[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przeciwnym razie będę zmuszony mu pomóc.
Ben spojrzał na lana błagalnie.
- Nie utrudniaj sprawy, Å‚an.
- łan ma rację - wtrąciła Isobel. - Jeśli chce nas zabić, niech sam to zrobi.
Nie daj się oszukać.
Ben uniósł rękę, jakby prosząc o ciszę. Potem stanął twarzą w twarz
wobec Jawahala.
- Mam pańskie słowo?
Jawahal popatrzył na niego przeciągle i w końcu przytaknął.
- Nie traćmy więc czasu - rzekł Ben, podchodząc do skrzynek.
* * *
Chłopak przyjrzał się uważnie siedmiu drewnianym skrzynkom
pomalowanym na różne kolory, starając się odgadnąć, w której z nich
może kryć się kobra. Rozszyfrowanie sposobu myślenia autora tej
perfidnej gry wydawało mu się trudniejsze niż ułożenie układanki bez
znajomości obrazka. Kobra mogła znajdować się w którejś ze skrzynek
stojących po bokach, ale równie dobrze w środkowej; mogła być w tej
pomalowanej na żywy kolor albo w zupełnie czarnej. Mógł zakładać
wszystko. Nie miał pojęcia, którą wybrać. W głowie miał kompletną
pustkÄ™.
- Najtrudniejszy jest pierwszy raz - szepnÄ…Å‚ mu do ucha Jawahal. - No,
dalej, nie zastanawiaj siÄ™.
Ben spojrzał mu w oczy, ale nie dostrzegł w nich niczego prócz własnej
bladej, wystraszonej twarzy. Policzył w myślach do trzech, zamknął oczy
i błyskawicznie włożył rękę do jednej ze skrzynek. Spodziewał się poczuć
szorstki dotyk pokrytego łuskami ciała i ból śmiertelnego ukąszenia.
Sekundy dłużyły mu się w nieskończoność. Nic się jednak nie stało. Po
chwili oczekiwania na śmierć wyczuł opuszkami palców drewnianą
tabliczkę. Jawahal uśmiechnął się do niego z satysfakcją.
- Dobry wybór. Czerń. Kolor przyszłości.
Ben wyjął tabliczkę. Przeczytał napisane na niej imię. Siraj. Posłał
Jawahalowi pytające spojrzenie, a on przytaknął. Rozległ się szczęk
kajdanków krępujących chuderla-wego chłopaka.
- Siraj - powiedział Ben rozkazującym tonem - wysiadaj z pociągu i
uciekaj stÄ…d.
Siraj, rozcierając zbolałe nadgarstki, spojrzał na przyjaciół przybity.
- Nie mam zamiaru się stąd ruszać - odpowiedział.
- Zrób to, o co prosi cię Ben - polecił łan, siląc się na spokój.
Siraj pokręcił głową. Isobel spróbowała się uśmiechnąć.
- Siraj, odejdz stąd - powiedziała błagalnym tonem. - Zrób to dla mnie.
Chłopiec zawahał się, zbity z tropu.
- Nie będziemy dyskutować przez całą noc - odezwał się Jawahal. - Albo
idziesz, albo zostajesz. Tylko głupcy nie potrafią docenić, kiedy szczęście
się do nich uśmiecha. A tej nocy wyczerpałeś swoją rezerwę szczęścia na
całe życie.
- Siraj - rozkazał Ben. - Zmykaj stąd, ale już. Pomóż mi trochę.
Siraj posłał Benowi pełne rozpaczy spojrzenie, ale przyjaciel patrzył na
niego twardo i zdecydowanie. W końcu Siraj pokiwał głową i ze
wzrokiem wbitym w podłogę ruszył ku drzwiom wagonu.
- Nie zatrzymuj się, zanim nie dojdziesz do rzeki - powiedział Jawahal -
bo gorzko tego pożałujesz.
- Tak zrobi - zapewnił Ben za przyjaciela.
- Będę na was czekał - jęknął Siraj, stojąc już na stopniu wagonu.
- Na razie, Siraj - odpowiedział Ben. - Idz już.
W tunelu rozległy się kroki odchodzącego chłopca. Jawahal uniósł brwi,
dając do zrozumienia, że gra toczy się dalej.
- Spełniłem obietnicę, Ben. Teraz twoja kolej. Masz o jedną skrzynkę
mniej. Aatwiej podjąć decyzję. Wybieraj szybko, a kolejny z twoich
przyjaciół ocali życie.
Ben utkwił wzrok w skrzynce leżącej tuż obok tej, którą wybrał
poprzednio. Mógł sięgnąć do tej albo którejkolwiek
innej. Powoli wyciągnął dłoń, zatrzymał się jednak o centymetr od
otworu.
- Jesteś pewien, Ben? - zapytał Jawahal. Chłopak spojrzał na niego z
rozpaczÄ… w oczach.
- Zastanów się dobrze. Twój pierwszy wybór był znakomity, nie popsuj
tego teraz.
Ben uśmiechnął się do Jawahala z pogardą i wsunął dłoń do wybranej
skrzynki. yrenice Jawahala zwęziły się jak u kota. Ben wyjął tabliczkę i
odczytał napisane na niej imię.
- Seth - powiedział. - Jesteś wolny.
Kajdanki Setha otworzyły się natychmiast. Zdenerwowany chłopak
podniósł się z ziemi.
- To wszystko mi się nie podoba - powiedział.
- Mnie podoba się jeszcze mniej - odparł Ben. - A teraz uciekaj. Dopilnuj,
żeby Siraj się nie zgubił.
Seth pokiwał głową i z ciężkim sercem ruszył do wyjścia, świadom, że
próba sprzeciwienia się Benowi wszystkim zle wróży. Pożegnał się
wzrokiem z przyjaciółmi i podszedł do drzwi. Stojąc przy nich, spojrzał
raz jeszcze na członków Chowbar Society.
- Wyjdziemy z tego cało, prawda?
Przyjaciele pokiwali głowami, chociaż rachunek prawdopodobieństwa
wydawał się podpowiadać zupełnie co innego.
- A jeśli chodzi o pana - dodał Seth, wskazując na Jawahala - dla mnie jest
pan tylko kupÄ… gnoju.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]