[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zostałabym przy tobie, wiesz o tym, prawda? - wydusiła przez ściśnięte gardło.
R
L
T
- Na tym polegał problem, cara. Wiedziałem, że mnie nie opuścisz, ale nie mogłem
ci na to pozwolić. A gdyby doszło do najgorszego? Mózg nie może przetrwać bez do-
pływu tlenu. Częste ataki mogą spowodować nieodwracalne zmiany. Nie chciałem ci
rujnować życia. Byłaś tak utalentowana, miałaś świat u swych stóp. Byłem pewien, że
dostaniesz angaż w londyńskim balecie. Musiałem pozwolić ci odejść.
Obfite łzy Bronte moczyły mu koszulę. Obejmowała go kurczowo, zapewniając, że
nigdy nie przestała go kochać.
- Wmawiałam sobie, że cię nienawidzę, ale to nieprawda. Nie potrafię cię niena-
widzić - wykrztusiła.
Luca tulił ją w ramionach, wdychając zapach jej jedwabistych włosów.
- Nigdy nie wyzbyłem się nadziei, że niecałkowicie zniszczyłem twoją miłość do
mnie - rzekł z powagą. - Musiałem tylko poczekać, aż lekarze zapewnią mnie, że choroba
opuściła mnie bezpowrotnie. Przyrzekłem sobie, że jeśli przez rok ani razu nie dostanę
ataku, to skontaktuję się z tobą. Czas dłużył mi się niemiłosiernie, ale postanowiłem wy-
trwać. Gdybym wiedział, że Ella jest na świecie...
- Ella cię kocha, Luca. Nie martw się tym, że nie byłeś przy niej od początku. Ona
tego nie pamięta. Być może wytłumaczymy jej wszystko, kiedy będzie starsza. Najważ-
niejsze, że teraz z nią jesteś. Zawsze byłeś i będziesz jej ojcem. Zawsze tak o tobie myś-
lałam.
- Kocham cię, wiesz o tym, prawda? - powiedział z lekkim uśmiechem. - Pokocha-
łem cię od pierwszej chwili naszego spotkania. Jesteś całym moim światem, sensem mo-
jego istnienia. Kocham cię tak bardzo, że aż czuję ból.
Bronte zalała się łzami.
- Chyba zaczyna mi to świtać - spróbowała żartować.
Czułym gestem odgarnął kosmyk włosów z jej czoła.
- Zakochałem się w tobie tamtego pamiętnego dnia, kiedy spotkaliśmy się w lon-
dyńskiej księgarni. Wpadłaś na mnie z rozpędu i upuściłaś torebkę, a cała jej zawartość
rozsypała się po podłodze.
- W ten sposób dowiedziałeś się, gdzie mieszkam - powiedziała z uśmiechem. -
Przeczytałeś adres w notesie, zanim mi go oddałeś.
R
L
T
- Zdesperowany mężczyzna jest gotowy na wszystko - rzucił żartobliwie. - Pragną-
łem cię znów zobaczyć. Od razu mi się spodobałaś. Nigdy wcześniej mi się to nie zda-
rzyło. Kiedy podałem ci szminkę i nasze palce się zetknęły, poczułem się tak, jakby po-
raził mnie prąd. Skóra świerzbiała mnie jeszcze po upływie kilku godzin.
- Mnie także - przyznała, obejmując go za szyję.
Luca nachylił się i mocno ją pocałował. Bronte spoglądała na niego zamglonym
wzrokiem.
- Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę - wyszeptała. - Marzyłam o tym, że
pewnego dnia znowu cię spotkam. Ale nie przypuszczałam, że tak się stanie.
- Przykro mi, że sprawy tak się potoczyły - przyznał. - Mimo to twierdzę, że po raz
drugi postąpiłbym tak samo.
- Czy wspomniałeś komukolwiek o swojej chorobie? - chciała wiedzieć Bronte.
- Dopiero wtedy, gdy było już po wszystkim - odparł. - Na wszelki wypadek zo-
stawiłem u mojego adwokata list z wyjaśnieniem. Lekarze mieli się z nim skontaktować,
gdyby operacja nie poszła zgodnie z planem. Kiedy zapadłem w śpiączkę, adwokat po-
wiadomił moją rodzinę. Wszyscy strasznie to przeżywali, zwłaszcza moja matka. Straciła
już jedno dziecko i nigdy się po tym nie podniosła, zresztą sama słyszałaś. Giorgio niezle
to zniósł, ale Nic był na krawędzi rozpaczy. Teraz już mi wybaczył.
- Tak się cieszę, że wyznałeś mi wszystko, Luca. - Bronte czule gładziła go po
głowie. - Martwiłam się, że zawieramy związek tylko dla dobra Elli. Nie wydawało się to
właściwe. Bałam się, że zechcesz mi ją odebrać, że będziesz o nią walczył w sądzie.
Luca zmarszczył brwi.
- Nie mówiłem o tym poważnie. Dołożyłbym wszelkich starań, żeby wszystko się
między nami ułożyło. Wiedziałem, że potrzeba ci czasu, ale zarazem chciałem, żebyś
była świadoma konsekwencji swoich decyzji.
- Dlatego zastosowałeś nacisk - powiedziała z lekkim wyrzutem.
- Mężczyzna musi konsekwentnie przeprowadzać swoje zamierzenia - odrzekł
sentencjonalnie.
- Zgadzam się z tobą - wymruczała, tuląc się do niego. - Zwłaszcza, jeśli poważnie
mówiłeś o braciszku lub siostrzyczce dla Elli...
R
L
T
- Zatem jesteś gotowa na kolejne dziecko? - spytał uradowany.
Uśmiechnęła się i spojrzała na niego uwodzicielskim wzrokiem.
- No pewnie - szepnęła. - Może byś się wreszcie mną zajął?
Luca obdarzył ją zmysłowym uśmiechem i zsunął ramiączko jedwabnej nocnej
koszulki.
- Do usług, cara - wyszeptał i objął ją.
Pocałunek trwał nieprzerwanie...
Dwa tygodnie pózniej...
Bronte stała na progu kościoła, spoglądając na czekającego na nią przy ołtarzu Lu-
kę. Rozbrzmiewała muzyka organowa, w powietrzu unosił się mocny zapach kwiatów,
zebrani goście promienieli. Królowały nadzieja, szczęście i miłość.
Bronte pochwyciła spojrzenie matki i uśmiechnęła się do niej. Siedząca na ręku
babci Ella zawołała na całe gardło:
- Mama ślicna, ślicna!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]