[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- No pewnie!
- Dobrze, zaraz do niego zadzwonimy. Ale prosiłbym cię
najpierw o telefon do jego opiekunki. Ustalmy jednak wcześniej, co
jej powiesz, jak wyjaśnisz, że Maxa przez pewien czas nie będzie w
domu.
- Przez pewien czas - powtórzyła. - Czyli jak długo? Ile to
potrwa?
- To zależy. Im prędzej Billy znajdzie się na wolności, tym
szybciej...
- Przecież nie ma żadnych gwarancji, że on znajdzie się na
wolności, że zdołam mu pomóc.
Głos drżał jej tak, jakby miała stracić nad sobą kontrolę. Sloan
współczuł jej, ale starał się tego nie okazywać.
- Nawet gdyby się okazało, że potrafię mu pomóc, to przecież
takich rzeczy nie załatwia się z dnia na dzień. A ja nie wytrzymam
długo bez Maxa. Chcę z nim spędzać przynajmniej dwie godziny
każdego wieczoru.
- Billy siÄ™ na to nie zgodzi.
- Do cholery, siedzi w więzieniu i chce, żebym mu pomogła się
stamtąd wydostać. %7łąda ode mnie, żebym ryzykowała dla niego pracę.
Może nawet życie, bo nie wiadomo, jak sprawy się potoczą. I ja
skłonna jestem na to pójść, ale nie chcę, żeby Max cierpiał bardziej
niż to konieczne. A rozdzielony z matką... Sloan, musisz wytłumaczyć
Fitzgeraldowi, że nie kiwnę palcem, jeśli nie będę się mogła widywać
z synem. I w tej sprawie nie ustÄ…piÄ™.
Wiedział, że to blef, że skoro zgodziła się już na współpracę, to
im pomoże, nawet gdyby nie pozwolili jej widywać się przez ten czas
z Maxem.
Miała jednak rację, mówiąc, że takich rzeczy nie załatwia się z
dnia na dzień. Wydostanie Billy'ego zza krat może zająć parę tygodni,
nawet miesięcy. I nie trudno sobie wyobrazić, jak ciężko będzie jej i
małemu znieść tak długą rozłąkę.
Próbował sobie tłumaczyć, że o taki właśnie efekt w porwaniach
chodzi, lecz bez skutku. Pracował dla Billy'ego, ale to jeszcze nie
znaczy, że musi bezkrytycznie patrzeć na poczynania tego człowieka.
Dlaczego więc nie miałby się postarać o ułatwienie Hayley i jej
synkowi przebrnięcia przez ten koszmar?
Nawet jeśli mu się nie uda, dla uspokojenia sumienia będzie miał
przynajmniej świadomość, że próbował.
- No dobrze - powiedział w końcu. - Porozmawiam z Billym.
Zobaczymy, co się da zrobić.
Rozdział 3
Hayley, jeszcze roztrzęsiona, wykręciła numer Anne Kelly. Nie
miała wcale pewności, czy nie rozklei się w trakcie tej rozmowy.
Tego jednak nie wolno jej było zrobić. Jeśli Anne się domyśli, że
Maxowi przytrafiło się coś niedobrego, może zadzwonić na policję. I
Bóg jeden wie, co stanie się wtedy z chłopcem.
Czekając, aż Anne podniesie słuchawkę, Hayley patrzyła na
Sloana, a po głowie tłukła jej się myśl, że jeszcze nikim tak nie
gardziła. Takiej pogardy nie wzbudzali w niej nawet ci mordercy i
gwałciciele, z którymi z zawodowego obowiązku miewała
niejednokrotnie styczność.
Wszyscy oni niemal bez wyjÄ…tku borykali siÄ™ od urodzenia z
przeciwnościami losu, podczas gdy Sloan Reeves miał wszystko, o
czym inni mogą tylko marzyć - inteligencję, dobrą prezencję,
swobodny sposób bycia i solidne wykształcenie. Jakże spaczony
jednak musiał mieć charakter, by dać się wciągnąć w ciemne sprawki
Fitzgeralda?
- Halo? - rozległ się w słuchawce głos Anne. Hayley wzięła
głęboki oddech.
- Cześć - powiedziała. - To ja, Hayley.
- O, cześć.
- Anne, zrobiłam coś tak bezmyślnego, że aż nie chce mi się
wierzyć. Zapomniałam ci powiedzieć, że poprosiłam dwóch
znajomych, żeby dziś po południu zabrali od ciebie Maxa.
- Nic się nie stało, że teraz mi mówisz. Jezdzi przed domem na
rowerku, ale...
- Nie, chodzi o to, że ci znajomi już go zabrali. Spotkali go na
ulicy i nie przyszło im do głowy, żeby cię powiadomić. Max już tu u
mnie jest, a ja uprzytomniłam sobie, że zapomniałam do ciebie
zadzwonić, dopiero kiedy weszli do mojego gabinetu. Zwyczajnie
wyleciało mi to z głowy. Bo widzisz, w decyzji sądu przyznającej mi
prawo do opieki nad Maxem jest klauzula stanowiąca, że część lata
chłopiec ma spędzać z ojcem. No i... to długa i skomplikowana
historia, w każdym razie jego ojciec telefonował wczoraj wieczorem i
o czwartej wsadzam Maxa do samolotu lecÄ…cego do Pittsburga. Tak
więc nie będzie go jakiś czas. Nie wiem jeszcze, jak długo, ale dam ci
znać, kiedy tylko ustalimy z moim byłym mężem datę jego powrotu.
- Hayley? Twój były nie zamierza chyba odebrać ci prawa do
opieki? - spytała z niepokojem Anne.
- Skąd, nic z tych rzeczy. Po prostu jego rodzice oświadczyli ni z
tego, ni z owego, że przyjeżdżają z wizytą i chcą zobaczyć wnuka. Nie
wchodzi więc tu w grę żadna intryga; wszystko przez ten straszny
pośpiech.
- No nic. Powtórz Maxowi, że życzę mu, żeby miło spędził czas.
- Powtórzę. I dziękuję. Na razie. - Hayley odłożyła słuchawkę i
spojrzała na Sloana.
- Dobrze - pochwalił ją. - Wprost idealnie.
- Teraz pozwól mi porozmawiać z synkiem - zażądała.
Kiwnął głową, wyjął z kieszeni telefon komórkowy i wystukał
numer na klawiaturze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl