[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się. To nie była już przestraszona, skurczona dziewczynka, którą przyciągnięto do naszej
klasy w styczniu, czy choćby uczepiona mojego paska dziewczyna z lutego. Nie mówiła już o
Jimmiem, nie wspominała o tym, że pozostawiono ją na autostradzie. Mimo wszystko jej
równowaga była wciąż bardzo krucha. Według mnie, nie potrzebowała już specjalnej klasy.
Obawiałam się nawet, że zostałaby tam zignorowana z powodu swoich umiejętności
werbalnych oraz troszczenia się o siebie. Co więcej, podejrzewałam, że gdyby znalazła się w
takiej klasie, powróciłaby do pewnych negatywnych zachowań, żeby zwrócić na siebie uwagę
innych. Potrzebowała kogoś, kto by się nią zainteresował. Zamierzałam porozmawiać z
Edem, aby umieszczono ją w trzeciej klasie, pomimo że była takamała, co by bardziej
zbliżyło ją do innych dzieci, lecz miałam także na uwadze poziom jej wiedzy. Pomimo
swoich problemów emocjonalnych była dojrzała, jak na swój wiek. A poza tym jedna z moich
przyjaciółek uczyła w trzeciej klasie w jednej ze szkół na drugim końcu miasta. Mogłaby tam
jezdzie szkolnym autobusem, ponieważ szkoła ta znajdowała się o wiele bliżej obozu
emigrantów niż moja, a ponadto utrzymanie jej w normalnej klasie było tańsze niż
przetrzymywanie jej w klasie specjalnej. Sandy na pewno dobrze by się nią zaopiekowała.
Chciałam mieć pewność, że tak będzie.
By wprowadzić Sheilę w życie zwykłej klasy, postanowiłam zaprowadzić ją na lekcję
matematyki do drugiej klasy w naszej szkole. Była to klasa Nancy Ginsberg, bardzo miłej i
oddanej nauczycielki. Ona to jedna z pierwszych zaprosiła naszą klasę do wspólnych zajęć.
Tak więc podeszłam do niej któregoś popołudnia i zapytałam, czy zechciałaby przyjąć Sheilę
na lekcję matematyki. Wyjaśniłam jej, że poziomem wiedzy Sheila wykracza poza drugą
klasę, ale chciałam pomóc jej przystosować się do rygorów zwykłej klasy. Najpewniej czuła
się w matematyce, więc uznałam, że najlepiej byłoby zacząć od tego przedmiotu. Nancy
zgodziła się.
- Wiesz co? - zwróciłam się do Sheili, kiedy odkładałyśmy do szafki zabawki po
czasie wolnym.
- Co?
- Odtąd będziesz robiła coś specjalnego. Będziesz chodziła na lekcję do zwykłej klasy.
Spojrzała na mnie uważnie.
- Jak to?
- Rozmawiałam z panią Ginsberg, a ona zgodziła się, żebyś przychodziła do niej na
matematykÄ™.
- Tak jak Wiliiam?
- Właśnie.
Pochyliła się nad klockami, które sprzątała.
- Nie chcÄ™.
- Jeszcze tego dobrze nie przemyślałaś. Spodoba ci się to. Pomyśl tylko, będziesz w
zwykłej klasie. Pamiętasz, kiedyś mówiłaś mi, że chcesz pójść do zwykłej klasy. Teraz
będziesz w niej.
- Nie chcÄ™.
- Dlaczego?
- Tu być moja klasa. Nie chcę do innej.
- Tylko na matematykę. Zmarszczyła nos.
- Matematykę lubię najbardziej. To niesprawiedliwe, że każesz mi wychodzić na moją
ulubionÄ… lekcjÄ™.
- Tutaj też będziesz mogła uczyć się matematyki, jeśli zechcesz. A od poniedziałku
będziesz miała także matematykę u pani Ginsberg.
- Nie.
Tak więc Sheili wcale nie spodobał się mój pomysł. Na każdy argument natychmiast
przedstawiała kontrargument. Boczyła się przez resztę dnia, aż w pewnym momencie
oświadczyłam jej, że słyszałam już wszystko, co miałami do powiedzenia. Zapowiedziałam,
że będzie chodzić na matematykę i ma dwa dni na przygotowanie się, ja zaś postaram się, aby
jej to ułatwić.
Tupiąc nogami ze złości, odeszła w kąt i potrząsnęła mocno klatką Cebulki. Poszłam
za nią i przyciągnęłam do stołu, gdzie przedstawiłam jej dwie możliwości: będzie lepiej
panować nad sobą albo pójdzie do cichego kąta. Na to Sheila zerwała się na nogi i
pomaszerowała obrażona do cichego kąta. Potrząsając krzesłem, usiadła na nim.
Poszłam do Williama, żeby pomóc mu przy rysunkach, i więcej nie zwracałam na nią
uwagi. Sheila pozostała na swoim miejscu przez resztę popołudnia, chociaż oboje z Antonem
informowaliśmy ją, że nie musi tam siedzieć, jeśli się uspokoiła. Zignorowała nawet
zaproszenie Sarah do pomocy przy przygotowaniu przekÄ…sek.
Ponieważ wyraznie chciała, abym poczuła się zle, zostawiłam ją po lekcjach z
Antonem, po czym zeszłam do pokoju nauczycielskiego, aby przygotować się do zajęć.
Uznałam, że najlepiej będzie zostawić ją samą. Kiedy wróciłam tuż przed piątą, Sheila leżała
na poduszce, zajęta czytaniem.
- Przestałaś się wściekać? - spytałam.
Skinęła głową nonszalancko, nie podnosząc wzroku znad książki.
- Będziesz żałowała, że mnie zmusiłaś, żebym tam szła.
- A co to ma znaczyć'?
- Jeśli każesz mi tam pójść, będę niegrzeczna. Wtedy ona odeśle mnie z powrotem.
Wtedy już nie będziesz mogła mnie zmusić.
- Sheilo - powiedziałam, tracąc cierpliwość - zastanów się nad tym przez chwilę.
Przecież nie chcesz tego.
- Właśnie że tak - odparła. Siedziała ze wzrokiem utkwionym w książce.
Zerknęłam na zegar. Niebawem miała pójść do domu. Nie cierpiałam, kiedy
zachowywała się w ten sposób. Klęknęłam obok niej.
- O co chodzi, dziecinko? Dlaczego nie chcesz tam pójść? Myślałam, że ci się spodoba
lekcja w zwykłej klasie.
Wzruszyła ramionami.
Wyjęłam książkę z jej rąk, zmuszając do tego, żeby spojrzała na mnie.
- Sheil, powiedz, co myślisz naprawdę. Wiesz, że nie mogę cię tam posłać, jeśli
zamierzasz rozrabiać. W tym punkcie jesteś górą. Nie chcę sprawiać kłopotu pani Ginsberg.
Ty też tego nie chcesz.
- ChcÄ™.
- Sheil...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]