[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Przepraszam - wyjÄ…kaÅ‚a. ZastanawiaÅ‚a siÄ™, w któ­
rym to momencie siedzenia stały się takie wąskie,
powietrze tak gęste, a Stephen tak olbrzymi.
Zciągnął surowo usta i puścił rękę Janet.
- Mam już matkę i na pewno nie jest mi potrzebna
jeszcze jedna siostra.
- Przepraszam. To było takie odruchowe działanie.
UPOJNE NOCE " 55
CzuÅ‚a, ze na jej policzki wypÅ‚ywa rumieniec. Od­
wróciła głowę do okna, by Stephen nie widział jej
twarzy. Skrzyżowała nogi, odsuwając się od niego jak
najdalej. Jednak w tej nowej pozycji dotykali siÄ™
biodrami i Janet jeszcze intensywniej czuła ciepło jego
męskiego ciała.
Na ulicy młoda kobieta, uczesana w warkoczyki
przyozdobione koralikami, sprzedawaÅ‚a rożki z loda­
mi polanymi syropem. Wokół pojemnika z syropem
unosił się rój małych pszczół, ale kobieta nie zwracała
na to uwagi i tylko gdy jakiś owad podleciał za blisko
jej twarzy, machała ręką.
Janet podziwiała energię i wytrwałość pszczół.
W pewnym momencie poczuła dotyk ręki Stephena.
Powoli odwróciła głowę i spotkała wyczekujący
wzrok, spojrzenie ciepÅ‚e, a uÅ›miech zaskakujÄ…co Å‚a­
godny.
- Bardzo się cieszę, że nie jesteś moją siostrą
- powiedziaÅ‚, a potem pochyliÅ‚ siÄ™ i musnÄ…Å‚ jÄ… przelot­
nie wargami.
Ja też się cieszę, pomyślała i przeszedł ją dreszcz.
Zawsze chciaÅ‚a mieć brata, ale na bajecznych Wy­
spach Karaibskich przystojny atleta siedzÄ…cy.obok
przywodził raczej myśli o kochanku niż o bracie. Janet
czuła, że dopływa do wyspy swych własnych fantazji.
Do muzyki buchajÄ…cej z gÅ‚oÅ›ników doÅ‚Ä…czyÅ‚ war­
kot silnika. Kołysząc się i trzęsąc, autobus ruszył
z postoju. Janet straciła na chwilę równowagę
i schwyciÅ‚a za oparcie przed niÄ…. Przy każdym pod­
skoku autobusu jej biodra ocierały się o biodra
Stephena.
- Czy teraz nie urażasz sobie nogi?
- Nie, ale okropnie mnie swędzi.
- Dobrze zrobiłeś, że kupiłeś szorty.
56 " UPOJNE NOCE
O, tak, bardzo dobrze, pomyślał. Teraz każdy na
Barbados bÄ™dzie mógÅ‚ podziwiać ranÄ™ na nodze Ste­
phena Dumonta. Może jednak skończy się wreszcie to
piekielne swędzenie.
- Nie uda ci się podsłuchiwać rozmów - stwierdził.
WsiadÅ‚o tylko dwóch pasażerów, którzy zajÄ™li miej­
sca z dala od Stephena i Janet.
- Możemy po prostu podziwiać widoki - powie­
działa.
Kilka minut pózniej westchnęła gwaÅ‚townie z prze­
rażenia, gdy autobus omal nie otarł się o ciężarówkę.
- I kto tu mówił o podziwianiu widoków? - kpił
sobie Stephen.
- Nie mogę się przyzwyczaić do lewostronnego
ruchu - odparła. - A poza tym drogi tu takie wąskie.
Autobus zatrzymał się na pierwszym ze swych
licznych przystanków. Dwóch pasażerów wysiadło,
a wsiadÅ‚o kilku nowych, w tym trójka dzieci w mun­
durkach szkolnych.
- Popatrz. SkoÅ„czyÅ‚y siÄ™ chyba lekcje - powiedzia­
ła Janet. - Czyż to nie miłe dzieci? Czytałam, że
rząd barbadoski wprowadził w szkołach mundurki,
żeby w klasach nie było różnicy między biednymi
i bogatymi.
Autobus przystanął znowu. Wyszła jedna osoba,
a wsiadÅ‚o kilkunastu uczniów w mundurkach. Chicho­
tali i rozmawiali ze sobą. Dwóch chłopców poszło na
tył autobusu. Przeskakiwali nad chorą nogą Stephena
jak plotkarze. Stephen odruchowo się skulił, a Janet
równie odruchowo schwyciła go za ramię.
- To był błąd - przyznała. - Czy chcesz, żebyśmy
wysiedli na następnym przystanku i złapali taksówkę?
- Co? Właśnie kiedy wreszcie możemy podsłuchać,
co mówią tubylcy?
UPOJNE NOCE » 57
Na następnym przystanku znów wsiadło kilkunastu
uczniów i kierowca puścił muzykę jeszcze głośniej, by
mogła się przebić przez ożywione rozmowy dzieci,
które po całym dniu w szkole tryskały teraz energią.
Trzech chłopców, przeskakując nad nogą Stephena,
ruszyÅ‚o ku tylnym siedzeniom, które najprawdopodo­
bniej były honorowym miejscem dla szkolnych zawa-
diaków. Kolejny, czwarty chłopiec zle ocenił odległość
i zawadził butem o nogę Stephena.
Ten syknął i schwycił swą nogę obronnym gestem.
Dzieciak zamarł z przerażeniem w oczach, podczas gdy
Stephen mamrotał przekleństwa w dwóch językach.
W końcu skinął dłonią i szorstko powiedział:
- W porzÄ…dku.
Chłopiec z ulgą uciekł na tylne siedzenie.
- Bardzo boli? - spytaÅ‚a Janet, przekrzykujÄ…c ha­
Å‚as w autobusie.
- Teraz już nie muszÄ™ siÄ™ tak martwić o to swÄ™dze­
nie. - Popatrzył na nią wilkiem.
- Tak mi przykro, Stephen. Powinniśmy...
- Tylko nic nie mów.
Przybliżył swą twarz ku jej twarzy. W oczach miał
dzikie błyski i Janet cofnęła się pod samo okno. Nagle
uÅ›wiadomiÅ‚ sobie, jak niedorzeczna jest ta caÅ‚a sytua­
cja, chrząknął niezadowolony i odchylił się na oparcie
fotela.
Autobus zatrzymał się.
- Chciałbyś wysiąść? - spytała Janet.
- Nie. Chyba jesteśmy już blisko Rockleya.
- Możemy zamienić siÄ™ miejscami - zapropono­
waÅ‚a. Stephen uniósÅ‚ pytajÄ…co brwi, starajÄ…c siÄ™ zro­
zumieć, co mówi. - Zamienić siÄ™ miejscami - powtó­
rzyła głośniej. - Gdy usiądziesz przy oknie, twoja
noga będzie bezpieczniejsza.
58 " UPOJNE NOCE
Zamieniali się miejscami, gdy do autobusu weszło
z tuzin uczniów ubranych w mundurki innego koloru.
Teraz prawie wszystkie miejsca były zajęte. Niektórzy
uczniowie woleli stać i kołysali się w rytm muzyki.
Autobus pękał w szwach. Hałas i upał sięgnęły
zenitu. Janet robiła co mogła, by nie zawadzić o nogę
Stephena, gdy tłum w rytm muzyki zakołysał się w jej
stronÄ™.
- Jak przyjemnie podsłuchiwać ludzi! - krzyknął
Stephen prosto do jej ucha.
Popatrzyła na niego ze złością, ale on zaśmiał się
i wyciągnął ramię na oparcie jej fotela. Odprężyła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl