[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Merlin kiwnął głową.
Paskudna banda. Nie ma sposobu, abyśmy przeszli obok nich. Podszedł do okna
i zbadał je.
Czy ma alarm? zwrócił się do Myszy.
Oczywiście nie odrzekła. Jesteśmy na siedemnastym piętrze. Kto by się tu
miał włamać?
Przekonałaś mnie przyznał.
Podczas tej wymiany zdań Merlin zbadał ogromne panoramiczne okno, potem
zwinął dłoń w pięść i przycisnął swój pierścień do szkła, tuż przy dolnej części szyby.
Uwielbiam rekwizyty magików oświadczył z uśmiechem.
Mysz usłyszała szum miniaturowego silniczka w pierścieniu, bez trudności tnącego
szkło. Merlin zatoczył trzysta dwadzieścia stopni obwodu koła, tworząc krzywą o trzy-
dziestu calach średnicy, a potem sięgnął do kieszeni po małą przyssawkę, którą przy-
mocował do szkła. Następnie dociął koło do końca i przyssawką wciągnął szybę do po-
koju.
Nawet gdyby na tym budynku było dość uchwytów dla rąk, ktoś z pewnością zo-
baczy mnie, zanim zdołam zejść na dół zauważyła Mysz. A gdyby nikt mnie nie
zauważył, nie ma sposobu, w jaki wy dwoje moglibyście podążyć za mną po ścianie bu-
dynku.
Nie idziesz w dół, idziesz do góry stwierdził Merlin.
Do góry? powtórzyła.
Kiwnął głową.
Ten apartament to poddasze lub nadbudówka na dachu. Dach znajduje się o ja-
kieś osiem stóp nad oknem.
A co zrobisz ty i Penelopa?
Merlin zdjął swój zegarek i nacisnął ukrytą sprężynkę.
Oto co oświadczył wydobywając z bransoletki cienki, niewiarygodnie wytrzy-
mały drut i obwiązując nim w pasie Mysz. To stop tytanowy o ścisłym wiązaniu mo-
lekularnym. Utrzymuje ponad tonę. Gdy tylko dostaniesz się na dach, przywiąż swój
koniec do czegoś bezpiecznego, a wtedy Penelopa i ja wejdziemy na górę.
Nie możesz wspinać się trzymając to dłońmi orzekła Mysz. Odetnie ci palce.
Merlin uśmiechnął się przebiegle.
Nie będę musiał. Wewnątrz jest malutka wciągarka mechaniczna, która zwinie
drut.
168
Wywichniesz sobie ramiÄ™.
Uśmiechnął się ponownie.
Pod kelnerskim smokingiem mam uprząż. Nic mi się nie stanie.
Mysz ciągle miała wątpliwości.
Czy kiedykolwiek wcześniej próbowałeś tego triku?
Nie... ale bransoletkę do zegarka otrzymałem od przyjaciela, który robił ten nu-
mer w cyrku co wieczór.
Czemu się z nią rozstał?
Znalazł się w szpitalu z protezami obu nóg wyjaśnił Merlin.
Na nic mu już to urządzenie. Dostrzegł jej zaniepokojoną minę.
Trafił tam z powodu innego triku.
No, nie wiem... powiedziała Mysz.
Proszę wtrąciła się Penelopa. Musimy się pośpieszyć.
Zgoda odrzekła natychmiast Mysz.
Przeszła przez dziurę w szybie na gzyms, szybko i sprawnie odnalazła kilka uchwy-
tów dla rąk i podpór pod stopy, po czym zaczęła wspinać się po ścianie budynku.
Ostrożnie wyszeptał Merlin, bardziej do siebie niż do Myszy, która była już
w połowie drogi na dach. Ostrożnie.
Wszystko w porządku zapewniła Penelopa podnosząc z podłogi Mariannę,
z którą bawiła się, nim przybył Merlin. Ona nie spadnie.
Chciałbym być tak pewien, jak ty rzekł Merlin wyciągając szyję, by śledzić ru-
chy Myszy.
Penelopa podeszła do stołu i spokojnie zjadła jedną z kanapek, które dostarczył
Merlin w przebraniu kelnera hotelowego.
Czy nic cię nie obchodzi, co się z nią stanie? zapytał z irytacją widząc, co robi.
Powiedziałam ci: ona nie spadnie.
Dobrze będzie, jeśli okaże się, że masz rację powiedział. Bo jeśli nie masz, to
nie tylko ja stracę partnerkę, ale też my oboje nadal będziemy tkwić w tym pokoju.
Penelopa podniosła ostatni kęs kanapki do ust Marianny, a potem położyła go na
stole i starannie wytarła buzię lalki lnianą serwetką. Następnie wsunęła lalkę pod pachę
i podeszła do okna.
Ona już powinna tam być oznajmiła.
Jest potwierdził Merlin z westchnieniem ulgi. Zwrócił się do Penelopy.
Ustalmy nasz plan. Nie możemy razem przejść przez tę dziurę, a jeśli stłuczemy szkło
i ono upadnie na ulicę, zdradzimy się. Znów przyjrzał się oknu. Wez parę serwe-
tek ze stołu.
Penelopa uśmiechnęła się i podała mu serwetki, które już przyniosła.
169
Więc ty to też wykombinowałaś? zapytał. Bystre dziecko. Przyczepił drut
do swej uprzęży. Bardzo ostrożnie przechodz przez tę dziurę. Potem, gdy już będziesz
na gzymsie, owiń dłonie serwetkami i trzymaj nimi brzeg szkła, gdy ja będę tamtędy
przełaził. Skierował wzrok na dziewczynkę, na gzyms, na dach i z powrotem. Nie
sądzę, byś była dość silna, aby utrzymać się na moich plecach?
Nie przypuszczam odparła Penelopa.
Dobrze kontynuował po chwili namysłu. Gdy tylko wydostanę się na gzyms,
podniosę cię tak, abyś mogła objąć mnie rękami za szyję, a nogami w pasie. W ten spo-
sób ja będę mógł obejmować cię też jedną ręką. Przerwał. Postaraj się nie bać. To
nie potrwa długo, gdy tylko wciągarka mechaniczna zacznie działać.
Wcale się nie boję oświadczyła Penelopa.
Chciałbym móc powiedzieć to samo o sobie mruknął Merlin. Wszystko po-
winno zadziałać, ale to jest specjalność Myszy. Ja nigdy czegoś takiego nie robiłem.
Nic nam siÄ™ nie stanie.
Poczuł szarpnięcie drutu za uprząż; Mysz sygnalizowała, że przywiązała bezpiecznie
swój koniec na dachu.
Taką mam nadzieję powiedział. Odłóż lalkę, a ja podniosę cię do otworu.
Marianna idzie tam, gdzie ja oświadczyła Penelopa.
To tylko lalka powiedział Merlin. Kupię ci inną.
Nie chcÄ™ innej. ChcÄ™ jÄ….
Gapił się na nią przez chwilę, a potem westchnął i wzruszył ramionami. Dobrze,
daj, włożę ją do kieszeni.
Nie, nie zrobisz tego oświadczyła Penelopa. Zostawiłbyś ją tutaj.
W porządku... sama ją trzymaj odrzekł poirytowany Merlin. Ni cholery
mnie to nie obchodzi.
Pomógł Penelopie przedostać się przez dziurę w szybie, ona zaś przyciskała Mariannę
do serca. Następnie przesuwał ją tak długo, aż znalazła się na wąskim parapecie okien-
nym. Dziewczynka chwyciła brzeg szkła jedną owiniętą w serwetki dłonią, drugą trzy-
majÄ…c lalkÄ™.
W chwilę pózniej Merlin już stał na parapecie obok niej, a potem, kierowani przez
Mysz, zaczęli się wznosić. Na chwilę zaczepili o występ dachu i Merlin był absolutnie
pewien, że zerwie się nić tytanowa lub zawiedzie mechanizm wciągarki, ale wreszcie
z pomocą Myszy dotarli do zapewniającego chwilowe bezpieczeństwo dachu.
Za mną powiedziała Mysz widząc jak Merlin stoi schylony z dłońmi na kola-
nach, a Penelopa ogląda, czy Marianna nie nabiła sobie jakiegoś guza.
Merlin skinął głową i zmusił się, by pójść dachem za Myszą i Penelopa. Gdy dotar-
li do jego skraju, ujrzeli, że od dachu sąsiedniego budynku dzieli ich około sześćdziesię-
ciu stóp w dół.
170
Nie wolno nam ryzykować korzystając z tutejszych schodów pożarowych wy-
jaśniła Mysz ponieważ możemy natknąć się na ludzi Jankeskiego Klipra w holu.
Myślę, że najlepszy wybór, jaki mamy, to przedostać się do sąsiedniego budynku i wyjść
tamtędy. Merlin, jak długa jest ta twoja linka?
Na tyle długa, by dosięgnąć tamtego dachu.
Nie miej takiej zmartwionej miny powiedziała z uśmiechem Mysz.
Schodzenie w dół jest znacznie łatwiejsze od wspinania się.
W każdym razie szybsze mruknął.
Oboje mieli rację: było łatwiejsze i szybsze, więc w pięć minut pózniej cała trójka ze-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]