[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Fiona jęknęła cicho i ukryła głowę w ramionach księcia.
Drżała z emocji, które w niej wzbudził, i czuła jego usta na
swoich włosach.
- Kocham panią! - powiedział głosem głębokim i
niepewnym. - Kocham panią, moja najdroższa, i poza tobą na
całym świecie nic nie istnieje.
- Wydaje się, niemożliwe... że mogę... czuć... coś takiego
- wyszeptała Fiona.
Ramiona księcia zacisnęły się wokół niej i w tym
momencie zaczął bić zegar na kominku. Fiona poderwała się.
- Mary - Rose! - wykrzyknęła. - Zapomniałam o niej.
Muszę do niej iść. Pora, aby już wstała.
- Sądzę, że obydwoje zapomnieliśmy o wszystkim -
uśmiechnął się książę. - Postaram się, abyśmy mogli trochę
czasu spędzić tylko we dwoje, ale rozumie pani, najdroższa,
że to nie będzie łatwe. Nie chcę, aby służba zaczęła coś
podejrzewać.
Fiona uśmiechnęła się.
- Będę bardzo rozważna - zapewniła go - ale nie przestanę
myśleć o panu.
- Sądzę, że żadne z nas nie będzie potrafiło myśleć o
czymkolwiek innym - odparł książę - i proszę nie zapominać
ani na chwilę, że panią kocham.
- Tak jak ja pana.
Uwalniając się z jego ramion poczuła niemal fizyczny ból.
Bała się, że jeśli spojrzy na niego jeszcze raz, nie będzie w
stanie opuścić pokoju, podeszła więc bardzo szybko do drzwi,
otworzyła je i znalazła się na schodach.
Na dole w korytarzu zobaczyła dwóch lokajów ubranych
w kilty i ciekawa była, czy widzieli, kiedy wchodziła do
biblioteki, i czy nie byli zdziwieni, iż spędziła tam tak dużo
czasu. Jednakże długo się nad tym nie zastanawiała, ponieważ
Mary - Rose czekała na nią w sypialni, więc popędziła tam
szybko.
I ego wieczora Fiona wchodziła do jadalni podniecona, a
jednocześnie pełna obaw.
Czuła podniecenie, ponieważ znów miała zobaczyć
księcia, a zgodnie z przewidywaniami nie mogła myśleć o
niczym innym przez całe popołudnie; i była pewna obaw,
ponieważ wiedziała, że będzie z nimi przy stole lady Morag
tak jak zawsze w środowe wieczory; bała się także iż earl of
Selway może wyczuć, że stało się coś niezwykłego.
Wiedziała, że książę i earl poszli tego popołudnia na ryby,
bo Mary - Rose chciała zobaczyć się z Rollo, a psiarnia
okazała się pusta.
- Jego wysokość zabrał psa ze sobą, panienko -
powiedział dziecku Malcolm. - Poszedł złapać wielką rybę na
kolację, jeśli tylko dopisze mu szczęście.
- Szkoda, że z nim nie poszłam - odparła Mary - Rose, a
Fiona powtórzyła jej słowa w myślach.
Zwiedziły tereny zamku, gdzie jeszcze nie były, i
rozmawiały z różnymi pracownikami - wszyscy chcieli poznać
Mary - Rose.
- Ale ładna dziewczynka - powiedział jeden ze starszych
mężczyzn do Fiony. - Widać dość duże podobieństwo do jego
lordowskiej mości.
Fiona uśmiechnęła się w duchu, że to tylko takie pobożne
życzenia, ponieważ Mary - Rose była odbiciem swojej matki i
zupełnie nie miała rysów ojca.
Pomyślała, że ludzie widzą to, co chcą zobaczyć, i
zastanawiała się, czy nie jest to klucz do znalezienia miejsca
ukrycia księżnej.
Być może wszystko, co robiła tego dnia, gdy zniknęła,
było tak zwyczajne, że nikt na nic nie zwrócił uwagi i dlatego
trudno wpaść na jej ślad.
Kiedy wróciły do zamku, spotkały w korytarzu pana
McKeitha i Mary - Rose, która bardzo go lubiła, wzięła go za
rękę.
- Obiecał mi pan pokazać pokój, gdzie pan pracuje, panie
McKeith - powiedziała.
- To prawda - odparł. - Cóż, chodzmy tam teraz, a
przekonasz siÄ™, jak bardzo jestem zapracowany.
Zabrał ją do wielkiego imponującego gabinetu na parterze,
gdzie obok ogromnego biurka, na którym leżały stosy
papierów, były też pudełka ozdobione koroną książęcą i
szczegółowe mapy okolicy.
Mary - Rose kręciła się w kółko oglądając wszystko, a
Fiona zwróciła się do pana McKeitha z nurtującym ją od
pewnego czasu pytaniem:
- Dlaczego nie powiedział mi pan, kiedy rozmawialiśmy o
zniknięciu księżnej, że podejrzewa się księcia?
- Nie uważałem, aby to było konieczne - odparł po chwili
nieco zdziwiony.
- Wydawało mi się dziwne, że bywa tu tak mało gości -
ciągnęła Fiona.
- Tak, to bardzo smutne - zgodził się pan McKeith.
- Nie tylko smutna dla jego wysokości, lecz również dla
Mary - Rose. Nie może wzrastać bez rówieśników. Tak
naprawdę, to myślałam, że pozna tu dzieci, które razem z nią
będą się uczyć.
- Przypuszczam, że są tu dzieci w jej wieku - zaczął się
zastanawiać pan McKeith.
- Dobrze pan wie, o co mi chodzi - ucięła krótko Fiona. -
Mówiono mi, że jest tu wiele ważnych rodzin w okolicy i
niektóre mają dzieci, z którymi mogłaby się zaprzyjaznić
Mary - Rose.
Pan McKeith zmieszał się.
- Zobaczę, co da się zrobić, panno Windham - obiecał.
- Możemy zrobić tylko jedną rzecz - odparła Fiona - a
mianowicie udowodnić, jak zginęła księżna.
Jeśli miała zamiar zaskoczyć pana McKeitha, to się jej
udało.
- Powiedziałem pani, że zrobiono już wszystko -
powiedział po chwili - i bez rezultatów. Nie wiem, co jeszcze
możemy zrobić.
- Czasem ktoÅ› obcy, ktoÅ›, kto po raz pierwszy styka siÄ™ z
jakimś problemem, może znalezć rozwiązanie tam, gdzie
innym się nie udało - zauważyła Fiona.
- A więc co pani proponuje? - spytał pan McKeith.
- Istnieje zapewne raport sporządzony wówczas przez
policję - odparła Fiona. - Chciałabym go zobaczyć.
- Nie wiem, czy jego wysokość... - zaczął pan McKeith.
- Myślę, że byłoby niezręcznością z mojej strony włączać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl