleko ci do śmierci, pomyślała Tiril. Balansujesz na krawędzi!
Mag-Loftur nie żyje powiedziała cicho.
Dreszcz grozy wstrząsnął jego ciałem.
Byłaś tam? Byłaś w Holar?
Tak.
Jak mnie tu znalazłaś?
Wiedziałam, że znajdujesz się w pobliżu jakiegoś płaskowyżu. Potem usły-
szałam nazwę Hraundrangi, a przecież twój ojciec nazywał się Hraundrangi-Móri.
To prawda. Wyruszyłem tutaj, bo przyszedł mi do głowy niemądry pomysł,
że być może on zdoła mi pomóc. Niestety, nie spotkałem żadnego upiora o tym
imieniu.
Najwyrazniej zupełnie niezle potrafimy odczytywać swoje myśli roze-
śmiała się Tiril ucieszona. Tak, Móri, wyruszyłam twoim śladem. Już tamtej
nocy, kiedy wydawało mi się, że Nero odebrał od ciebie sygnał. Czy tak było
naprawdÄ™?
Nero uratował mi życie. Zdołał nawiązać kontakt nie pytaj mnie, w jaki
sposób z pieskiem z tej zagrody.
Tiril roześmiała się nieco bezradnie.
Szkoda, że nie widziałeś, jak się witały. One się znały!
Muszę natychmiast przywitać się z Nerem. Właściciel owczarka uwolnił
mnie spod lawiny. W ostatniej chwili.
77
Ale rany w twej duszy jeszcze się nie zagoiły?
Nie. Te światy, które oglądałem, Tiril! Nie mogę wrócić do światła. Wokół
mnie panuje taki mrok, twój świat od mojego odgradzają teraz całe epoki. Pomóż
mi dostać się z powrotem do twej świetlistej krainy, Tiril, zapadam się w otchłań!
Na pewno sobie z tym poradzisz starała się dodać mu otuchy, lecz jej
drżący głos świadczył o tym, że nie do końca w to wierzy. Wiesz, Mag-Loftur
czynnie uczestniczył w tym, co się stało, zrozumiałe więc, że w następstwie swych
nieodpowiedzialnych poczynań został wciągnięty do otchłani. Ale ty przecież ni-
czego nie zrobiłeś.
Dobrze wiesz, jakie było moje pragnienie. Gdyby on mnie nie uprzedził,
na pewno uczyniłbym to samo.
Wyczerpany osunął się na łóżko. Nawet mówienie przychodziło mu z trudem.
Tiril, dowiedziałem się trochę o tym, co nas otacza. Wiem już, że istnieją
inne światy. Inne wymiary. Otchłanie. Chcę ci także powiedzieć, że każdy czło-
wiek ma swego opiekuna, wyższą istotę, która towarzyszy mu przez życie.
Ja także?
Oczywiście! Wiem, kto jest twoim opiekunem. Widziałem go raz u twego
boku, nie zdawałem sobie wówczas sprawy, co to ma znaczyć. Teraz już wiem.
Opowiedz mi o tym!
Nie teraz. Widzisz, Tiril. . . Wtedy, w kościele, wkroczyłem na obszary
Zmierci. Nigdy nie powinienem był się tam zapuszczać. Pózniej, kiedy wędrowa-
łem po mrocznych zboczach, których nie oświetla słońce, mój opiekun nie mógł
mi towarzyszyć. Wykorzystując czarnoksięskie formuły w zakazanych strefach
naraziłem się na przekleństwo czarnej magii. Tak jak Mag-Loftur otworzyłem się
na ciemne moce, na wszelkie zło czyhające w nieznanych sferach. I nie mam już
nikogo, kto by mnie chronił.
Ja cię będę strzec.
Ty? Dzięki ci, najmilsza, ale to może się skończyć tylko zle. To ja wciągnę
cię w mroczne królestwa, do których nikt nie powinien zaglądać.
Myśli Móriego pobiegły gdzieś daleko. Po jego oczach Tiril poznała, że po-
wrócił do straszliwego świata, znanego tylko jemu.
Błędne ogniki szepnął.
O co ci chodzi?
Wszystko to błędne ogniki. Ludzkie sny. Ich krótki czas na ziemi. Wszyst-
ko migoce i znika. Uścisnęła go jeszcze raz i wstała.
Może najpierw skoncentrujemy się na tym, co doczesne? Musisz jeść, Mó-
ri!
Tak, teraz będę jadł.
Doskonale! Wrócisz z nami? Mam zamiar osiąść w Rejkiawiku.
Pojadę z tobą oświadczył i miękko jak kot zsunął się z łóżka. Ale ty
musisz wrócić do Norwegii.
78
Nie mogę. Zcigają mnie. Zarówno żądni krwi mordercy, jak i samo prawo.
Móri stanął prosto. Pomimo swej przerazliwej chudości wydał się nagle nie-
samowicie silny.
Być może owej strasznej nocy w kościele, a zwłaszcza podczas błędnych
wędrówek po zakamarkach umysłu, przywiodłem swoją duszę do zguby. Lecz
moja magiczna siła, czarnoksięska moc, stała się o wiele potężniejsza.
Czy to zasÅ‚uga Rödskinny ? cicho spytaÅ‚a Tiril, choć bardzo tego nie
chciała.
Chyba nie. Nowe umiejętności objawiły się dopiero pózniej, właśnie pod-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]