[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jedynym lekarstwem była mieszanka ciężkiej pracy i dobrego
piwa. Miał trzydzieści lat i jedną trzecią część życia spędził,
starając się odkupić swoje grzechy.  Wezmy się za robotę.
Matt odrzucił serwetkę i wstał od stołu. Nie mógł się wprost
doczekać, by zburzyć stare ściany i postawić nowe. By zacząć
nowe życie.
ROZDZIAA SZÓSTY
Z młotkiem w dłoni i trocinami we włosach, nowe życie Katie
okazało się ciężką harówką. Stare deski były ciężkie, a nowe
jeszcze cięższe. Gdy słońce wzeszło wyżej i ogrzało powietrze,
praca przy domu Marta zamieniła się w intensywny trening. Ból
ramion i pleców, spalona skóra na nosie.
Ale Katie wcale to nie przeszkadzało. Z każdą chwilą
wzmacniała się więz między nią a Mattem i była pewna, że to nie
jej wyobraznia. Choć oznajmił, że nie interesuje go prawdziwy
związek, Katie zaczęła snuć fantazje o czymś o wiele
poważniejszym niż pocałunek w sklepie.
 Au!  Odskoczyła od ściany, z czerwonym śladem na palcu.
Niewinnie wyglądający kawałek drewna kryl w sobie diabelską
złośliwość. Wszystko przez to, że rozpraszały ją myśli o Matcie.
 Daj, zobaczę.  Matt wziął ją za rękę. Przez cały ranek
przydarzały się im przelotne dotyki, przypadkowe lub celowe,
jakby wspólna praca zbliżyła ich do siebie.
Drzazgi też.
Matt delikatnie uniósł jej palec do światła i zbadał cienki
odprysk drewna wystajÄ…cy z kciuka.
 Niedobrze. Ale nie tak zle jak ostatnio.  Uśmiechnął się.
Ostrożnie wyciągnął drzazgę szczypcami, jak poprzednie trzy.
Potem uniósł rękę dziewczyny do ust i pocałował czerwony ślad, a
jej serce na moment przestało bić, tak jak poprzednio.
Tym razem jednak Matt nie wypuścił jej dłoni i nie wrócił do
pracy.
 Może to nie był dobry pomysł?
 Co takiego?
 %7łebyś mi pomagała. Wciąż doznajesz jakichś urazów. 
Pocałował jej dłoń i żar przeszył jej skórę.  Co jakieś pięć
sekund.
 Nie ma sprawy.
 Właśnie, że jest. Nie chcę cię narażać.
 To tylko drzazgi. W kwiaciarni bez przerwy kłuję się kolcami
róż. Poradzę sobie.
 Z pewnością  powiedział.  Jednak myślę, że zasługujesz na
odrobinę c. t. za swój trud.  Pochylił głowę, a jego usta krążyły
nad jej wargami. Czekała. Pożądanie narastało z każdą sekundą. 
Czułej  wziął głęboki oddech  troski...
Pragnęła go. Jego pocałunków, pieszczoty rozpalonej skóry.
Zdobyła się na niezwykłą odwagę i uniosła głowę, a gdy ich usta
zetknęły się, jęknął głośno. Poczuła przeszywającą falę żaru,
dziesięć razy silniejszą niż wtedy, w sklepie. Oplotła go
ramionami i stanęła na palcach, by dostać więcej. Czulą bicie jego
serca zlewające sięz rytmem jej pulsu. Rozchyliła wargi,
zdumiona, że coś równie banalnego jak pocałunek może być tak
niesamowicie cudowne.
 Katie, Katie, Katie  wymamrotał cicho.  Powstrzymywałem
się przez cały dzień.
 Niepotrzebnie.  Mówiła prawdę. W tej chwili wszystkie jej
obawy gdzieś znikły.
 Do diabła!  Przytulił ją mocno do siebie, a ona przywarła
biodrami do niego, pragnąc, tęskniąc, instynktownie szukając
tego, czego nigdy dotąd nie zaznała.
 Widzę, że znalazłeś niezły sposób na spędzanie czasu. Męski
głos przeszył powietrze niczym brzytwa. Katie odskoczyła od
Matta i odwróciła się, przeklinając w duchu niewczesne najście.
Wysoki, starszy mężczyzna  typ, który nawykł do posłuchu 
wpatrywał się w dziewczynę niczym jastrząb w biedną mysz. Jego
ciemnoszary garnitur, doskonale skrojony i dopasowany, był
dziełem najlepszych projektantów t krawców. Nawet pokryte
warstwą kurzu buty nie pochodziły z tej strony Atlantyku.
 Witaj, ojcze  powiedział Matt.  Co za przyjemna
niespodzianka.
Zatem to był Edward Webster. Wyglądał dokładnie tak, jak go
sobie wyobrażała.
 Katie, to mój ojciec, Edward.  Matt wziął ją za rękę.  To
jest Katie Dole, tato... moja...
Dziewczyna. Udawana narzeczona. Miłość mojego życia.
Przychodziło jej do głowy mnóstwo określeń, ale widać Matt nie
był telepatą.
 ... przyjaciółka  dokończył.  Bliska przyjaciółka.
 To widać  odparł Edward sucho.  Już z daleka  chrząknął.
 Wpadłem, by sprawdzić, co porabiasz. Matka mówiła, że
przebudowujesz dom. Zastanawiałem się, po co lo robisz.
 Muszę gdzieś mieszkać.
 Dlaczego tutaj?
 Bo przypadkiem jestem właścicielem.
Edward rozglądał się uważnie. Następnie chwycił jeden ze
stempli i potrząsnął mocno, sprawdzając wytrzymałość.
 I zamierzasz to wszystko zrobić sam?
 Katie mi pomaga.
Spojrzenie Edwarda wyrażało dosadną opinię na temat
kwalifikacji dziewczyny.
 No i?
 Moja ekipa będzie tu w przyszłym tygodniu. Wykańczają
dwa domy, które kupiłem w zeszłym roku.
 Kupiłeś? Twoja ekipa?
 Moja firma niezle sobie radzi, tato.
 Nie wiedziałem.
 Nigdy nie pytałeś.
 Nie spodziewałem się...
 Ze stać mnie na coś więcej poza piciem i wszczynaniem
burd?
 Cóż...
Katie widziała, że obaj mężczyzni znalezli się w impasie, obaj
sztywni i nieugięci, uparci. Ze stosu w rogu chwyciła jedną z
nowych calówek i zaczęła ją ciągnąć w puste miejsce.
 Katie, co robisz?
 Koniec fajrantu, bo nigdy nie skończysz.  Po dwóch
godzinach pracy z Mattem już załapała budowlany żargon.
Jeszcze godzina, a zacznie nosić pas z narzędziami i trzymać
gwozdzie w ustach.  Przyniósł pan młotek?  zwróciła się do ojca
Matta z uśmiechem.
 Młotek?  Edward uniósł brwi.
 Skoro już pan tu jest, mógłby pan pomóc.  Katie schyliła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl