[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i piwa, a nawet pomyślałem o czymś na ząb.
Pierwszy pojawił się Ferenszkiewicz, ale ledwie rozsiodłał kobyłę, a dojechali
już Kordalski, Ruczajewski i Chudziak.
Czołem waćpanom rzuciłem na powitanie.
A bywaj no, kandydacie.
Witam w skromnych progach.
Nie takie one znowu skromne zauważył z przekąsem Chudziak.
A gdzie to pułkownik Dudek?
Spózni się poinformował Kordal.
Panie, Dudek ci pozazdrościł i dwa dni temu kupił gdzieś pod Warszawą
czystego kuhailana. Jedzie nim od siebie i dlatego będzie trochę pózniej zdradził
tajemnicÄ™ Ruczaj.
A to mi waść ciekawe rzeczy mówisz.
str. 56
Sami jesteśmy ciekawi, jak to cudo wygląda.
No, no, pomyślałem.. .Wszystko jest możliwe. Dudek wielokrotnie wspominał,
że nie lubi dużych koni i arab byłby dla niego w sam raz. Preferował rumaki ambitne,
zwrotne, szybkie i tu też ciężko przebić syna pustyni. Oczywiście, folblut zawsze
będzie szybszy, ale takiej dynamiki jazdy, jaką odczuwa się, siedząc na arabie, nie
daje żaden inny koń. Tylko skąd on wytrzasnął czystego kuhailana? Znalezienie
takiego konia w dzisiejszych czasach było bardzo trudne, a raczej nie pomylę się,
twierdząc, że graniczyło z cudem. Nic też dziwnego, że w wielkim napięciu
oczekiwaliśmy przyjazdu Tomka Dudka. Z Krzywostoku do Czartorii było jakieś
dwadzieścia kilometrów i mając to na uwadze, spytałem:
Nie wiecie, dawno wyjechał?
Dzwonił ponad godzinę temu i właśnie wskakiwał na kulbakę.
To jeśli ten koń jest coś wart, powinien być lada chwila. Tymczasem,
panowie, zachodzcie do chałupy, bo nie godzi się, żeby miód wystygł.
Oj, nie godzi, nie godzi uznał Kordalski.
Jak przewidywałem, po upływie kwadransa spóznialski pułkownik był już na
podwórku. Niezwykle dumny z nowego nabytku, wjechał przez otwartą bramę i
zatrzymał się tuż przed stajnią.
Panowie, bywajcie tu! zakrzyknął. Wysypaliśmy się z chałupy, chcąc jak
najszybciej obejrzeć rumaka. Jak na tak krótką drogę, koń był zdecydowanie zbyt
mocno zmęczony, ale poza tym prezentował się znakomicie. Jak na araba, dość
Wysoki, w kłębie miał przynajmniej sto pięćdziesiąt cztery centymetry. Dobrze
zbudowany, o głębokiej klatce piersiowej, wprawdzie sporo delikatniejszy od
Mąciwody, ale za to na pewno bardziej subtelny. Miał długą szyję, był gniadej maści,
prawie bez odmian. Moje podejrzenia wzbudziła głowa, o raczej płaskim czole i krótkiej
części twarzowej, niezwykle piękna, powiedziałbym, że jak na kuhailana zbyt piękna.
Nowy zakup? zapytałem uśmiechniętego Dudka.
Umówiłem się na miesiąc próby, ale biorę go, bo mi bardzo pasuje.
Z kondycją chyba u niego nie najlepiej? szukałem słabych stron.
Do naszych koni trochÄ™ mu brakuje, ale siÄ™ wyrobi.
Panie, a masz na niego jakiś papier zapytał Kordalski. A chodziło mu o
rodowód potwierdzający pochodzenie konia pięć pokoleń wstecz.
Nawet przy sobie. Zwieżo upieczony właściciel araba zeskoczył z kulbaki,
wyciągnął z kieszeni kartkę papieru, rozłożył ją i podał Krzyśkowi.
Jeden rzut oka na rodowód sprawił, że nabraliśmy podejrzeń. Kordalski wskazał
palcem na przodka stojącego przed nami konia, również i ja zwróciłem uwagę na to
samo. Dziadkiem Dudkowego araba ze strony matki był rosyjski Palas, wyhodowany w
Tiersku. Ta położona u podnóża Kaukazu stadnina swoją świetność zawdzięcza
polskim arabom, grabionym przy okazji powstań i wojen z Janowa Podlaskiego.
Myśmy nasze konie kupowali, organizując karkołomne wyprawy na pustynię, za to
Rosjanie swoje najlepsze araby ukradli u nas... I chwatit, bo jak mówią: Co kraj to
obyczaj. Palas niósł w żyłach egipską krew i był świetnym przedstawicielem rodu
Saklawi I. Konie w typie saklawi, w przeciwieństwie do kuhailanów były siwe, tak jak i
wspomniany wyżej rosyjski ogier. Kordalski złożył kartkę papieru i oddał ją
właścicielowi.
Panie, nie gniewaj siÄ™, ale jak on jest czystym kuhailanem, to ja jestem
Murzynem powiedział.
A co wam nie pasuje?
Choćby Palas, wybitny przedstawiciel typu Saklawi.
I siwy jak stuletni dziadek dokończyłem.
str. 57
[ Pobierz całość w formacie PDF ]