[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Gadasz głupstwa - sprzeciwiła się Anna. - Henrietta i
Louisa zostają w domu. Wcale nie będziesz sama.
- One ciągle się ze mnie natrząsają! - narzekała Mallory. -
Przedwczoraj nie mogłam się od nich opędzić, aż w końcu
Charlie kazał im zejść ze mnie. Charlie jest dla mnie miły.
Zaprosił mnie nawet na Bal Farmerów.
- Charlie? Zaprosił cię?
Letni bal był żelazną pozycją w towarzyskim kalendarzu
Musgrove'ów i Elliotów, ale Mallory została po raz pierwszy
zaproszona przez chłopaka.
- Nie wiem, czemu tak się dziwisz - powiedziała Mallory.
- Chyba tylko dlatego, że będziesz tam bez partnera. Ale to nie
mój kłopot. Pożyczysz mi swoje złote sandałki?
W przeddzień powrotu Feliksa Anna godzinami
przewracała się w łóżku z boku na bok, nie mogąc zasnąć i
snując marzenia o tym, jak to będzie, kiedy się spotkają.
Umówili się na piątek w tym samym miejscu w lesie
Kellynch, gdzie pożegnali się po tamtym ostatnim spotkaniu
jeszcze w kwietniu. Wyobrażała sobie, jak w nowej czarno -
białej sukience mini i fioletowych pantofelkach na obcasie
lekko zbiega ku niemu ścieżką i rzuca mu się w ramiona.
Potem następowało ujęcie puszczone w zwolnionym tempie,
podczas którego ich usta spotykały się i oboje powoli osuwali
się na trawę, spleceni w ekstatycznym uścisku.
Kiedy już doszło do tego spotkania, ona zauważyła go
wcześniej niż on ją. Gdy zbiegała ku niemu, potknęła się o
korzeń drzewa i upadła, rozbijając sobie kolano. Torebka
wypadła jej z ręki i spadała dalej po ścieżce. Wyśnione chwile
czułych uścisków i niekończących się pocałunków zamieniły
się w wytrząsanie z włosów ziemi i gałązek i tamowanie krwi
rękawem jego koszuli. Ale nie było ani trochę nastrojowo,
cały romantyzm diabli wzięli, bo Felix śmiał się do rozpuku.
- Nie gniewaj się - powiedział - ale wyglądałaś tak
zabawnie... I pociÄ…gajÄ…co.
- Wystarczy, że pociągająco - powiedziała błagalnie. -
Zostańmy przy tym.
I zacisnęła zęby, bo ból nadal pulsował w jej kolanie.
Przez chwilę czuła się przy Feliksie onieśmielona. Tak bardzo
się zmienił. Wydawał się nawet wyższy. I nabrał nieznanej jej
przedtem pewności siebie.
- Chodz do mnie - szepnÄ…Å‚. WziÄ…Å‚ jÄ… w ramiona. Znowu
poczuła ten jego specyficzny zapach, a jej oczy napełniły się
Å‚zami.
- Boli? - spytał.
- To nie dlatego - powiedziała cicho. - To dlatego, że tak
bardzo za tobą tęskniłam. A ojciec stracił program, siedział w
domu i pił jak szaleniec.
- Ale teraz jesteś ze mną, i tylko to się liczy - powiedział
Felix. - Mama zachowała się właściwie bardzo przyzwoicie,
jeśli wziąć pod uwagę to, co on powiedział, no i w ogóle.
Anna już otworzyła usta, żeby zaprotestować, bo przecież
ojciec zaprzeczył, że coś takiego powiedział.
- Cicho - szeptał Felix. - Nic już nie mów.
I pocałował ją. Było tak dobrze, że zrozumiała: nie warto
marnować tej chwili na zajmowanie się rodzicami.
- Musimy coś postanowić w sprawie jutrzejszego dnia -
powiedział, gdy usiedli przy stoliku w kafejce. - Nie zmieniłaś
zdania?
- Ale w jakiej sprawie? - ściągnęła brwi.
- Mówiłem ci przez telefon. Chodzi o ten wielki obiad z
mamą. Rozumiesz, wydaje mi się, że byłem dla niej trochę
niesprawiedliwy, chciałbym to naprawić. A jej bardzo zależy
na tym, żebyś i ty przyszła.
- Obiad? - powtórzyła Anna. - Myślałam...
- Przecież wszystko ci wyjaśniłem - powiedział Felix
niecierpliwie. - To będzie impreza poświęcona chorym na
Alzheimera. Spotkania odbędą się w różnych miejscach kraju,
a mama jest w komitecie organizacyjnym. I chce, żebyśmy
przyszli. Na początku będziemy pomagali przy urządzaniu
bufetu, ale potem nas też nakarmią.
- Jesteś naprawdę pewny, że zależy jej, żebym przyszła?
Bo widzisz, na dobrÄ… sprawÄ™... jak dotÄ…d...
- W tym cała rzecz. Mama mówiła, że nie chce, żeby ta
awantura między nią i twoim ojcem zepsuła coś między nami.
Pociągnął długi łyk ze szklanki i wziął jej dłoń w swoją.
- I wiesz co? Teraz zaczęliśmy z mamą lepiej się
dogadywać. Było kilka strasznych kłótni w ciągu ostatnich
tygodni, wymieniliśmy pewną ilość wściekłych e - maili, ale
myślę, że lepiej zrozumiałem, o co jej chodzi. Ma
niewyparzony język i zbyt łatwo potępia w czambuł to, co
robię, ale obiecała, że raz na zawsze przestanie się
wypowiadać na ten temat. A poza tym przestała się popisywać
i zaczęła naprawdę robić coś dla ojca.
Anna pomyślała, że latem, kiedy Parlament ma wakacje,
Cassandra nie bardzo może się popisywać, ale ugryzła się w
język, zanim to powiedziała. Poza tym czuła się szczęśliwa,
bo znowu miała pod nogami pewny grunt - między nimi nic
się nie zmieniło.
I jedyne, na czym jej teraz zależało, to być blisko Feliksa.
- Tak się cieszę, że przyszłaś! - zawołała Cassandra i
ucałowała Annę w oba policzki. Wyglądała bardzo elegancko
w białych lnianych spodniach i bladozielonej jedwabnej
bluzce. - A zanim coś powiesz, umówmy się, że puszczamy w
niepamięć wszystko, co się ostatnio wydarzyło, i zaczynamy
na nowo od zera. Przecież nie odpowiadasz za to, że twój
ojciec jest rasistÄ…...
- Mamo! - Felix rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie.
- Liczy się tylko to, że jesteś ważna dla Feliksa i ważna
dla mnie. To co? Będziemy przyjaciółkami? - i popatrzyła na
nią błagalnie.
- Oczywiście! - uśmiechnęła się Anna.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]