[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jasne.
Zawór działał jak złoto. Po chwili byli ju\ wysoko. Cygańskie obozowisko malało, a\
wreszcie znikło za horyzontem. Semen rozło\ył skórę na pryczy. Faktycznie prezentowała się
rewelacyjnie. Słońce zaszło powoli.
Jakub polał do szklanek kupionego w obozie cygańskiego bimbru, zagryzli szaszłykami. Na
niebo powolutku wypełzł okrągły, pyzaty księ\yc.
- Pełnia dziś - zagaił egzorcysta. - Dobrze, \e jesteśmy kilometr nad ziemią, bo w tych
bałkańskich krajach masa jest rozmaitej gadziny, co tylko czeka na takie noce... A i okna
mo\e warto zamknąć, bo jeszcze coś znowu wleci.
- Ale futerko piękne. - Kozak gładził nabytek. - Nieczęsto dziś takie mo\na zdobyć. Ile to ju\
lat wilka w wojsławickich lasach nie widziałem? Będzie ze trzydzieści...
- Wilki są pod ochroną, nie powinieneś tego kupować - wtrącił Piotruś.
- Ty nie bądz taki ekolog - parsknął Jakub. - Wilki są po to, \eby je widłami zaciukać, i tyle.
- Ale mało ich zostało.
- Wampirów mniej, a jakoś ręka ci nie drgnęła.
- Typowa podwójna moralność - zdiagnozował kozak surowo. - Szkodniki się tępi i tyle.
- Ale wilki są potrzebne w ekosystemie! A przez takich jak wy niedługo w ogóle wyginą... 
tłumaczył chłopiec.
- To i dobrze, bezpieczniej będzie po lasach drewno nocami kraść i krowy na lewo wypasać.
A i sarenek do skłusowania dla nas więcej zostanie  zarechotał Jakub.
W tym momencie blady promień księ\ycowego
światła liznął posłanie. Coś trzasnęło. Sierść wylazła momentalnie z futra i teraz fruwała w
postaci kłaków po wnętrzu gondoli.
- O kurde - sapnął kozak, widząc rozciągniętą na pryczy skórę, zdartą ewidentnie z człowieka.
- Co to jest, do diabła?!
- Ale cię w jajo zrobili - chichotał jego przyjaciel. -Futro z wilkołaka ci wcisnęli.
- Co?!
- Nie łam się, rano znowu będzie wilcze!
- Do diabła! - Semen otworzył okno i wywalił nabytek. - A mówiłem, \eby tej zakichanej
nacji nie ufać. Toście się od razu z nimi pobratali, a ja durny te\ uwierzyłem, \e są w
porządku. Ocyganili mnie jak trzeba, dranie! Całe szczęście, \e przynajmniej zapłaciłem im
fałszywą dziesięciorublówką...
Piotruś i jego pradziadek ryknęli serdecznym śmiechem.
Jakubowy prawnuk obudził się lekko zmarznięty, na tej wysokości nawet pod grubym
polarowym kocem było zimno. Semen w skórzanej lotniczej kurtce stał za sterem.
- Gdzie jesteśmy? - wymamrotał chłopiec.
- Nad Bułgarią. Przeskoczymy za tamtą górkę, tam jest baza sterowców, zatankujemy paliwo
i uzupełnimy wodór, bo jednak coraz więcej ucieka.
- Baza sterowców?!
- Co więcej, niemiecka... Odczep oznaczenia i zastąp nowymi. - Wskazał Piotrusiowi
skrzynkÄ™.
Chłopak otworzył i na widok spoczywających w pudle przedmiotów szczęka opadła mu
lekko. W ciągu następnych dwudziestu minut w miejsce carskiego orła pojawił się pruski.
Semen zało\ył błękitny niemiecki mundur i przyozdobił głowę pikielhaubą.
- Sądzisz, \e ta baza ciągle istnieje? - powątpiewał Piotruś. - Minęło sporo czasu.
- Na mojej mapie figuruje jako obiekt militarny w stanie wieczystej gotowości. Ktoś z obsługi
powinien czekać. Stań za sterem.
Zaraz te\ obudził się Jakub. Semen wyjął sekstans, przeprowadził obliczenia, potem pochylił
siÄ™ nad mapÄ….
- Dwa obroty w lewo - polecił kozak. - Dodaj trochę gazu.
- Paliwa została ju\ tylko rezerwa - zaraportował chłopiec, patrząc na mechaniczny wskaznik.
- Z olejen te\ kiepsko, lewy silnik coÅ› siÄ™ grzeje.
- Spokojnie, to nie więcej ni\ kilka kilometrów. Nawet siłą rozpędu dociągniemy...
Niebawem ich oczom ukazała się niewielka, le\ąca w dolinie wioska. W jej środku sterczała
ku niebu zrujnowana kamienna wie\a. Na stoku wzgórza widniały fundamenty kilkunastu
hangarów.
- Trochę to zapuszczone - stwierdził Jakub. - Chyba dawno nikt nie wpadł tu na inspekcję.
- To maskowanie. - Semen pogardliwie wydÄ…Å‚ wargi.
Zręcznie przybił gondolą do zdezelowanego pomostu. Piotruś wyskoczył i zało\ył cumy na
kamienne pachołki. W dole pod wie\ą zebrała się ju\ chyba cała
wieÅ›.
- Zostań tu na stra\y - polecił kozak. - Ja z Jakubem pójdziemy pogadać. Zbiorniki mamy
niedu\e, więc pilnuj wskaznika, \eby nie przelali, jak zaczną pompować
benzynę. Przy napełnianiu balonetów wodorem ci pomogę- - I ruszyli po wyszczerbionych,
krętych schodkach na dół.
- Nie podoba mi się to - mruknął Jakub. - Powinni wysłać od razu techników na górę,
rozwijać wę\e, puścić w ruch wytwornicę wodoru... A oni stoją jak kołki.
- Osiemdziesiąt lat minęło - uspokoił go przyjaciel. - Nic dziwnego, \e rutyny brak. Zdą\yli to
i owo zapomnieć. Z pewnością od bardzo dawna nie widzieli sterowca...
- Chyba raczej nigdy w \yciu - Jakub bywał czasem nieco sarkastyczny.
- Spokojnie, zaraz im wszystko przypomnimy... Semen wyszedł na podest przed wie\ą.
- Kto tu dowodzi?! - krzyknął po niemiecku, biorąc się pod boki. - Baczność!
Odpowiedziało mu zdumione spojrzenie kilkudziesięciu par brązowych bułgarskich oczu.
Miejscowi wieśniacy, ubrani w lniane koszule lub koszulki polo, palili papierosy w fifkach i
wymieniali między sobą uwagi w tubylczym narzeczu.
- Jestem sołtysem. - Przed gromadę wystąpił za\ywny mę\czyzna w garniturze. - Kim
jesteście i w czym mo\emy pomóc? - Mowa Goethego w jego ustach brzmiała jak odtwarzana
ze zdartej płyty, ale od biedy dało się zrozumieć.
- Musimy zatankować sterowiec - wyjaśnił Semen. - Trzysta litrów benzyny lotniczej i około
pięciu tysięcy metrów sześciennych wodoru. Potrzebujemy ze dwadzieścia litrów oleju
silnikowego. Czy macie mo\e azotan srebra?
Eeee... - uczenie odpowiedział lokalny dygnitarz. - To ja zadzwonię do siedziby okręgu.
- Nasza misja jest ściśle tajna, w dodatku spieszy nam się! - huknął Semen. - Przez waszą
opieszałość nasze cesarstwo mo\e przegrać wojnę... - tu spostrzegł, \e ciut się zagalopował, i
zamilkł.
Sołtys wyjął komórkę i wystukał jakiś numer. Przez tłum przepchnęli się dwaj bułgarscy
milicjanci. Jakub skrzywił się w duchu: z mordy przypominali jako \ywo Birskiego i
Rowickiego.
- Oka\cie dokumenty, obywatele - za\ądał wy\szy po rosyjsku.
- Paszoł, dumki
- Ten ich sterowiec widziano w nocy, jak przekraczał nielegalnie granicę. - Sołtys zakończył [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl