X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z kiepskiej pensji. Jak ci się wydaje, ile wytrzymałabyś
w takim mieszkaniu, zanim uciekłabyś do taty, błaga�
jąc, żeby kupił ci duży dom, taki jak ten, w którym
wyrosłaś?
ZAKAAD Z HAZARDZIST 223
- Chyba żartujesz, Thad. Naprawdę tak o mnie my�
ślisz?
Nie mógł patrzeć jej w oczy. Było w nich tyle żalu.
Pocieszał się tylko, że wszystko, co robi, robi dla jej
dobra, że wyświadcza jej nieocenioną przysługę.
- Mówiłem ci już kiedyś, że nie możesz zmienić
tego, kim jesteś, ja też się nie zmienię. Należymy do
dwóch różnych światów, Heather. Jak mógłbym
domagać się od księżniczki, żeby zamieszkała w ru�
derze?
- Gdybyś ją kochał, poprosiłbyś ją o to. A ona zgo�
dziłaby się z radością, pod warunkiem, że by cię ko�
chała.
Czekała, dała mu jeszcze jedną szansę, by ją za�
trzymał choćby jednym słowem. Thad stał jednak
w milczeniu, a zatem cofnęła się, aż poczuła za ple�
cami drzwi.
Obróciła się i otworzyła je, przystając na progu.
- Wystarczyło, żebyś mnie poprosił, Thad, a zosta�
łabym z tobą do końca życia. - Przełknęła głośno śli�
nę. - Pytałeś mnie, kiedy mnie zobaczyłeś w drzwiach,
czy czegoś tu nie zostawiłam. Owszem, zostawiłam
swoje serce. Oddałam ci je. Tobie i Brittany, wierząc,
że odpłacicie mi tym samym.
Ledwie wyrzekła te słowa, pognała do samocho�
du, wściekła i rozżalona, że nie potrafi powstrzymać
łez.
224 RUTH LANGAN
Thad odwrócił się. W drzwiach kuchennych stała
Brittany. Jej oczy zrobiły się wielkie i okrągłe, mrugała
dziwnie powiekami. Wiedział, co to zapowiada.
- Dlaczego Heather była taka smutna, tatusiu?
Thad wsadził ręce do kieszeni. Nadszedł czas, by
szczerze porozmawiać z córką.
- Bo ją odesłałem.
- Czemu?
- Bo myślę, że tak jest najlepiej.
- Dla kogo?
- Dla Heather.
Zbliżył się do dziecka i przykucnął.
- Heather jest młoda i bardzo ładna. Nie mamy
prawa prosić jej, żeby spędziła z nami resztę swojego
życia.
- Aha. - Brittany patrzyła mu prosto w oczy, nie�
winnie, jak robią to tylko dzieci. - A my się ożenimy
z kimś starym i brzydkim?
To pytanie kompletnie wytrąciło go z równowagi.
Zachwiał się i o mało nie przewrócił. Z trudem odzy�
skał głos.
- Mądralińska. - Pomyślał przez chwilę i dodał: -
Może tak właśnie myślałem w głębi duszy. Tak byłoby
bezpieczniej.
- A na wierzchu duszy, tatusiu?
Już nie mógł się nie uśmiechnąć.
- Na wierzchu myślałem o Heather. I to sporo. -
Odchrząknął. - Myślisz, że Heather by nas kochała?
ZAKAAD Z HAZARDZIST 225
Dziewczynka pokiwała głową.
- Uhm. Wiesz co?
- Co, żabko?
- Ja sobie myślę, że ty kochasz Heather tak jak ja.
Thad uniósł brew.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Bo jesteś smutny. - Wetknęła palce w zmarszcz�
kę między jego brwiami, bo widziała, że Heather tak
robiła. - Wyglądasz tak samo jak Heather. Wiesz co,
tatusiu?
- No co?
- Kiedy Heather była z nami, było fajnie. Była jak�
by moją prawdziwą mamusią.
Thad wyciągnął ku niej ręce i wpatrywał się w nią
intensywnie.
- Skąd ty jesteś taka mądra? - Przytulił ją i poca�
łował w czoło. - Masz rację. Heather też ma rację.
Zrobiłem straszny błąd. - Podniósł córkę i chwycił
kluczyki. - Jedziemy.
- Gdzie jedziemy?
- Naprawić błąd.
Thad starał się nie zwracać uwagi na rozkoszne traj-
kotanie córki w drodze na ranczo. Co on powie Hea�
ther? Oczywiście, prawdę. Ale czy kobiety nie ocze�
kują czegoś więcej? Czy nie oczekują słów na ozdob�
nym papierze obwiązanym wstążką? Nie był w tym
dobry. Nigdy nie był w tym dobry. Mówił prosto
226 RUTH LANGAN
i wprost. Mimo wszystko próbował przygotować sobie
kilka bardziej kwiecistych zdań. Powie jej, że mylił
się, identyfikując ją z Vanessą, ale chciał ją tylko
uchronić przed sobą i swoimi wadami.
Skręcił na drogę prowadzącą na ranczo i przeklinał
sam siebie. To wszystko prawda, istnieją wszakże różne
stopnie prawdy. Mówiąc po prostu, bronił się przed
cierpieniem. Tylko o to mu naprawdę chodziło. Bał się
kochać kogoś takiego jak Heather. Bał się, że to nie�
możliwe, aby ona mogła obdarzyć go podobnym uczu�
ciem.
No i nareszcie się do tego przyznał. %7łeby tylko zdo�
łał przedstawić to Heather w ten sam sposób.
Kiedy wyłączył silnik, przez moment patrzył na
dom, potem dopiero wysiadł, biorąc córkę za rękę.
U wejścia spotkali się z Inez, która zaprowadziła
ich do gabinetu Joego. Thad rozejrzał się, spodziewając
się zobaczyć tam Heather, lecz Joe był sam.
Podniósł głowę i przywitał gości.
- Jak się masz, Thad. Cześć, Brittany.
- Cześć Joe. Przyjechałem... przyjechaliśmy - po�
prawił się - zobaczyć się z Heather.
Joe przeniósł wzrok z Thada na jego córkę i w obu
parach oczu zobaczył tę samą powagę.
- Przykro mi, nie ma jej. Wyjechała.
- Dokąd?
- Do San Diego. Nawet się nie spakowała, zapytała
mnie tylko, czy może wziąć jeden z samochodów. Po-
ZAKAAD Z HAZARDZIST 227
wiedziałem, że może sobie zatrzymać czerwoną cor�
vettę. Kupiłem ją dla niej z podziękowaniem za po�
moc.
- Ona... pojechała i już nie wróci?
- Na to wygląda.
Joe spostrzegł przygnębienie w oczach inspektora
i od razu wiedział, że jego podejrzenia były słuszne.
Heather i Thad pokłócili się. Heather, kiedy wróciła
od Thada, miała identyczne spojrzenie.
Zerknął na zegarek.
- Dopiero co wyruszyła, nie dalej jak dziesięć mi�
nut temu. Sprytny glina na pewno znajdzie sposób, że�
by ją dogonić. - Przerwał na moment. - Oczywiście,
jeśli naprawdę tego chce.
Thad skinął głową i porwał córkę na ręce.
- Ruszamy, Brittany, musimy się spieszyć.
Joe położył mu rękę na ramieniu.
- A może zostawisz Brittany ze mną? Zostało mi
trochę baniek mydlanych. - Wyjął butelkę i w odpo�
wiedzi usłyszał entuzjastyczny pisk dziewczynki. -
Skoro masz się spieszyć, to może lepiej nie ryzykować
z małą.
Thad nie myślał wiele. Czas uciekał.
- Co ty na to? - zwrócił się do córki. - Chcesz
ze mną jechać czy zostaniesz z wujkiem Joe?
- Zostanę z wujkiem Joe. Ale obiecasz, że przy�
wieziesz Heather do domu?
- Obiecuję, kochanie. - Spojrzał na Joego z wdzię-
228 RUTH LANGAN
cznością. - Dziękuję, przyjacielu, odwdzięczę ci się
z nawiązką.
Heather nie patrzyła nawet na uciekający za oknem
krajobraz. Ostatnie tygodnie zmieniły diametralnie jej
życie. Przyjechała z tak wielkimi nadziejami, a teraz
opuszcza to miejsce ze złamanym sercem, które, jak
sądziła, może się nigdy nie wyleczyć.
Powinna znienawidzić Thada, ale jakoś obce jej by�
ło to uczucie. Nienawidziła tylko przeszłość, która ode�
brała mu zdolność ufania ludziom. Może przyjdzie kie�
dyś dzień, gdy Thad to pokona i znajdzie kogoś, z kim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl