[ Pobierz całość w formacie PDF ]
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Słusznie postanowił, że nie będzie obstawał przy swoim żądaniu. Mimo to, przy
pierwszej sposobności bezwzględnie wykorzystał Sarę.
Boże, co z niego za łajdak. Zabawił się z nią, jak to ordynarnie nazywał. Teraz
pozostało mu tylko przygotować dokumenty prawnicze, a jej przekazać pieniądze
na jego rachunek.
Marszcząc brwi, zsunął kapę. Był nagi, w jej łóżku, nie swoim. Zaciskając zęby,
spuścił stopy na podłogę. Otrzymał wszystko, czego chciał. Dlaczego więc miał
wyrzuty sumienia? Dlaczego czuł się tak, jakby uderzył kogoś w twarz?
Dostrzegł szlafrok, podniósł go i włożył na siebie, zamierzając wycofać się do
swojego alkierza. Wtedy przyszło mu do głowy, że znajduje się w Byrde Manor.
Był w domu swego ojca, w domu, który przez wszystkie te lata powinien był
należeć do niego.
158
A kobieta wciąż śpiąca w swym łóżku, ze wspaniałymi splątanymi włosami,
właśnie kupiła go od niego swym słodkim niewinnym ciałem.
Nozdrza rozdęły mu się z odrazy. Zrezygnował dla niej ze swego dziedzictwa, z
czegoś, co, jak sobie przysiągł, odzyska. Jednakże uległ Sarze Palmer. Dlaczego?
Była rozpieszczoną angielską arystokratką, która sądziła, że swymi pieniędzmi
kupi każdego.
Znów zacisnął szczęki. Wiedział, że musi wziąć na siebie część winy za to, co
zrobili razem. Ostatecznie to on dodał to zastrzeżenie do umowy, którą ona
zaproponowała. Dlaczego tak gwałtownie reagował na nią? Dlaczego jej pożądał,
kiedy tyle innych, mniej skomplikowanych kobiet było do wzięcia? Dlaczego ona?
Jakby szydząc z niego, westchnęła i przetoczyła się na plecy, ukazując, nawet w
słabym świetle migocącej świecy, perłową skórę ramienia. Jego przewrotne
pragnienie zaostrzyło się niemal do bólu.
Lecz między nami wszystko skończone, powiedział sobie. Wszystko skończone.
Wycofując się z pokoju, trwał przy tej przerażającej myśli. Teraz wszystko
między nimi było skończone. Zdobył ładną sumkę pieniędzy i spędził noc w jej
łóżku.
Lecz jego oczy przywarły do kobiecego ciała, wyciągniętego na łóżku. Nie odiywał
od niej spojrzenia, aż drzwi zamknęły się między nimi. Nawet wtedy, gdy ruszył
cichym korytarzem, zwycięstwo nie smakowało szczególnie słodko.
Sara obudziła się wcześnie. Słońce było na niebie i usłyszała głosy na dziedzińcu.
Lecz jeszcze żadna pokojówka nie weszła do jej pokoju.
Przewróciła się, przeciągając się sennie - po czym uświadomiła sobie, że jest
naga.
Po czym uderzyła jąo wiele okrutniejsza myśl. Nie była już dziewicą.
Całkiem rozbudzona teraz i drżąca, podciągnęła narzutę do podbródka i
rozejrzała się ostrożnie. Gdzie jest Marshall MacDougal, mężczyzna, który
przyszedł do niej zeszłej nocy? Marshall MacDougal, którego zaprosiła do swego
łóżka?
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Jednak nie było go w jej pokoju. Przeszywające rozczarowanie pozostawiło
pustkę w jej piersi. Choć powinna odczuwać ulgę, jej pierwszą reakcją na jego
nieobecność był zawód.
Pokojówka nie może zobaczyć jej nagiej.
159
Ze stosu na podłodze u stóp łóżka wyłowiła szlafrok. Włosy splotła w nieporządny
warkocz, związała go wstążką i wsunęła ranne pantofle.
Lecz coś było nie w porządku. Coś...
Obejrzała prześcieradła i zobaczyła plamę i nikłą smugę krwi. To była jej krew.
Serce zaczęło jej bić coraz szybciej. Chwyciła myjkę i, używając wody z dzbanka,
namaczała i szorowała, aż krew znikła. Po czym osuszyła wymowną plamę
ręcznikiem i narzuciła na nią prześcieradła i kapę.
No proszę, była bezpieczna.
Lecz nadal była niespokojna. Było coś jeszcze. Nie potrafiła określić co, lecz
wiedziała, że każdy, kto by wszedł do tego pokoju, domyśliłby się, co się tutaj
stało. Próbując się uspokoić, wzięła głęboki oddech i już wiedziała.
Jej alkierz pachniał inaczej. Pachniał kłębiącymi się uczuciami i nagimi ciałami.
O, nie!
W jednej chwili rozsunęła złociste adamaszkowe zasłony i szeroko otworzyła
wąskie skrzydła okien. Czy może zrobić coś jeszcze - poza tym, że umrze z
upokorzenia?
Ze spuszczoną głową oparła się o parapet i próbowała myśleć. Kiedy uniosła
głowę i dostrzegła Marshalla MacDougala stojącego tuż przy stajni, jej
zdenerwowanie powróciło.
Zachłysnęła się oddechem, gdyż na sam jego widok mięśnie jej ciała zdawały się
tężeć. Oto mężczyzna, z którym dzieliła każdy intymny sekret. Mężczyzna, który
sprawił, że krzyczała, jęczała i wzdychała z rozkoszy. Choć powinna odwrócić od
niego wzrok, nie mogła tego zrobić. Wprost pożerała go oczami,
wyprostowanego, w bryczesach, białej koszuli i ciemnoniebieskim surducie.
Stojąc tam, wydawał się tak doskonały.
Ale przecież był wiejskim dziedzicem, przypomniała sobie. Z urodzenia był
dziedzicem Camerona Byrde'a, a zatem szkockim ziemianinem. A teraz, dzięki
umowie, którąz nim zawarła, będzie jeszcze bardziej zamożny.
Zaczęła się cofać, starając się oderwać od niego spojrzenie. Lecz on, jakby
wyczuł na sobie jej wzrok, odwrócił się i spojrzał wprost w jej okno. Nie mogła
się poruszyć. Zobaczyła jego rękę na temblaku. Zaczęła drżeć - nogi, brzuch i
każdy skrawek jej skóry. Drżała i bardzo starała się przełknąć ślinę.
W końcu będzie musiała stanąć z nim twarzą w twarz. Może powinna po prostu
się ubrać, zejść tam i skończyć z nim wszelkie kontakty.
Jeden zjego towarzyszy powiedział coś do niego, a on odwrócił od niej
spojrzenie. Sara głośno wypuściła powietrze. Jej palce zacisnęły się na
parapecie, gdyż od spojrzenia Marsha zrobiło jej się słabo. Jak mężczyzna mógł
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
tak bardzo na nią działać?
160
Odpowiedz była równie zniechęcająca, jak oczywista. Tylko tacy mężczyzni jej
siÄ™ podobali.
Odwróciła się od okna i oparła plecami o ścianę. Mężczyzni o dobrych sercach
byli zbyt nudni dla niemądrej, lekkomyślnej Sary Palmer. Ona musi wybierać
tajemniczych, brutalnych mężczyzn. Ten pociąg zawsze sprowadzał na nią
nieszczęście.
Lecz przynajmniej oszczędziła matce i siostrze bólu i upokarzającej konieczności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]