[ Pobierz całość w formacie PDF ]

giÄ…?
 Chyba co do tego nie może być wątpliwości.
 Ja też tak myślę. Ale czy masz jakiś konkretny pomysł?
 Za mało wiem o czarach, żeby być użytecznym.
 Może książka?  rozważała Kim.  Albo coś, co ona sama napisała?
 Niewykluczone  powiedział Edward.  Przypuszczam, że mógł to być
również jakiś rysunek. W każdym razie coś graficznego.
 A może lalka?  podsunęła Kim.
 Dobry pomysł!  podchwycił Edward. Zamilkł na chwile.  Już wiem,
co to było!
 Co?  spytała w podnieceniu Kim.
 Miotła!  odparł i roześmiał się.
 Daj spokój!  skarciła go Kim, ale sama też się uśmiechnęła.  Ja mówię
poważnie.
Edward przeprosił. Potem zaczął jej wyjaśniać, w jaki sposób miotła stała
się atrybutem czarownicy: jak w średniowieczu smarowano kij maściami nasyco-
nymi środkami halucynogennymi. Powiedział, że używano go podczas rytuałów
satanistycznych do wywoływania psychodelicznych przeżyć przez pocieranie go
o miejsca intymne.
 Wystarczy  przerwała Kim.  Mniej więcej sobie wyobrażam.
Na stół wjechało jedzenie. Przez chwilę nie rozmawiali. Gdy kelnerka odeszła,
Edward przemówił pierwszy.
97
 Sęk w tym, że jest tyle różnych możliwości i nie ma sposobu, by się do-
wiedzieć, czym był ten dowód, dopóki nie natrafimy na jakiś opis. A może trzeba
poszukać w archiwum sądowym?
 Już na to wpadłam. Ale powiedziano mi, że nie zachowały się żadne akta
Wyższego Sądu Karnego.
 Fatalnie. To znaczy, że pozostają ci tylko te beznadziejne sterty papierów
w zamku.
 Właśnie  przytaknęła Kim bez entuzjazmu.  A w dodatku nie ma żad-
nej gwarancji, że tam się coś znajdzie.
W trakcie posiłku rozmowa zeszła na bardziej przyziemne tory. Dopiero kiedy
kończyli deser, Edward znów zagadnął Kim o grób Elizabeth.
 W jakim stanie zachowało się ciało?  chciał wiedzieć.
 Nie widziałam ciała  odpowiedziała Kim lekko zaszokowana tym py-
taniem.  Trumna nie była otwarta. Koparka po prostu zawadziła o jej koniec
i trochę go naruszyła.
 Może powinniśmy ją otworzyć  powiedział Edward.  Strasznie bym
chciał mieć próbkę, oczywiście jeśli jest tam coś rozpoznawalnego, z czego można
wziąć próbkę. Gdybyśmy znalezli jakieś pozostałości tego alkaloidu, czy cokol-
wiek to jest, co produkuje nasz grzyb, mielibyśmy ostateczny dowód na to, że to
właśnie on był diabłem z Salem.
 Dziwię się, że możesz coś takiego proponować. W żadnym wypadku nie
mam zamiaru zakłócać spoczynku Elizabeth.
 No i znowu robisz się przesądna. Chyba rozumiesz, że to tak, jakbyś była
przeciwna sekcjom.
 To nie jest to samo. Ona już została pochowana.
 Przecież praktykuje się ekshumacje  argumentował Edward.
 Może masz rację  przyznała ociągając się Kim.
 Chciałbym pojechać tam jutro razem z tobą. Moglibyśmy oboje rzucić na
niÄ… okiem.
 Do ekshumacji potrzebne jest zezwolenie.
 Koparka już odwaliła większość roboty  odparł Edward.  Rzućmy na
to okiem i wtedy zdecydujemy.
Edward zapłacił rachunek. Kim podziękowała, ale powiedziała, że następną
kolację stawia ona. Edward odparł, że w każdym razie mogą się o to pospierać.
Na dworze przed restauracją na chwilę zapanowało milczenie. Edward zapro-
sił Kim do siebie, ale ona się wymawiała. Przypomniała mu, jak niezręcznie czuła
się rano. Tymczasowo stanęło na tym, że wpadną do Edwarda, żeby przedyskuto-
wać sprawę.
Pózniej, siedząc wygodnie na kanapie Edwarda, Kim spytała go, czy pamięta
studenta nazwiskiem Kinnard Monihan, który pracował u niego cztery czy pięć
lat temu.
98
 Kinnard Monihan  zastanowił się Edward. Zamknął oczy, żeby się le-
piej skoncentrować.  Przez moją pracownię przewijało się wielu studentów. Ale
tak, pamiętam go. Jeśli sobie dobrze przypominam, przerzucił się na specjalizację
z chirurgii.
 Tak, to on. Dobrze go pamiętasz?
 Pamiętam, że byłem zawiedziony, kiedy się dowiedziałem o tej decyzji.
Zdolny był z niego chłopak. Spodziewałem się, że poświęci się pracy naukowej.
Czemu pytasz?
 Spotykałam się z nim parę lat  wyjaśniła Kim i już miała zrelacjonować
incydent w majątku, gdy Edward jej przerwał.
 Byliście kochankami?
 Można to tak określić  odpowiedziała z wahaniem.
Od razu zauważyła, że Edward się zdenerwował. Było to wręcz jaskrawo wi-
doczne. Jego zachowanie i sposób mówienia uległy gwałtownej przemianie. Do-
bre pół godziny trwało pocieszanie i przekonywanie, zanim zaczął się uspokajać
i zrozumiał, że jej związek z Kinnardem to już przeszłość. Kim nawet przeprosiła,
że w ogóle o nim wspomniała.
Chcąc zmienić temat, zapytała Edwarda, czy rozglądał się już za nowym
mieszkaniem. Edward przyznał, że jeszcze nie znalazł sposobności. Ostrzegła go,
że do września już niedaleko.
Wieczór mijał szybko i ani ona, ani Edward nie podjęli kwestii, czy ma zo-
stać na noc. Brak decyzji to też decyzja. Została. Pózniej, gdy leżeli obok siebie
w łóżku, Kim wróciła myślami do tego, co powiedziała Kinnardowi o swoich
rzekomych planach zamieszkania z Edwardem. Wprawdzie kierowała się wtedy
jedynie chęcią dokuczenia Kinnardowi, ale teraz zaczęła się poważnie nad tym za-
stanawiać. Pomysł był kuszący. Jej związek z Edwardem rozkwitał. Tymczasem
stary dom był bardziej niż przestronny i leżał na zupełnym odludziu. Mogłaby się
tam czuć samotna.
ROZDZIAA 5
SOBOTA, 23 LIPCA 1994
Kim budziła się powoli. Zanim jeszcze otworzyła oczy, usłyszała głos Edwar-
da. Z początku wkomponowała go w sen, ale po chwili, gdy zaczęła jej wracać
świadomość, zdała sobie sprawę, że dobiegał z drugiego pokoju.
Z niejakim trudem uniosła powieki. Najpierw sprawdziła, że Edwarda istotnie
nie ma w łóżku, potem zerknęła na zegarek. Była piąta czterdzieści pięć.
Ułożyła się z powrotem na poduszce i, zaniepokojona, że coś jest nie w po- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl