[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzą jej rodzinne tajemnice, więc tylko bąknęła:
-Co?
Garret odczekał dłuższą chwilę.
- Rubinowy naszyjnik.
Rosalyn zakrztusiła się herbatą. Zaczęła gwał
townie kaszleć i łapać powietrze. Christian zerwał
się z krzesła i kilka razy mocno klepnął ją po ple-
164
cach. Gdy wytarła załzawione oczy i odstawiła ku
bek na stół, wrócił na swoje miejsce.
Nagle zesztywniała. Stopniowo przypomniały
się jej wiele mówiące drobiazgi. Christian pytał ją
o testament Callie. Podsunął myśl, żeby ukrytym
skarbem" zapłaciła za zgubione perły. Wpadł
w złość, kiedy napomknęła o walentynce, bo nie
wiedział, że jest ozdobiona rubinami...
Wzięła głęboki oddech i spojrzała na swojego"
pana Browna, obecnie Christiana Garreta. KÅ‚am
cę i złodzieja. Cynicznego uwodziciela.
- Ty wziąłeś perły!
Mężczyzna skinął głową z kamienną miną. Jeśli
miał jakieś sekrety, ukrywał je pod opuszczonymi
powiekami.
Rosalyn odwróciła wzrok. Serce ścisnęło się jej
z żalu. Do oczu napłynęły łzy, ale twardo posta
nowiła, że się nie rozpłacze. Niestety nic nie mo
gła poradzić na zachrypnięty głos.
- Wszystko sobie zaplanowałeś, prawda? Mia
łeś nadzieję, że kiedy nie znajdę pereł, przyjdę do
ciebie. Zamierzałeś mi doradzić, żebym zapłaciła
pannie Howland skarbem", i sądziłeś, że wtedy
powiem ci o rubinach.
Milczenie potwierdziło słuszność domysłu.
Niech go diabli! Niech go piekło pochłonie!
- Gdy ani słowem nie wspomniałam o rubinach,
przysłałeś Willisa z perłami, które jakoby znalazły
się w dorożce. Tymczasem ty je wziąłeś, udając, że...
165
Ból nie pozwolił jej mówić dalej.
- Nie udawałem.
Mięśnie szczęk Garreta napięły się wyraznie.
Rosalyn parsknęła śmiechem i ku własnej satysfak
cji zobaczyła, że szyja i twarz Christiana pokrywają
się rumieńcem. Dobrze! Ale to jeszcze za mało.
- Jak daleko sięgał twój plan? Czekałeś, aż
w końcu ci ulegnę i będziesz mógł się zabawić?
Musi wiedzieć, nawet gdyby odpowiedz miała
ją zabić.
Christian wstał od stołu i podszedł do ciepłego
pieca, jakby zmroziły go jej słowa.
- Nie kierowałem się wyrachowaniem. Napraw
dę mi na tobie zależy, Rosalyn.
Dziewczyna zaśmiała się drwiąco.
- Nie wierzÄ™, panie Garret.
Mężczyzna skrzyżował ramiona. Pod koszulą wy
raznie zarysował się szeroki tors. Rosalyn opuściła
wzrok Niedawno dotykała tej twardej piersi, czuła,
jak napinają się mięśnie. Zła na siebie, skupiła uwa
gę na misternym wzorze chińskiego kredensu Callie.
- To prawda.
Dziewczyna próbowała nie słuchać głębokiego
głosu, którym mężczyzna znowu usiłował zwabić
ją w sieć. Tym razem mu się nie uda. Ona tak
szybko nie zapomni upokorzenia. Już wie, że dla
Christiana Garreta była marionetką, a ich znajo
mość grą. Na pewno dobrze się bawił!
Musi jeszcze zadać mu jedno pytanie... Nie, trzy.
166
Potem każe panu Garretowi-Brownowi iść do diabła.
- Dlaczego ten naszyjnik jest dla ciebie taki waż
ny? Przez wiele lat znajdował się w posiadaniu Cal-
lie. Po co zadałeś sobie tyle trudu, żeby go odzyskać?
I dlaczego ja? O to jednak nie spytała. Czyżby
Callie wspomniała w listach, że zostawi jej rubi
ny? Nie, ponieważ napisałaby również, że rodo
we klejnoty zdobiÄ… teraz walentynkÄ™. Poza tym
Rosalyn znała wszystkie listy na pamięć, bo sama
je pisała pod dyktando.
Christian przeczesał rękami włosy i zmarszczył
brwi, jakby nie był pewien, co odpowiedzieć.
- Należy do mojej babki. To ona chce go odzyskać.
Dziewczyna uniosła brwi w ironicznym grymasie.
- Chce go odzyskać.
Zrozumiałe. Pod warunkiem, że to prawda.
Nie wierzyła Christianowi Garretowi. Uważała
go za chciwego człowieka, który pewnie posiada
więcej pieniędzy, niż będzie w stanie wydać
przez całe życie, ale jest zachłanny jak dziecko.
KiedyÅ› zje wszystkie cukierki i rozchoruje siÄ™.
Miała taką nadzieję.
- Sądzisz, że ja zatrzymałam naszyjnik?
Mężczyzna wyprostował się, schował ręce do
kieszeni i spojrzał na nią wyzywająco.
- Nie ma go tutaj ani u pana Toombsa.
Prawie oskarżenie, pomyślała Rosalyn. Z wolna
ogarniała ją wściekłość.
- Podejrzewasz, że ukradłam rubiny?
167
[ Pobierz całość w formacie PDF ]