[ Pobierz całość w formacie PDF ]
u Europejczyków i przejął od nich pewną ogładę towarzyską, która
podobała się niezmiernie ładniutkiej Zobah. Wyciągnęła ramię, aby je
lepiej pokazać chłopakowi.
W tej chwili jednak zajechał samochód, w którym siedział pan
Vanderheyden, toteż Zobah szybko wbiegła do domu, a Kasova
z drugim służącym pospieszył na pomoc swemu panu. Wynieśli go na
fotelu z samochodu i przetransportowali na ganek.
Gdy Katie piła z ojcem herbatę Harald dziś nie uczestniczył w tym
wybuchnęła namiętną skargą. %7łaliła się, że Harald okazywał jej wciąż
chłód i obojętność, że nudziła się okropnie podczas całej przejażdżki.
Siedział obok mnie, nieczuły jak głaz! Ani razu nie spojrzał na
mnie tak, jakbym tego pragnęła. Będziesz musiał z nim pomówić, chcę,
żeby ożenił się ze mną. Nie wyjdę za innego, pamiętaj ojczulku!
Stary pan pogładził pieszczotliwie rękę córki. Był ogromnie zakłopo
tany.
Musisz uzbroić się w cierpliwość, moje dziecko! Harald Forst nie
należy do mężczyzn, którzy zawierają małżeństwo bez zastanowienia.
Bądz dobra i miła, Katie!
Wzruszyła niecierpliwie ramionami.
Jak długo jeszcze? spytała.
Poczekajmy cztery tygodnie, moje dziecko. Jeżeli w tym okresie
nie oświadczy się, wówczas pomówię z nim na pewno. Patrzył wczoraj
na ciebie rozkochanym wzrokiem. Musisz trochę poczekać, dziecinko.
Katie przygryzła dolną wargę. Cierpliwość była jedną z cnót, której
nigdy nie posiadała. Nie była jej potrzebna. Katie przywykła do tego, że
spełniano natychmiast każdą jej zachciankę, każdy kaprys, A obecnie
pragnęła, żeby Harald został jej mężem, on zaś nie kwapił się ze
spełnieniem tego życzenia. Ten opór drażnił dziewczynę. Pragnęła, aby
Harald oświadczył się, jego chłód ranił boleśnie jej miłość własną.
Oczywiście, była w nim również trochę zakochana, a im większą
obojętność okazywał, tym bardziej pragnęła go zdobyć. Ponieważ
46
utrudniał jej zadanie, czuła do niego żal, który potęgował się z dnia na
dzień.
Mijały bowiem tygodnie, a Harald nie wypowiadał decydującego
słowa. Zdawał sobie jasno sprawę, że w jego uczuciu wobec Katie
odgrywały główną rolę zmysły; nie chciał stać się ich niewolnikiem. Od
dawna już oswoił się z myślą, że poślubi Katie, postanowił jednak, że
oświadczy się dopiero w odpowiedniej chwili. Ustanowił dla siebie
samego okres próbny, miał zamiar w końcu miesiąca poprosić o rękę
Katie.
Gdyby Katie wiedziała o tym, byłaby może spokojniejsza, bardziej
zrównoważona, tak jednak niecierpliwiła się, wylewając swój gniew na
służące. Przechodziły one przykre chwile, a Zobah nie pozostała jedyną,
która nosiła na ciele widoczne znaki gniewu Katie. Biła służące bez
litości lub rzucała w nie ciężkimi przedmiotami. Nienawidziły ją z całego
serca i nazywały między sobą niegodziwą panią".
Wreszcie minął miesiąc, który Harald wyznaczył sobie jako czas
próby.
Pewnego dnia młody człowiek pojechał znowu na plantację, gdzie
miał tym razem kilka przykrych przejść z robotnikami. Pracowali
opieszale, okazywali dozorcom jawny opór. Harald musiał użyć całej
swojej energii, aby doprowadzić ich do porządku. Jeden z dozorców,
Holender, skarżył się Haraldowi, że ludzie są od pewnego czasu jakby
odmienieni. Zastał kilku krajowców na pół nieprzytomnych w chatach,
miał wrażenie, że znowu palili opium. Zapewne jeden z chińskich
kramarzy, którzy często przychodzili na plantację, musiał przemycić
większą ilość narkotyku.
RozmowÄ™ tÄ™ prowadzili obydwaj, stojÄ…c przed progiem domu
Holendra.
Trzeba lepiej uważać na tego ptaszka, bo nam wytruje wszy
stkich robotników powiedział Harald gniewnie.
W tej chwili dozorca przyłożył dłoń do oka i zaczął bystro spoglądać
na drogę, która ciągnęła się wśród plantacji.
Ten ptaszek właśnie nadchodzi odezwał się, wskazując
chińskiego handlarza, który zbliżał się ze swoim wózkiem zaprzężonym
w woły.
Harald zmarszczył czoło. Znał dobrze wędrownego kramarza, który
47
bywał często w domu Vanderheydenów, gdzie sprzedawał służbie
towary. Harald zauważył, że robotnicy na plantacjach wyciągnęli szyje
i zaczęli dawać znaki Chińczykowi.
Nakryję go i to natychmiast oświadczył doradcy Harald.
Handel narkotykami był surowo zabroniony przez rząd; Harald
wiedział, że jeżeli uda mu się pochwycić To-Tam-Kai na gorącym
uczynku, wówczas handlarz straci koncesję i stanie się przynajmniej na
pewien czas nieszkodliwy. Przykład ten podziała na innych kramarzy.
Będą woleli zaprzestać przemytu opium, niż stracić koncesję i siedzieć
kilka tygodni w więzieniu. Haraldowi zależało na tym, aby na planta
cjach zapanował spokój i ład, pragnął bowiem wkrótce wyjechać.
Powziął więc pewien plan i porozumiał się z dozorcą.
Pozwolił, aby To-Tam-Kai zbliżył się ze swoim wózkiem. Chińczyk
z uniżoną grzecznością skłonił się przed panami i zapytał, czy może
ludziom pokazać towary.
Nie teraz, To-Tam-Kai, dopiero podczas przerwy obiadowej. Na
razie możesz zatrzymać się u mnie i posilić się trochę. Droga jest
uciążliwa, musisz być zmęczony.
Jakże wspaniałomyślnie obchodzisz się ze mną, nędznym psem,
o panie! Chętnie wstąpię do twego domu, a może znajdziesz wśród
moich towarów coś, co ci przypadnie do gustu.
Zobaczymy, To-Tam-Kai! Zabierz twój kramik, może kupimy
coÅ› u ciebie.
Wszyscy trzej weszli do domu dozorcy. Chińczyk niósł na plecach
skrzynię z towarem i stękając, uginał się pod jej ciężarem. Dozorca
wprowadził go do pokoju, którego okna leżały po drugiej stronie domu.
Rozmawiał z nim przez chwilę, tak, że Harald miał sposobność
zrewidować wózek kramarza.
Nie znalazł jednak nic podejrzanego. Jeżeli Chińczyk miał opium, to
zapewne ukrył narkotyk przy sobie lub w skrzynce z towarami. Harald
udał się znowu do domu.
Jesteś pewno bardzo zdrożony, To-Tam-Kai, i chciałbyś obmyć
się z kurzu. Wejdz do łazienki, mój służący przygotuje ci kąpiel rzekł
dozorca, porozumiewajÄ…c siÄ™ wzrokiem z Haraldem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]