X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Od razu polubiła tę niezbyt ładną, choć nadzwyczaj
elegancką kobietę.
- Nie wiem, czy temu podołam. - Gospodyni zro�
biła przerażoną minę, która rozśmieszyła nawet He-
ster. - Rokeby sprecyzował swoje życzenia dotyczą�
ce ciebie, prawda?
- Tak, madame.
Lady Hartfield roześmiała się.
- Moja droga, obiecuję, że nie rzucę cię lwom na
pożarcie. Będziesz miała przy sobie pannę Tempie
oraz mnie. Wystraszymy każdego, kto nie będzie ci
się podobał.
- Jest pani bardzo uprzejma, madame - odpowie�
działa bez entuzjazmu Hester, wpatrując się w dywan.
Lady Hartfield spojrzała pytająco na Elinor.
- Mamy jeszcze dwa miesiące do debiutu - kon�
tynuowała. - Musimy oczywiście uzupełnić twoją
garderobę. Czy pan Charlbury zgodzi się nam towa�
rzyszyć? Chętnie widywałabym go częściej.
- Och, madame, naprawdę? On jest taki miły. Je�
stem pewna, że pani też go polubi. - Hester ożywiła
się od razu. - Myślałam, że może będzie pani uważa�
ła, że to nie wypada, by nas odwiedzał.
- Wielkie nieba, dziecko! Dlaczego miałabym
tak sądzić? Z takim przystojnym mężczyzną u bo�
ku będziemy budziły zawiść każdej kobiety w Lon�
dynie.
Hester uśmiechnęła się z wdzięcznością, ale napię�
cie, które jej nie opuszczało od chwili przybycia do
nowego domu, spowodowało, że wyglądała bardzo
blado.
- Ale ja tutaj gadam, a pewnie jesteście bardzo
zmęczone po podróży - ciągnęła lady Hartfield. -
Royston pokaże wam pokoje. Musicie mi jednak wy�
baczyć. Mam wieczór zajęty i nie mogę zmienić pla�
nów. Pozostawię was własnemu losowi. Kolację po�
dadzą o ósmej; zjecie ją beze mnie.
Elinor błogosławiła ją za delikatność i wyczucie
sytuacji, słusznie przypuszczając, że nieobecność go�
spodyni została zaaranżowana. Zdała sobie sprawę,
że Rokeby musiał coś wspomnieć o kompleksach He�
ster i jej nieśmiałości wobec obcych. Czymkolwiek
jednak się kierowała lady Hartfield, na pewno była
im życzliwa.
- No i co, moja panno? - zapytała Elinor, gdy zo�
stały same. - Nie zdołasz polubić lady Hartfield?
Hester zarumieniła się i potrząsnęła przecząco
głową.
- Już ją polubiłam - oświadczyła. - Jest zupełnie
inna, niż sobie wyobrażałam.
- Podobnie jak ja - przyznała Elinor. - Myślę, że
będziemy dobrze się tu czuły, prawda?
- Och, tak... - Hester zawahała się. - Ona uważa,
że pan Charlbury jest przystojny, prawda? Nigdy
wcześniej o tym nie myślałam.
- Istotnie nie ma rogów i trzeciego oka pośrodku
czoła.
Hester roześmiała się.
- Panno Tempie, znów żartuje sobie pani ze mnie.
Myślę... że on jest naszym przyjacielem.
- I to dobrym. Sądzę, że przyjemnie spędzimy tu
czas. Czekają nas spacery i zwiedzanie zabytków.
- On powiedział, że będą puszczać balony. - He�
ster aż westchnęła z podniecenia. - Oczywiście to za�
leży od pogody i będzie trzeba poczekać może nawet
do lata.
Po kolacji Hester położyła się i natychmiast za�
snęła.
Elinor usłyszała ciche pukanie do drzwi. Na kory�
tarzu stała lady Hartfield.
- Czy śpi?
Elinor skinęła głową.
- Bardzo długo myślałam o tym biednym dziecku.
Czy poświęci mi pani kilka minut?
Elinor poszła za nią do pięknego buduaru w końcu
korytarza.
- Myślę, panno Tempie, że mamy przed sobą cięż�
kie zadanie. - Lady Hartfield zamknęła drzwi.
Elinor spojrzała na nią z drżeniem, gotowa natych�
miast bronić swojej wychowanki.
- Niech się pani nie denerwuje. - Lady Hartfield
uśmiechnęła się lekko. - Mam zamiar zrobić dla He-
ster wszystko, co tylko będę mogła, ale chętnie usły�
szę pani zdanie na ten temat.
Elinor uspokoiła się od razu.
- Hester traci pewność siebie w towarzystwie ob�
cych - przyznała z ociąganiem. - W szkole nie miała
lekkiego życia. Jest pełna rezerwy i widzi pani... nig�
dy nie była ładną dziewczyną.
Lady Hartfield oparła się plecami o krzesło, ba�
wiąc się wachlarzem.
- Właśnie to zdecydowało, że zgodziłam się na tę
opiekę.
- Dlaczego, madame? - Elinor była zaskoczona.
- Och, pewnie pani nigdy tego nie zrozumie. Mó�
wią, że uroda przemija, lecz każda kobieta marzy
o takim darze natury. Niech pani spojrzy na mnie,
panno Tempie. Gdy byłam dzieckiem, przezywano
mnie  tyczką".
- Ależ, madame... pani jest tak...
- Elegancka, moja droga? Francuzi używają na to
terminu une jolie laide, który jest prawie nieprze�
tłumaczalny, a według mnie znaczy tyle co piękna
brzydula.
Elinor siedziała cicho. Nie wiedziała, co odpo�
wiedzieć.
- Marcus niepokoił się o Hester - mówiła dalej
starsza pani. - Błagał, żebym wzięła na siebie odpo�
wiedzialność za jej życie, ale nie mogłam tego uczy�
nić. Z wielu względów nie mogłam. Poza tym, moje�
mu siostrzeńcowi dobrze zrobi troszczenie się o ko�
goś innego, a nie tylko o siebie.
- Lord Rokeby troszczy się o swoich ludzi. - Ku
własnemu zdumieniu Elinor wzięła w obronę Marcusa.
- Mam nadzieję. To jego obowiązek. Słyszałam
również, że jego majątek prowadzony jest wzorowo,
ale to zupełnie inna sprawa, nie uważa pani? Marcus
zna moje poglądy. Najwyższy czas, żeby się ustatko�
wał i znalazł sobie żonę.
- Och, madame, chyba nie myśli pani o Hester?
- Nie była to taktowna uwaga, ale lady Hartfield nie
przyjęła jej zle.
- Oczywiście, że nie! Trudno byłoby znalezć
dwoje ludzi bardziej do siebie nie pasujących. Proszę
się nie niepokoić o Hester, moja droga. Widzę, że jest
pani bardzo do niej przywiązana. Hester nie może być
zmuszona do czegoś, co byłoby wbrew jej woli, ale
nie stanie jej się krzywda, gdy w ciągu kilku miesięcy
nabędzie trochę pewności siebie i wypracuje własny
styl.
- To całkiem słuszne. Uważam jednak, że nie
można mieć nadziei na zrobienie z niej eleganckiej
kobiety... to znaczy... myślę, że nigdy nie będzie
wyglądała tak jak pani.
- I bardzo dobrze. Sztuka opiera się na oryginal�
ności. A teraz, panno Tempie, proszę mi powiedzieć,
czy ma pani do mnie choć trochę zaufania?
Elinor uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością.
- Lady Hartfield, szkoda, że nie pani jest opiekun�
ką Hester.
- Moja droga, to nie byłoby możliwe, ponieważ
jestem kobietą. Z jakichś powodów, znanych tylko
sądom, kobiety są gorszymi istotami, niezdolnymi do
kierowania własnymi sprawami ani sprawami innych.
Tylko gdy któraś z nas owdowieje, zyskuje trochę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl