[ Pobierz całość w formacie PDF ]
silniejsze od niego zawrócił i wszedł do środka. Zaraz za drzwiami natrafił na
kolejną wystawkę. Co więcej na jego oczach w ciągu jakiejś minuty pięć
egzemplarzy zniknęło ze sterty.
Nie mógł zaprzeczyć, że poczuł dumę. Jednocześnie ogarnęły go
mieszane uczucia.
Co za ironia losu, że coś, nad czym pracował kilka tygodni, sprzedawało
się jak świeże bułki, podczas gdy książki, nad którymi ślęczał miesiącami,
przeszły niemal bez echa.
Po wyjściu ze sklepu poszedł w kierunku Griggate, jednej z głównej ulic
miasta. Przeszedł na drugą stronę, w kierunku sklepu Harvey Nichols, żeby
skrócić sobie drogę do Pasażu Victorii.
Rozejrzał się dookoła i w drzwiach sklepu dostrzegł portiera w szarej
liberii.
A potem zobaczył burzę rudych włosów. Zanim do niego dotarło, że to
Jo, portier zrobił to, co należało do jego obowiązków, i dziewczyna zniknęła w
środku.
W drodze do domu wciąż o niej myślał. Miała na sobie gruby, kremowy
sweter, który kupił jej w zeszłym roku na Gwiazdkę.
Wtedy wszystko między nimi układało się tak dobrze!
W domu natychmiast poustawiał kompakty na miejscach. Te same
kompakty, których chciał posłuchać tamtego feralnego wieczoru, kiedy okazało
się, że Libby była w mieszkaniu przed nim.
Rzucił się na kanapę i poddał łagodnym dzwiękom trąbki Milesa Daviesa.
Na krótko, niestety. Po kilku sekundach przeszkodził mu dzwonek
telefonu.
Zapomniał, że umówił się z Cass. Przez chwilę nie mógł pojąć, czemu
ona dzwoni.
Chciałam cię prosić o jeszcze jedną przysługę powiedziała.
W Harveyu Nicholsie znalazłam idealną sukienkę. Oczywiście
kosztowała fortunę, ale zlekceważyłam ten fakt znowu niezle zarabiałam.
Elegancja, jak każdemu wiadomo, nie jest tania. Nieważne, że na
przyjęciu nie będzie żadnego mężczyzny do wzięcia.
Byłam jedynym gościem spoza rodziny i czułam się uprzywilejowana. Już
to było wystarczającym powodem, żeby potrudzić się nad swoim wyglądem.
Niech żyje plastik! Dzięki małej, sztywnej karcie z tego cudownego
materiału kupiłam też buty, które pasowały do sukienki na średnim obcasie, w
niewiarygodnie niepraktycznym kolorze kości słoniowej. Zapowiedziałam już
tacie, że od jutra przenoszę się do domu rodzinnego, gdzie zostanę do czasu, aż
znajdÄ™ coÅ› odpowiedniego.
Trochę go to zaskoczyło, ale tato, jak to tato, nie potrafił ukryć radości, że
się wyprowadzam. Chyba nawet był rozczarowany, że nie robię tego
natychmiast. Trudno! Zostawiłam mu na głowie pakowanie.
Zrozumiałam też, że życie mojej matki również nie było usiane różami.
Tato potrafił być czasem irytujący, o czym się przekonałam, mieszkając z nim
kilka tygodni pod jednym dachem.
Byłam świetnym przykładem na to, że zakupy są dla kobiety najlepszą
formÄ… terapii.
Taszcząc po mieście naręcza toreb, kupiłam cztery egzemplarze BIG
Issue , po jednym od każdego bezdomnego, na którego się natknęłam.
Wszystko po to, by zmniejszyć poczucie winy z powodu zakupów u
Harveya Nicholsa.
A ponieważ całe miasto żyło świętami, ponieważ było słonecznie, choć
zimno, ponieważ wszyscy wyglądali na takich, którzy osiągnęli szczęście i cel w
życiu, ja też poczułam się jak ktoś, kto był szczęśliwy i miał cel w życiu.
Kolejną małą fortunę wydałam na prezent zaręczynowy w miłym sklepiku
z upominkami.
Kupiłam piękny zestaw kieliszków sześć do czerwonego, sześć do
białego wina. Były zapakowane w wymyślne pudełko, które kazałam owinąć w
srebrny papier i obwiązać wstążką pod kolor.
Nabyłam też kartkę z życzeniami oraz drogą szminkę, a potem poszłam
do domu i wzięłam długą kąpiel z książką, którą już dawno temu miałam
przeczytać.
Nie zdążyłam długo nacieszyć się chwilą luksusu, kiedy zadzwonił
telefon. Musiałam wyjść z wanny, żeby go odebrać.
Rozdział 22
W domu Sida miałam tak zwane wejście, bo pojawiłam się tam trochę
spózniona. A konkretnie z dziesięciominutowym spóznieniem. Niewiele, lecz na
tyle dużo, żeby przyjść jako ostatnia. W drzwiach przywitała mnie Belle. Wzięła
ode mnie prezent, kiedy zdejmowałam płaszcz. Zlustrowała mnie od stóp do
głów.
Wyglądasz jakoś bardzo... dorosło oznajmiła ze szczyptą dezaprobaty.
Chcesz powiedzieć, że wyglądam staro? zmartwiłam się. Czyżbym
przesadziła z serum prostującym włosy?
Nie, nie staro odparła, marszcząc brwi. Tak jak powiedziałam,
dorosło.
Wszyscy siedzieli w salonie rodzina Cass i rodzina Sida. Zważywszy na
okoliczności, chyba niezle się bawili przecież widzieli się pierwszy raz na
oczy. Podzielili się na grupki według łatwego do przewidzenia klucza: matka
Sida gawędziła z matką Cass, a ojciec Sida słuchał ojca Cass. Niewiele się
odzywał, ale potakiwał grzecznie i czuł się chyba całkiem swobodnie.
Marinda i Darinda flirtowały bezwstydnie z dwoma młodszymi braćmi
Cass, a jej siostry, Mel, Stephanie i Abigail zajęły jedną z ogromnych sof i
gawędziły z ożywieniem. Sid i Cass grali role gospodarzy. W tym momencie
częstowali przepysznymi na oko przekąskami.
Muzykę musiała wybrać Jennifer. Była to jakaś opera, zupełnie
nieodpowiednia na taką okazję, ale na szczęście była przyciszona, więc nikomu
to nie przeszkadzało.
Na mój widok wszyscy przerwali rozmowy. Większość pomachała mi na
powitanie, a obie matki podeszły i mnie uściskały. Obu chyba podobał się mój
new look , jak go określiły. Jego zwolenniczką okazała się, o dziwo, matka
Sida, sama ubrana z artystowskim luzem. Przechadzała się po salonie w
pomarańczowym kaftanie, z włosami omotanymi ekstrawagancko chustką.
%7ładnego paska. Odrobinę zaskoczyły mnie tylko jej czarne martensy.
Mama Cass, jak zawsze ciepła i serdeczna, prezentowała się bardziej
konserwatywnie i poświęcała mi dużo uwagi chyba dlatego, że byłam jedyną
osobą spoza rodziny. Całe wieki jej nie widziałam, ale odniosłam wrażenie, że
wie, co się przydarzyło moim rodzicom. Poczułam ulgę, widząc, że nie ma
zamiaru składać mi wyrazów współczucia. Dałam Sidowi prezent, w zamian za
to otrzymałam kieliszek szampana, po czym wcisnęłam się między siostry Cass.
Ich też bardzo dawno nie widziałam. Zawsze mnie dziwiło, że są do niej tak
bardzo niepodobne.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]