[ Pobierz całość w formacie PDF ]

patrzyła na rozpromienioną przyjaciółkę, której życie do tej pory nie rozpieszczało. Kto jak kto, ale
ona naprawdę zasługuje na odrobinę szczęścia i spokoju. Powiada się, że Bóg nigdy nie zamyka
drzwi, nie otwierając nowych. Elizabeth coraz mocniej w to wierzyła.
Ani Petra, ani nikt ze Storligarden nie złożył życzeń młodej parze, co bardzo rozgniewało Elizabeth.
Co prawda Helenę w ogóle nie zwróciła na to uwagi, po-
157
chłonięta rozmową z innymi znajomymi, Elizabeth jednak nie mogła sobie darować, by nie podejść do
sąsiadki.
- Dzień dobry, Petro. Co u wąs? - zapytała.
- Jeszcze się pytasz? - odparła Petra i aż poczerwieniała na kościstej twarzy. - Kiedy człowiek znajdzie
się w potrzebie, nikt mu nie pomoże. Dziś się o tym przekonałam.
Elizabeth poczuła, jak serce jej wali ze zdenerwowania, ale odpowiedziała spokojnym głosem:
- Dziś do kościoła przyszli w większości ubodzy komornicy, a oni niewiele mają na zbyciu.
- Oni może mają niewiele, my jednak nie mamy niczego! - wycedziła Petra, mrużąc oczy.
Przypomina wronę, przemknęło Elizabeth przez myśl.
- A kiedy jeszcze mieliście wszystko, to nigdy nie odprawiliście z kwitkiem biedaków od drzwi?
Nie powinna była tego mówić, jednak nie zdołała się w porę ugryzć w język.
Przez moment zdawało się, że Petra wybuchnie, ona , jednak prychnęła pogardliwie:
- A więc to ma być zemsta?
- Ależ skąd. Biedacy po prostu nie mają się czym podzielić.
A gdy Petra milczała zaskoczona, Elizabeth ukłoniła się i pożegnała.
- Co mówiła Wiedzma? - zapytała Ane, ale Elizabeth zwlekała z odpowiedzią. Wolała, by ta krótka
wymiana zdań pozostała między nią a Petrą. Rzekła więc tylko na odczepnego:
- Mówiła o pogodzie i takie tam. Po czym wsiadła do bryczki.
155
Było dokładnie tak, jak chciała Helenę. Na przyjęciu weselnym zgromadzili się wyłącznie
mieszkańcy Dalsrud. Elizabeth, spoglądając na przyjaciółkę, myślała, że takiej pięknej jej jeszcze nie
widziała. I nie za sprawą sukni czy ładnie upiętej fryzury. To piękno promieniało z jej wnętrza. Zmiała
się radośnie, a z Larsem nie mogli wprost oderwać od siebie oczu. Pod stołem trzymali się za ręce i
szeptali sobie do ucha słowa przeznaczone wyłącznie dla nich dwojga.
Na obiad podana została pieczeń cielęca w brązowym sosie i ziemniaki. Gdy już wszyscy się najedli,
Kristian podniósł się, stukając w kieliszek.
- Pozwolę sobie wygłosić krótką mowę w związku z dzisiejszą uroczystością. Helenę! Twoja
obecność w Dalsrud przez wszystkie te lata była dla nas prawdziwą radością. Zawsze traktowałem cię
niemal jak siostrę, bo nigdy nie przyjmujesz z uniżoną pokorą poleceń gospodarzy, a zawsze mówisz
to, co myślisz. Bardzo to sobie cenię. Zapewne z tego właśnie powodu od razu zaprzyjazniłyście się z
Elizabeth, bo pod tym względem jesteście bardzo do siebie podobne. Dlatego Lars, ostrzegam cię, nie
będzie ci łatwo.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Elizabeth trąciła Kristiana w bok, udając obrażoną. Kristian
spoważniał i mówił dalej:
- Skoro już cię uprzedziłem, dodam jeszcze, że na Helenę zawsze możesz polegać, a ty Helenę zawsze
możesz liczyć na Larsa. Ale to już z pewnością wiesz. Ciebie, Lars, znam nieco krócej niż Helenę, ale
wiedz, że wszyscy cię tu od razu polubiliśmy.
Elizabeth spuściła wzrok i wychyliła mały łyk czerwonego wina. Kristian nie do końca mówił prawdę.
Dobrze pamiętała, jaki był zazdrosny o tego nowego parobka. Z pewnością już o tym zapomniał.
Ostatecznie nie ma sensu roztrząsać tego, co minęło.
159
- Na koniec chciałbym w imieniu swoim i Elizabeth podziękować wam, że zechcieliście pozostać w
Dalsrud. Nie ukrywamy, że bardzo was potrzebujemy. Dalsrud bez was nie byłoby takie samo.
Wzniesiono kolejny toast, ale Elizabeth wychyliła tylko maleńki łyczek. W głowie już jej szumiało od
nadmiaru alkoholu, ale za to myśli płynęły bardziej beztrosko. Kłopoty i zmartwienia gdzieś uleciały.
Lubiła ten stan.
Po skończonym deserze wszyscy podeszli do stołu z prezentami w sąsiednim salonie.
- Och, popatrz tylko - westchnęła Helenę, gładząc szafkę zrobioną przez Jensa. Otworzyła drzwiczki i
wyjęła obrus.
- Sama go wyhaftowałaś, Lino? - zapytała i nie czekając na odpowiedz, rozłożyła i podniosła wysoko.
-Jest śliczny, wykończony koronką i w ogóle. Bardzo, bardzo wam obojgu dziękuję.
- A to od Marii i ode mnie - odezwała się Ane, wskazując na cztery filiżanki z podstawkami.
- Razem kupiłyśmy w sklepie. Helenę zalśniły oczy.
- Och nie, po co wydajecie swoje pieniądze!
- Bzdura - prychnęła Maria. - Peder w sklepie ma ich więcej, więc możecie sobie zażyczyć dodatkowe
w prezencie na Boże Narodzenie.
- Jest ich akurat tyle, że wystarczy, kiedy przyjdziecie do nas na kawę - orzekł Lars i mrugnął do Ane.
Helenę przeczytała kartkę.
- To od Bergette - wyjaśniła, podnosząc duży półmisek z białej ceramiki w niebieskie kwiatki. - Pasuje
do filiżanek! Ależ ona miła. Przysłała prezent, mimo że nie była zaproszona. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl