[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nych językach, w tuzinie dialektów, ale zawsze wypowiadane tym samym przyciszonym to-
nem, jakim przyjaciele siedzący na shivah wspominają tego, który właśnie odszedł.
Jakob zastanawia się, ile osób zgromadziłby na swojej pożegnalnej imprezie; porów-
nuje tę wyobrażoną grupę z tłumem, który widzi przed sobą i czuje ostry ból w swoim małym
jestestwie. Kto by przyszedł? Kilku nauczycieli angielskiego w ubrudzonych kredą swetrach,
Paul z wydziału matematyki, Slattery, dwóch, może trzech przyjaciół z college u. Powymie-
nialiby się dobrymi historyjkami o Jakobie, wyczerpując je wszystkie w ciągu ośmiu minut.
Egzystencja Montiego wydaje się być niesamowicie dramatyczna: broń, prostytutki i Połu-
dniowi Amerykanie; życie warte tego, by o nim posłuchać. Jeśli ktoś napisałby o nas opowia-
danie, myśli Jakob, jeśli ktoś zdecydowałby się na opowiedzenie naszej historii, to gdzie był-
bym w tym wszystkim ja?
Pomieszczenie jest już zasnute papierosowym dymem. DJ Dusk puszcza ciężką bossa
novę, Elis Regina wykrzykuje jedną zapętloną frazę. Trzy kobiety pośrodku sali rzuciły na
podłogę swoje torebki i tańczą wokół nich, jednocześnie czujne i niepohamowane. Jakob wy-
obraża sobie, że podchodzi i przyłącza się do nich, widzi ich sceptyczne spojrzenia przeradza-
jące się w oszołomiony podziw, gdy on porusza biodrami w wyzywający, prowokujący spo-
sób, wykonuje doskonałe salto i zaczyna chodzić na rękach. Wzrusza ramionami. Nie potrafię
nawet wyobrazić sobie siebie dobrze tańczącego, myśli ze złością. Dopija kieliszek szampana
i próbuje wstać, ale bez powodzenia. Oh, chłopie, myśli, jesteś pijany.
Zanurza głowę w miękkim aksamicie podłokietnika sofy i zamyka oczy. Tylko nie
wypuść kieliszka, myśli sobie. To jest jego ostatnia świadoma myśl zajmująca umysł, zanim
nie zapada w otchłań snu. Nie rozlej mleka.
Następną rzeczą, jaką czuje jest nacisk ciepłego ciała wtulającego się w niego i dłoń
otwierająca palce zaciśnięte na nóżce kieliszka. Gdzieś głęboko, w podświadomości włącza
mu się alarm, pulsujący dzwonek: niebezpieczeństwo! Ale czerwony aksamit jest zbyt wy-
godny, ciężkie, wolne uderzenia basów są zbyt embrionalne, zbyt usypiające, jest za ciepło.
Czuje paznokcie sunące po krzywiznie jego żeber i jakaś jego cząstka zna imię wła-
ścicielki tych paznokci; inna jego cząstka wie, że właśnie tego pragnie - tych paznokci, tego
ciepłego ciała. Imię i pragnienie nie zderzają się, ale krążą po orbicie umysłu jak odpychające
siÄ™ elektrony.
Wtedy język zagłębia się w zakątkach jego ucha i słyszy swoje imię, wyszeptane
przez głos, który nie może pozostać anonimowy. Jakey, słyszy szept. Jakey.
Jeszcze przez moment ma oczy zamknięte i nadzieję, że szept należy do snu, ale ona
nie znika; jej język, paznokcie i jej głos wciąż są przy nim. Otwiera oczy i widzi Mary
D Annunzio obejmującą go, z jednym kolanem przełożonym przez jego uda. Jej orzechowe
oczy spoglądają na niego spod jankeskiej czapki. Dopada go silne pragnienie, by złamać za-
sady, ale opamiętuje się jakoś.
- Oh, co ty robisz? Mary, złaz ze mnie.
Mary marszczy siÄ™ i opada plecami na czerwone, aksamitne poduszki, jej czarne Mar-
tens y wciąż spoczywają na kolanach Jakoba.
- Nie panikuj. Wszyscy majÄ… tu wszystko gdzieÅ›.
- Ja nie mam - mówi, zrzucając z siebie jej stopy. - Co to znaczy, że nikogo to nie ob-
chodzi? Wiesz, co by się stało, gdyby ktoś mnie, nas tak zobaczył?
Widzi jednak, że to prawda, że nikt w sali nawet nie zwraca na nich uwagi. Trzy ko-
biety wciąż tańczą wokół swoich torebek; mężczyzni nadal głośno spierają się, gestykulując
trzymanymi w dłoniach papierosami; Daphne wciąż manewruje pomiędzy stłoczonymi ludz-
mi ze swoją tacą pełną drinków i koktajli.
Mary leży na plecach, jej stopy zwisają z brzegu sofy. Ona również przygląda się ota-
czajÄ…cym ich ludziom.
- Wiesz co? Mam jakieś dziwne wrażenie, że Campbell-Sawyer nie spędza zbyt wiele
czasu w VelVet .
Jakob prostuje się, odwija zrolowane rękawy koszuli i zapina je przy nadgarstkach.
- Ale ja tu jestem, tak? Nigdy nie wiadomo.
- Właśnie kopnęłam jakiegoś faceta w jaja. Leży i zwija się na podłodze.
- Doprawdy? To miłe - Jakob opiera się i pociera skronie palcami. - Mary?
- Co?
- Dlaczego kopnęłaś jakiegoś faceta w jaja? Mary uśmiecha się na wspomnienie.
- Tańczyłam z nim i zdecydował się, że włoży mi rękę w majtki. Właściwie włożył mi
tę rękę do tyłka. To co niby miałam zrobić?
Ten lapidarny opis ręki obcego w jej majtkach, staje się dla wyobrazni Jakoba zbyt
żywym obrazem. Jakob próbuje to jakoś zablokować, zatrzymać, ale nie potrafi; widzi grube
paluchy wślizgujące się pod pasek jej ciemnych dżinsów i chwytające ukryte, białe wypukło-
ści.
- Tarza się po podłodze i jęczy, że mnie zabije, i opisuje, jak mnie zabije, więc Natu-
relle poszła po ochroniarzy i go wyrzucili. Naturelle jest blisko z ochroniarzami. Jest spokojna
jak cholera. Aadne to imiÄ™, mam racjÄ™? Na-tur-elle! Sto procent Naturelle. Smaki Naturelle!
- Taak, świetna sprawa, ona nigdy wcześniej nie słyszała takich żartów. Mogłabyś ją
naprawdę rozbawić - mówi Jakob, przyglądając się piersiom Mary. Zaalarmowany Ptaszek
Tweety patrzy na niego.
- Więc co z jej chłopakiem? Wygląda jakby był tu właścicielem.
- Posłuchaj, Mary, myślisz, że możliwe jest, żebyśmy nie rozmawiali o dzisiejszym
wieczorze w szkole?
- Myślę, że tak.
- To byłoby naprawdę mądre - mówi Jakob. - Myślę, że tak będzie dobrze dla nas ob-
ojga.
- Myślisz, że możliwe byłoby postawienie mi piątki za semestr?
Jakob patrzy na jej grubo pomalowane powieki, na jej strąkowate, czarne włosy.
- Powiedz, że żartujesz.
- %7łartuję, panie Elinski. Wiesz, jakie jest moje ulubione słowo w języku angielskim?
Omdlewać. Kocham to słowo. Omdlewać. Nigdy nie omdlałam. A chciałabym, wiesz? Jakieś
małe omdlenie, a ktoś przystojny by mnie złapał.
- Zwietnie. Więc uzgodniliśmy nie rozmawiać o dzisiejszym wieczorze?
Mary uśmiecha się i zamyka oczy.
- To mi się właśnie w tobie podoba, Elinski.
- Co ci siÄ™ we mnie podoba? Mary otwiera oczy.
- Nie pamiętam. O czym mówiłam?
- Nie ważne.
- Dusk jest prawdziwy. Prawda? Halo? Elinski? Czy myślisz, że jestem dziwna?
- Nie - mówi Jakob. - Myślę, że lubisz się czasem zgrywać, ale nie jesteś dziwna. Je-
steś... - Jakob zamyka usta, zanim wymyka mu się słowo piękna . - Nie dziwna.
- Deering uważa, że jestem dziwna. Moja mama uważa, że jestem dziwna. Dlatego
właśnie ciągle przesiaduję w pokoju Rubena. Oni uważają, że jestem dziwna.
- Doktor Ruben rozmawia z wieloma dzieciakami.
- Taak, i wszystkie one są dziwne. Nie wysyła się normalnych dzieci do psychologa.
Rozmowy Jakich Nigdy Nie Chciałbym Odbyć, myśli Jakob, numer 9307. - (telefon
zaufania)
- Hmm...
- Jenny Klemperer jest bulimiczkÄ…, Lan Hart nigdy siÄ™ nie kÄ…pie, Sebastien McCoy
gada do siebie, na głos. Dziwolągi. Dziwaki - śpiewa.
- Jenny Klemperer jest bulimiczkÄ…?
- Jenny Klemperer jest bulimiczką i wciąż jest gruba. To już naprawdę dziwne. Mam
na myśli, jaki w tym sens?
- Dobra, właściwie nie róbmy tego, proszę. Nie rozmawiajmy o nich.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]