[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaprowadzenie w forcie idealnego porządku, ćwiczenia procedur oraz wykłady
prowadzone przez majora Inglesa, najczęściej pod gołym niebem.
Craig nie miał o tym najmniejszego pojęcia. Właśnie wybierał się na polowanie,
kiedy przy bramie natknął się na młodego kowboja o imieniu Brad.
- Co tam masz, Ben? - spytał, pokazując palcem futerał z owczej wełny przy
lewym kolanie Craiga.
- Karabin.
- Możesz mi go pokazać? Uwielbiam broń palną.
Craig wyciągnął z futerału swojego sharpsa i wręczył go Bradowi, który
dosłownie wpadł w ekstazę.
- O rany, ale cudo. Prawdziwy antyk. Co to jest?
- Sharps model pięćdziesiąt dwa.
- Niesamowite. Nie wiedziałem, że robią repliki tych karabinów.
Brad wycelował w dzwon wiszący nad główną bramą. Pociągnął za spust.
Miał właśnie powiedzieć pif - paf , gdy sharps go w tym wyręczył. Chłopaka
odrzuciło do tyłu tak, że aż usiadł na ziemi. Pocisk uderzył w dzwon i odbił się od niego
rykoszetem. Rozległ się donośny dzwięk, który sprawił, że wszyscy w forcie dosłownie
zamarli. Profesor wybiegł ze swojego biura.
- Co to było, do czorta? - krzyknął, po czym jego wzrok spoczął na Bradzie, który
siedział zbaraniały, ściskając w dłoniach karabin. - Brad, co ty najlepszego wyczyniasz?
Brad podniósł się z ziemi i wyjaśnił, co się stało. Ingles spojrzał z wyrzutem na
Craiga.
- Ben, być może zapomniałem ci o tym powiedzieć, ale w tym forcie noszenie
broni palnej jest zabronione. Będę musiał odebrać ci ten karabin i zamknąć go w
zbrojowni.
- Nie wolno nosić broni? - spytał zdziwiony Craig.
- Nie wolno. Przynajmniej prawdziwej broni.
- No a co z Siuksami?
- Siuksami? Z tego, co wiem Siuksowie są w rezerwatach w Dakocie Północnej i
Południowej.
- Ale przecież mogą tu wrócić!
Dopiero w tym momencie profesor zorientował się, że to żart. Uśmiechnął się
pobłażliwie.
- Oczywiście, że mogą wrócić. Ale podejrzewam, że nie tego lata. A tymczasem
twój karabin będzie sobie leżał spokojnie pod kluczem w zbrojowni.
Kładąc się na spoczynek, Ben był zawsze zdziwiony, że jego towarzysze
rozbierają się do bawełnianych spodenek, podczas gdy on wolał sypiać w zwykłym
białym, do kostek kombinezonie. Po tygodniu ktoś tego nie wytrzymał i postanowił
zwrócić się z problemem do Charlie.
Odnalazła Craiga, kiedy rąbał na drobne kawałki drewno sosno we do kuchni.
- Ben, mogę cię o coś zapytać?
- Oczywiście, panienko.
- Mów mi Charlie.
- Oczywiście, panienko Charlie.
- Ben, czy ty kiedykolwiek bierzesz kÄ…piel?
- KÄ…piel?
- Tak. Chodzi mi o to, czy myjesz się cały, a nie tylko ręce i twarz.
- Oczywiście, panienko. Regularnie.
- Och, tak się cieszę, Ben. A kiedy kąpałeś się po raz ostatni?
Craig zamyślił się. Stary Donaldson nauczył go, że należy się kąpać regularnie ale
biorąc pod uwagę, że woda w okolicznych strumieniach była zimna, raczej trudno było
zamienić to w nałóg.
- Całkiem niedawno. W zeszłym miesiącu - odparł.
- Tak właśnie przypuszczałam. A może wykąpałbyś się znowu? Na przykład
zaraz?
Dziesięć minut pózniej Charlie zauważyła, że Ben wyprowadza ze stajni
osiodłaną Rosebud.
- DokÄ…d siÄ™ wybierasz, Ben?
- Wykąpać się, panienko Charlie. Tak jak mi panienka kazała.
- Ale gdzie?
- W strumieniu. A gdzieżby?
Craig codziennie szedł na prerię, by w wysokiej trawie załatwić potrzeby
fizjologiczne. Myt też twarz i dłonie w korycie z wodą dla koni. Zęby miał bialutkie,
bowiem czyścił je wciąż przepołowioną gałązką wierzbową, zazwyczaj jadąc konno.
- Odprowadz swoją klacz do stajni i chodz ze mną - poleciła mu Charlie.
Poprowadziła Bena do zbrojowni, którą otworzyła kluczem wiszącym przy pasku.
W środku, między stojakami z mnóstwem zabezpieczonych łańcuchami springfieldów,
ledwie widać było tylne drzwi. Charlie wcisnęła jakiś guzik i otworzyła je. Za drzwiami
znajdowało się pomieszczenie z umywalkami i wannami.
Craig widział kiedyś wanny, podczas swojego dwuletniego pobytu w Fort Ellis.
Tamte jednak były wykonane z desek, te zaś z emaliowanego żelaza. Wiedział
doskonale, że wanny napełnia się kubłami wrzątku podgrzewanego na kuchni, a tu nagle
Charlie przekręciła dziwaczny spust i popłynęła z niego gorąca woda.
- Ben, wrócę tu za dwie minuty. Chcę znalezć całe twoje ubranie, poza skórzaną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]