[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niÄ™ i urwÄ™ haczyk.
Zamienił się w żarłoczną piranię, skoczył do wody, zerwał haczyk i znów odzyskał
dawną postać o jakieś półtorej mili w dół rzeki w miejscu zwanym Studnia Zliwca, gdzie
leżały głazy pokryte czerwonymi znakami pisma Fenicjan, wyrwał haczyk z gardła bardzo
zadowolony, bo teraz mógÅ‚ już Å‚owić wszystkie ryby corimã piraiba aruana pirara piaba.
Obaj bracia właśnie mieli odejść, gdy usłyszeli, jak Anglik mówi do Urugwajczyka:
Co ja teraz pocznę? Nie mam już haczyka, połknęła go pirania. Przyjacielu, idę do
twojego kraju.
Wówczas Macunaima uczynił zamaszysty gest oboma ramionami i krzyknął:
Zaczekaj trochÄ™, bladolicy!
Anglik odwrócił się i Macunaima ot tak, dla hecy, zamienił go w maszynę-London
Bank.
NastÄ™pnego dnia oznajmiÅ‚ braciom, że idzie Å‚owić wielkie ryby w kanale Tietê. Maana-
pe uprzedził go:
Nie idz tam, bohaterze, bo spotkasz starą Ceiuci, żonę olbrzyma. Ona cię zje!
Kto żeglował aż do Cachoeiry, piekła się nie boi! wykrzyknął Macunaima i tyle
go widziano.
Jak tylko wlazł na pomost obserwacyjny i zarzucił wędkę, pojawiła się stara Ceiuci,
żeby łowić siecią. Potwora ujrzała cień Macunaimy odbity w wodzie, szybko zarzuciła siatkę,
ale złowiła tylko cień. Bohaterowi nawet nie chciało się z tego śmiać, bo trząsł się ze strachu,
więc niby to przyjaznie powiedział:
Dzień dobry, babciu.
Starucha uniosła głowę i spostrzegła Macunaimę wysoko na pomoście.
Chodz no tutaj, wnuczusiu.
- Nie pójdę.
No to poślę po ciebie szerszenie...
Tak też zrobiła. Macunaima ułamał gałąz pataqueiry i pozabijał szerszenie.
Schodz, wnuczku, bo inaczej poślę mrówki!
Co i zrobiła. Mrówki novata tak pokąsały Macunaimę, że wpadł do wody. Wówczas
starucha zarzuciła sieć, owinęła nią bohatera i poszła do domu.
Tam złożyła zawiniątko w salonie, gdzie znajdował się czerwony abażur, i poszukała
swojej starszej córki, która miała bardzo zręczne ręce, bo chciała razem z nią zjeść upolowaną
kaczkę. A tą kaczką był nasz bohater Macunaima. Lecz córka z powodu tej swojej zręczności
była bardzo zajęta, toteż stara, aby było szybciej, poszła rozpalić ogień. Potwora miała dwie
córki; młodsza, która wcale nie była zręczna i umiała tylko wzdychać, pomyślała sobie, wi-
dząc matkę rozpalającą ogień: Matka, jak tylko wraca z połowu, opowiada, co złapała. Dzi-
siaj nie. Zobaczę sama . Rozwinęła sieć i wyskoczył z niej śliczności chłopak. Bohater rzekł:
Schowaj mnie!
Dziewczyna, która miała bardzo miękkie serce, bo próżnowała już od dłuższego czasu,
zaprowadziła Macunaimę do swojego pokoiku; tam zabawili się. Teraz śmieją się jedno do
drugiego.
Gdy ogień buzował już mocno, stara Ceiuci przyszła ze swoją zręczną córką, aby osku-
bać kaczkę, ale znalazła pustą siatkę. Potwora rozsierdziła się:
To na pewno ta moja córeczka, co ma dobre serduszko...
Załomotała do drzwi pokoiku, wrzeszcząc:
Moja najmłodsza córeczko, oddaj mi kaczkę, bo jak nie, to przepędzę cię z domu raz
na zawsze!
Dziewczę wystraszyło się bardzo i kazało Macunaimie rzucić pod drzwi dwadzieścia
milrejsów, może łakomczucha zadowoli się tym, Macunaima ze strachu rzucił już sto milrej-
sów, które zamieniły się w obfitość kuropatw langust ryb robalo flakonów perfum i kawioru.
Stara żarłocznie pochłonęła wszystko i domagała się więcej. Wtedy Macunaima wsunął pod
drzwi tysiąc milrejsów. Zamieniły się one w jeszcze większą ilość langust szampana koronek
grzybów żab królików, a starucha żarła ciągle i żądała więcej. Wówczas dobrotliwe dzie-
wczątko otworzyło, okno wychodzące na pustkowie Pacaembu i rzekło:
Powiem ci trzy zagadki, jeśli je odgadniesz, pozwolę ci uciec. Co to jest:
Długie, okrągłe i przedziurawione,
wchodzi twarde, wychodzi zmiękczone,
daje dużo przyjemności,
nie ma w nim nieprzyzwoitości?
Jest, jest, strasznie nieprzyzwoite!
GÅ‚upi jesteÅ›! To makaron!
Ach... no tak, makaron!... Zabawne, co?
No, a co to jest: gdzie kobiety mają najbardziej kręte włosy?
Och, świetne! Wiem bardzo dobrze, o, tutaj!
Tuman z ciebie! W Afryce!
To mi pokaż tę Afrykę, bardzo proszę!
Teraz ostatnia. Powiedz, co to jest:
Braciszku, zróbmy coś takiego,
za co kara nas Boża nie spotka:
włosy złączymy z włosami,
łysego wpuścimy do środka.
Ech, kto by tego nie wiedział! Ale tak mówiąc między nami, panieneczko, niezła z
ciebie świntuszka!
Zgadłeś. Czyż nie miałeś na myśli spania, kiedy to łączą się z sobą rzęsy, a w środku
siedzi sobie łyse oko? Otóż gdybyś nie odgadł przynajmniej jednej zagadki, oddałabym cię
mojej nienasyconej matce. A teraz, smyku, zmykaj po cichu, mnie też przegonią, do nieba się
schronię. Za rogiem spotkasz konie. Wez gniadego, bo gniady wszędzie da sobie radę. Dobry
z niego biegun. Jeśli usłyszysz ptaszka krzyczącego buuu, buuu! , to znaczy, że stara Ceiuci
depcze ci po piętach. Smyku, zmykaj po cichu, mnie też przegonią, do nieba się schronię!
Macunaima podziękował i wyskoczył przez okno. Za rogiem czekały nań dwa konie,
gniadosz i srokacz. Srokacza do galopu Bóg przeznacza , mruknął Macunaima, wskoczył na
konia i puścił się galopem. Cwałował, cwałował, cwałował i był już niedaleko Manaus, gdy
koń potknął się i wyrwał w ziemi dziurę. W jej głębi Macunaima dostrzegł coś połyskującego.
Pośpieszenie ją rozkopał i odkrył szczątki boga Marsa, greckiej rzezby znalezionej w tych
stronach jeszcze za czasów monarchii i ponownie odkrytej pierwszego kwietnia ubiegłego
roku w dziele Araripe de Alencara przez gazetę pod tytułem Handel Stanu Amazonia . Kon-
templował ten wspaniały tors, gdy nagle usłyszał buuu, buuu! To zbliżała się stara Ceiuci.
Macunaima spiął ostrogami srokacza i będąc już prawie koło Mendozy w Argentynie, niemal
zderzył się z pewnym galernikiem, który też uciekał, ale z Gujany Francuskiej. A w tym
miejscu kilku księży żłopało właśnie wódę. Macunaima krzyknął:
Ojczulkowie, ukryjcie mnie!
Ledwo księżulkowie zdążyli schować Macunaimę w pustej stągwi, nadleciała potwora
siedzÄ…ca okrakiem na tapirze.
Czy nie widzieliście mojego wnuczka, przejeżdżającego tędy na koniku, co sianko
sobie chrupał?
Już przejechał.
Wtedy starucha zsiadła z tapira i wskoczyła na konia bułanego, co zawsze był i będzie
do niczego, i popędziła dalej. Kiedy zniknęła za łańcuchem gór Paranacoara, ojczulkowie
wydobyli bohatera ze stągwi, dali mu konia jasnogniadego, równie rączego, co urodziwego, i
wysłali go w drogę. Macunaima podziękował i ruszył cwałem. Trochę dalej napotkał ogro-
dzenie z drutu, ale że jezdzcem był przednim, więc ściągnął ostro wodze, tak że rumak zatrzy-
mał się jak wryty i upadł; wtedy Macunaima chwycił go za wszystkie razem cztery nogi,
zakręcił nim mocno i przerzucił nad ogrodzeniem. Potem sam je przesadził i znów dosiadł
wierzchowca. GalopowaÅ‚, galopowaÅ‚, galopowaÅ‚. PrzejeżdżajÄ…c przez Ceará odcyfrowaÅ‚ in-
skrypcje tubylcze w Aratanha; w Rio Grande do Norte, pędząc wzdłuż Aysych Gór, odcyfro-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]