[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kochał?
108
R
L
T
Tak, do diabła, kochał Mariannę. Kochał ją, odkąd mieli naście lat, a
jednak raz po raz pakowali się w tę samą sytuację, z której nie znajdowali
wyjścia.
Ta świadomość nie powstrzymała go jednak przed drążeniem tematu.
Miałem rację co do Warda. Cały czas chciał cię uwieść.
Oczywiście, miałeś rację. Poczuła napływające do oczu łzy.
Zawsze masz rację, a ja jestem tylko emocjonalnie niedojrzałą kobietą. Nigdy
nie uważałeś mnie za dorosłą. Potrafię sobie radzić z mężczyznami, którzy się
mną interesują, i trzymać ich na dystans.
Tak, świetnie ci szło, jak tu wszedłem.
Jeśli liczył, że ją zrani a może i liczył, do diabła osiągnął cel.
Marianna pobladła i zacisnęła wargi.
Wyjdz, Sebastianie. Odwróciła się, jej postawa świadczyła o tym, że
to koniec rozmowy, a prawdopodobnie także koniec ich związku. Po prostu
wyjdz.
109
R
L
T
ROZDZIAA JEDENASTY
Drzwi pokoju Marianny zamknęły się z jakąś ostatecznością,
nieodwracalnością. W ciszy, jaka zaraz potem zapadła, a którą mąciło jedynie
tykanie zegara, odgłosy kłótni i szarpaniny Sebastiana z Rossem i jej kłótni z
Sebastianem wciąż dzwięczały jej w uszach.
Jak to możliwe, że tak szybko wszystko się popsuło? Serce jej się
ścisnęło na myśl o nieśmiałej nadziei, na którą sobie wcześniej pozwoliła.
Zdawało jej się, że skoro już Sebastian wymówił imię Sophie, cała reszta w
jakiś magiczny sposób się ułoży.
Dotarcie do tego smutnego punktu w ich relacji zabrało im wiele czasu.
Była głupia, myśląc, że nawarstwiające się latami problemy można rozwiązać
w ciągu kilku dni. Boże, jak miłość do tego upartego niewzruszonego
mężczyzny bolała!
Marianna opadła na kanapę kompletnie wyczerpana, a jeszcze nawet nie
była pora lunchu. Zastanawiała się przez kilka sekund czy nie pobiec za
Sebastianem, nim wyjedzie z parkingu. Nie wiedziała nawet, od czego zacząć
porządkowanie tego bałaganu.
Jedno wiedziała na pewno musi złożyć wymówienie. Zrobić to, czego
od początku domagał się od niej Sebastian.
Czy Sebastian pozwolił, by sprawy wymknęły się spod kontroli, i
celowo dopuścił do szarpaniny, by nie miała wyboru? Chciał przecież, by
rzuciła pracę, a po takiej scenie każdy złożyłby wymówienie. Czy do tego
stopnia nią manipulował? Prawdę mówiąc, kiedy tylko dowiedział się o ciąży,
namawiał Mariannę do rezygnacji z pracy. Jak daleko był gotów się posunąć,
by dopiąć swego?
110
R
L
T
Rozejrzała się po pokoju i w myśli pożegnała się z tą częścią życia,
która nagle wydała jej się mniej ważna w porównaniu z tym, co mogła stracić.
Z Sebastianem i ich wspólną przyszłością.
Powoli wstała, pogodzona z koniecznością odbycia ostatniego
spotkania z szefem. IdÄ…c korytarzem do eleganckiego gabinetu Rossa,
ignorowała zaciekawione spojrzenia.
Zostawiła drzwi szeroko otwarte.
Ross siedział przy mahoniowym biurku. Skończył rozmowę
telefoniczną i odłożył słuchawkę. Od ciemnego kamienia rzezby przy jednej
ścianie do abstrakcyjnego geometrycznego obrazu nad kanapą wszystko w
tym gabinecie dyskretnie kojarzyło się z męskością, co stanowiło
charakterystyczną cechę jego projektów, za które zyskał wiele nagród.
Ile własnych sukcesów Marianna zawdzięczała pomocy i sugestiom
Rossa, który chciał w ten sposób zyskać jej przychylność? Nie znała
odpowiedzi i również z tego powodu dłużej nie mogła tu pracować. Musi
sprawdzić, na ile ją stać, przekonać się, ile jest warta.
Ross odchylił się z krzesłem, które zaskrzypiało, na jego brodzie
widniał siny ślad po pięści Sebastiana. Spojrzał na korytarz, a potem znów na
MariannÄ™.
Czym mogę ci służyć, Marianno?
Serce jej waliło, czuła skok adrenaliny.
Jestem ci wdzięczna za szansę, jaką tutaj dostałam. Szanuję twój
talent. Nie mogę jednak dłużej dla ciebie pracować.
Ross pochylił się na skrzypiącym krześle.
Marianno, usiądz, proszę, żebym mógł wyja...
Przekonana o słuszności własnej decyzji przerwała mu.
Nie trzeba, nie zostanę tu długo. Stała w pewnej odległości od
111
R
L
T
biurka, kipiąc ze złości na wspomnienie, jak ją wcześniej przyparł do ściany.
Przyszłam ci tylko powiedzieć, że dziś złożę wymówienie.
Ross zaczął się podnosić, a ona instynktownie zrobiła krok w stronę
drzwi. Ross opadł na krzesło i rzekł cicho:
Powiedziałem ci, że nigdy, dopóki byłaś mężatką, niczego bym nie
zrobił. Mówiłem szczerze. Jeżeli zamierzasz pogodzić się z mężem, będę
nieszczęśliwy, ale nie zamierzam wchodzić wam w paradę.
Wydawało się, że Ross nie kłamie. Wzbudził nawet w Mariannie
odrobinę współczucia. Rozumiała, jakie to przykre i bolesne zakochać się bez
wzajemności. Nie mogła jednak dopuścić, by ta świadomość wpłynęła na jej
postępowanie.
Zrezygnowała z wymówek, że spowodował chaos w jej życiu. %7łe jej nie
słuchał, gdy prosiła, by przystopował. Teraz i tak nikomu by to nie pomogło.
Chciała stąd odejść, niezależnie od tego, jak potoczą się sprawy z ojcem jej
dziecka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]