[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czyła w zebraniu jakby nigdy nic. Umiała panować nad sobą. Kiedy po zakończeniu ze-
brania powiedziała koleżankom, że idzie do Danemouth do magazynu, mrugnęła tyl-
ko na mnie.
Długo patrzyłam za nią.  Florence wybuchnęła płaczem.  Powinnam ją była za-
trzymać! Powinnam była wiedzieć, że to nie może być prawda. Powinnam była komuś
powiedzieć o tym. Och, Boże, wolałabym nie żyć!
 No, no  panna Marple poklepała dziewczynę po ramieniu  już dobrze. Nikt
nie będzie miał pretensji do ciebie. Dobrze, że powiedziałaś mi wszystko.
Trwało dobrą chwilę, zanim pocieszyła biedaczkę.
Potem opowiedziała wszystko Harperowi. Superintendent zmienił się na twarzy.
 Co za przebiegły szatan!  Zgrzytnął zębami.  Na Boga, ale ja mu pokażę! Te-
raz cała sprawa inaczej wygląda.
 Oczywiście.
Harper spojrzał na pannę Marple z ukosa.
 Pani siÄ™ nie dziwi?
 Spodziewałam się czegoś podobnego.
Superintendent wypytywał z zaciekawieniem:
 Jak pani wpadła właśnie na tę dziewczynę? Wszystkie były jednakowo wystraszo-
ne i podobne do siebie jak dwie krople wody.
Panna Marple wyjaśniła z miłym uśmiechem:
 Pan nie ma takiego doświadczenia z zakłamanymi pannami jak ja. Florence pa-
trzyła panu prosto w oczy, jeżeli pan sobie przypomina, i trzymała się bardzo prosto,
przebierając nogami tak samo jak reszta. Jednak nie obserwował jej pan, kiedy wycho-
dziła. Wiedziałam od razu, że coś zataiła. Takie małe kłamczuchy odetchną prawie za-
wsze za wcześnie. Moja służąca też tak robiła. Twierdziła z całym przekonaniem, że my-
szy zjadły resztę babki, a gdy wychodziła z pokoju, zdradziła się zadowolonym uśmiesz-
kiem.
 Jestem pani szalenie wdzięczny  zapewnił superintendent Harper. W zamyśle-
niu dodał:  Brytyjskie Towarzystwo Filmowe& hm& ?
Panna Marple nie odpowiedziała nic, Wstała.
 Muszę się pospieszyć. Cieszę się, że mogłam panu w czymś dopomóc.
 Wraca pani do hotelu?
 Tak, aby pakować manatki. Muszę jak najszybciej wrócić do St. Mary Mead. Tam
czeka na mnie mnóstwo roboty.
Rozdział piętnasty
I
Panna Marple wyszła z domu. Porządnie wypracowaną ścieżką przeszła przez swój
ogród, następnie przez furtkę w płocie do ogrodu pastora i pod okno jadalni, gdzie za-
pukała cichutko w szybę.
Pastor przygotowywał właśnie kazanie niedzielne, a jego młoda, ładna żona podzi-
wiała w jadalni postępy swojego potomka, który raczkował po dywanie.
 Czy można?
 Proszę, niech pani wejdzie! Proszę spojrzeć na Dawidka! Jest wściekły, ponieważ
umie raczkować tylko w tył. Chciałby się gdzieś dostać, a im więcej się sili, tym bardziej
się cofa, prosto do wiaderka na węgle!
 WyglÄ…da rozkosznie.
 Miły, prawda?  zapytała matka, siląc się przy tym na możliwie jak największą
obojętność.  Naturalnie, nie przejmuję się nim zbytnio. Wszystkie podręczniki zale-
cają, aby dziecko zostawić w spokoju.
 To bardzo mądrze. Hm& przyszłam się pani zapytać, czy pani kwestuje w tej
chwili na jakiÅ› cel?
Pastorowa spojrzała na nią ze zdziwieniem.
 Ależ oczywiście, celów jest wielkie mnóstwo  odparła wesoło. U nas są zawsze
jakieś zbiórki.
Wyliczyła je na palcach.
 Fundusz renowacji kościoła, misja św. Idziego, nasz bazar w przyszły piątek,  Nie-
ślubne Matki , wycieczka harcerska, Związek Robót Ręcznych i zbiórka na biednych po-
ławiaczy ryb na morzach głębinowych.
 Wystarczy zupełnie jedna zbiórka. Chętnie kwestowałabym, gdyby mi pani udzie-
liła upoważnienia&
 Pani ma coś na myśli! Widzę to po pani oczach! Oczywiście, upoważniam pa-
115
nią. Niech pani wezmie nasz bazar! Byłoby cudownie dostać choć raz prawdziwe pie-
niÄ…dze zamiast odwiecznych saszetek, ponurych sukienek dziecinnych i lalek ze starych
szmat.
 Przypuszczam  mówiła pastorowa dalej, odprowadzając gościa do drzwi  że
nie ma pani ochoty mi powiedzieć, o co chodzi?
 Pózniej, droga pani  przyrzekła panna Marple, żegnając się szybko.
Młoda matka wróciła z westchnieniem na dywan. Stosowała się do przepisu zaleca-
jącego pozostawienie dziecka w spokoju, łaskocząc synka po brzuszku. Synek złapał ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl