[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie tak. To powinno pójść dołem.
Błyskawicznie naprawiła swój błąd, a gdy Richards podszedł do niej, cofnęła się w
stronę przejścia, gdzie leżało ciało Mc Cone a. Z jego ust płynęła wąska strużka krwi.
- A teraz zajmij siÄ™ sprzÄ…czkÄ…. Pas. Zapnij pas.
Zrobiła to drżącymi palcami, płacząc gdy pierwsza próba zakończyła się
niepowodzeniem. Nie spuściła wzroku z jego pobladłej twarzy. Uniosła nogę gwałtownie,
zauważywszy, że jej obcas pogrążył się w kałuży krwi Mc Cone a i jednym zdecydowanym
krokiem przestąpiła leżące bezwładnie ciało. W ten sposób dotarli do pomieszczeń trzeciej
klasy. Miejsce zapałek przypalanych w żołądku Richardsa zajęła teraz paląca się równym
płomieniem zapalniczka. Drzwi luku awaryjnego były zamknięte - zablokowane
wybuchowymi sworzniami i zasuwą otwieraną automatycznie z wnętrza kabiny pilotów.
Richards podał jej pistolet.
- Strzelaj. Ja... nie wytrzymałbym odrzutu... No, jazda, wal!
Zamykając oczy i odwracając głowę, dwukrotnie nacisnęła na spust. W magazynku
nie było więcej naboi. Drzwi nie otworzyły się. Richards czuł, jak z wolna zaczyna ogarniać
go rozpacz. Dłoń Amelii Williams zaciskała się kurczowo na rączce spadochronu i pociągała
za niÄ… delikatnie.
- Może... - zaczęła i wtedy właśnie drzwi otworzyły się. Amelia Williams znikła w
ciemnościach nocy.
MINUS 005. ODLICZANIE TRWA
Zgięty wpół, jak człowiek walczący z podmuchami huraganu, Richards oddalał się od
otwartej czeluści luku awaryjnego, chwytając się dłońmi za oparcia kolejnych foteli. Gdyby
lecieli na większej wysokości, gdzie różnica ciśnień byłaby większa, on również zostałby
wyssany na zewnątrz. Podmuch rzucił nim o ścianę, czuł jak wnętrzności wylewają mu się z
brzucha. Chłodne, nocne powietrze podziałało na niego jednak niczym kubeł zimnej wody.
Płomień zapalniczki zmienił się w pochodnię. Jego wnętrzności zdawały się płonąć.
Przedostał się przez pomieszczenie drugiej klasy. Teraz musiał pokonać przeszkodę w
postaci leżącego na ziemi ciała Mc Cone a i wejść do pomieszczenia pierwszej klasy. Z ust
płynęła mu krew. Zatrzymał się u wejścia do galeryjki, próbując wepchnąć wnętrzności na
powrót w brzuch. Miał ochotę zapłakać. Wiedział, że taka sytuacja nie może trwać dłużej.
Ani chwili dłużej. Wnętrzności stawały się coraz bardziej brudne. Miał ochotę zapłakać nad
losem swych nieszczęsnych wnętrzności, które przecież nie zasłużyły sobie na coś tak
okropnego. Jego próby zakończyły się niepowodzeniem. Nic mu się nie udawało. Patrzył na
bezładną plątaninę jelit wylewających się z jego brzucha, przed oczyma pojawiły mu się
przerażające obrazy zdjęć zamieszczonych na kartach szkolnych podręczników biologii. Zdał
sobie nagle sprawę, że umiera. Wydał z siebie żałosny, przerazliwy okrzyk. Wnętrze jego ust
wypełniło się krwią.
Nikt mu nie odpowiedział. Wszyscy inni odeszli. Pozostał tylko on... i Otto. Zwiat
wokół niego stawał się czarno-biały, tracił kolory, podobnie jak on tracił z każdą chwilą coraz
większą ilość krwi. Oparł się o wejście do galeryjki jak pijak o słup latarni i naraz wszystko
wokół niego pogrążyło się w upiornej szarości.
- A więc to jest śmierć... Umieram... - wyszeptał.
Krzyknął raz jeszcze i świat znowu stał się kolorowy. Jeszcze nie. Nie mógł jeszcze
umrzeć. Przeszedł przez galeryjkę, wodząc za sobą wyprute wnętrzności. Dziwił się, ile ich
może tkwić we wnętrzu zwykłego człowieka. Takie krągłe, takie mocne, tak bardzo
wypełnione...
Pośliznął się na jednym z fragmentów siebie i nagle coś w jego wnętrzu... pękło. Ból
był potworny. Krzyknął przerazliwie, strumień krwi zbryzgał ściany i podłogę. Stracił
równowagę i gdyby nie ściana, upadłby.
Pozostało mu już tylko jedno. Postrzał w brzuch to najgorsza z ran, jakie można
otrzymać. Kiedy pracował jeszcze w General Atomics, podczas jednej z przerw na lunch
uczestniczył w rozmowie na temat najgorszych z możliwych sposobów umierania.
Rozmawiali o zatruciu radiacyjnym, zamarznięciach, tragicznych upadkach, utonięciach,
zatruciach i nagle ktoś wspomniał o postrzale w brzuch. Może to był Harris? Grubas, który w
pracy ukradkiem popijał piwo.
- Ból w żołądku jest straszny - powiedział wtedy Harris. - Umieranie trwa bardzo
długo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]