[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wprawdzie obiecałam sobie wakacje, ale nic z tego. Mam się
uczyć, zdawać, nadrabiać zaległości, a oni w Z. zrobią wszystko,
by się mnie pozbyć, przepychając do maturalnej klasy. Oczywi-
208
ście dalej będę się edukować w moim miejscu zamieszkania, bo
o internacie nie ma mowy. Mogę się jeszcze zdecydować na szkołę
zakonną, jeżeli mało mi reedukacji w szpitalu dla psycholi. Ta-
kie rozwiązanie zaproponowała moja wspaniała mamusia. Uśmia-
łam się do łez, bo wyobraziłam sobie, jak deprawuję święte oso-
by, częstując na przykład maryśką.
Nie najlepiej zapowiadają się więc moje wakacje. Właściwie
nie będzie ich wcale, ale podobno od roku, a nawet od kilku lat
ciągle jestem na wakacjach, więc już wykorzystałam je z na-
wiązką. Niech i tak będzie.
Wcześniejsze plany, że wyjedziemy z Igłą zarobić trochę kasy,
padły w gruzy. Zresztą podobno i tak nic by z tego nie wyszło.
Moja koleżanka wybiera się razem z mamusią do sanatorium.
Teraz jej rodzicielka uparła się, by ratować chore dziecko, bo
Igła ginie w oczach.
Siadłam więc w kącie pokoju, by przejrzeć program, który
muszę opanować, żeby zdać. Normalna zalama. Nie wiem, od
czego zacząć, jak się za to zabrać. Czuję się tak, jakby nagle
wyrosła przede mną wielka góra. Obchodzę ją z każdej strony,
żeby znalezć drogę na szczyt. No, ale od czego jest mamuśka!
Natychmiast łapie za telefon, wynajduje nazwiska dalszych i bliż-
szych znajomych, żeby załatwić korepetycje. Wprawdzie są wa-
kacje, ale ona nie odpuści. Matematyczka przełoży więc wczasy,
germanistka wyjazd, chemiczka zaniedba działkę, bo przecież
jestem w potrzebie  biedna, nieszczęśliwa, chora.
Następnego dnia zaczynam mój korepetycyjny maraton.
W plecaku zeszyty i książki, a ja jeżdżę z jednego miejsca
w drugie. Tu godzina, tam znowu dwie. Potem powrót autobu-
sem nagrzanym niczym Wezuwiusz. KÄ…piel, bo akurat Bozia wy-
myśliła jakieś potworne lato stulecia i ledwo dyszę z gorąca. Na
ochłodę duża butelka mineralnej i do roboty.
Długo nie mogę się połapać w gąszczu matematycznych za-
dań, ale powoli trochę się rozjaśnia. Matematyczka jest fajna,
umie uczyć tego nudnego przedmiotu jak mało kto. Z chemii też
idzie mi dobrze. Nagle zaczynam rozumieć to, co do niedawna
było czarną magią, czyli chemiczne wzory i zadania. Język nie
209
jest, niestety, moją mocną stroną, ale powoli uczę się tłumaczyć
prosty tekst.
MijajÄ… pierwsze dwa tygodnie, a ja ciÄ…gle w drodze z pleca-
kiem i notatkami. Panny jadą z kocami gdzieś na plażę, trochę
im zazdroszczę. Trudno, najwyżej w listopadzie zafunduję sobie
solarium.
Może doktor Małgosia miała rację, że jak już wydawać kasę,
to żeby się zwróciła. Pierwszy raz w życiu kuję jak kornik
w meblach. RozwiÄ…zujÄ™ dodatkowe zadania, jakieÅ› testy. Pani od
chemii traktuje mnie jak gwiazdę. Pytam więc nieśmiało, czy
miałabym szansę na medycynie. Mówi, że nie widzi problemu
pod warunkiem, że utrzymam takie tempo. Tylko jak to zrobić?
Już mi się powoli miesza chemia z matematyką. Niedługo che-
miczne prawa zacznę tłumaczyć na niemiecki. Wymyśliłam, że
powinnam sobie rozbić namiot gdzieś w środku miasta, to przy-
najmniej do każdego korepetytora będę miała prawie tak samo
blisko. Pomału wysiadam, a to dopiero początek góry, zaś szczyt
schowany jest gdzieÅ› daleko w chmurach.
Igła odwiedziła mnie przed wyjazdem do wód i mało nie padła
w progu, widząc mój pokój oklejony chemicznymi wzorami. Stwier-
dziła ze zgrozą, że musieli mi robić jakieś elektrowstrząsy podczas
snu, bo to niemożliwe, żebym tak zwariowała sama z siebie. Kie-
dy odmawiam nawet głupiego macha trawy na rozgrzewkę, jesz-
cze bardziej umacnia siÄ™ w swojej teorii.
 Teraz to dopiero zrobili z ciebie wariatkę  mówi niezwy-
kle przejęta.  Pranie mózgu, tak to się nazywa. Sprawdz, może
jeszcze świecisz w nocy  proponuje.  I zawiadom, kiedy da-
dzÄ… ci Nobla.
Rozstajemy siÄ™ niezbyt uprzejmie. Trudno, sama nie mogÄ™
uwierzyć w tę nagłą przemianę, więc jak się tu dziwić Igle. Swoją
drogą rzeczywiście wyglądam na niespełna rozumu z tymi ze-
szytami w środku upalnego lata.
210
Klęskę przekuj w sukces
Przez trzy kolejne noce poprzedzające mój sprawdzian wiedzy
nie śpię. Teraz naprawdę bardzo chciałabym zdać. Wiem, że
umiem sporo, ale egzamin to przecież loteria. A ja nie mam szczę-
ścia w grach liczbowych. Matka też nie może spać. Siedzi w kuchni,
męczy się nad jakąś gazetą. Najchętniej pojechałaby zdawać za
mnie, chociaż jest absolutną matematyczną nogą, a o chemii
też ma niewielkie pojęcie. Niemieckiego nie uczyła się nigdy
w życiu.
Najpierw kłóciłam się z nią, że swoje sprawy załatwię sama,
ale w końcu dałam się ubłagać. Może kiedy zobaczą, jak jej zależy
na tym świadectwie, przymkną oko i mnie puszczą. Wiem, że
wypłacze dla mnie te tróje. Niech więc jedzie zamiast koła ratun-
kowego.
O mało nie spózniłyśmy się na autobus. Droga do Z. wydawała
mi się tym razem wyjątkowo krótka. Jeszcze nie zdążyłam pozbie-
rać myśli, a już szanowna komisja zasiadła za stołem. I nie było
żadnej taryfy ulgowej.
Najpierw chemia  tu bez niespodzianek, poza jedną, że na-
uczyłam się za dużo i trochę nie na temat. W końcu jednak doce-
niono moje starania i otrzymałam czwórkę.
Sprawdzian z matematyki też okazał się łatwy  wpisali mi
trzy plus, bo pominęłam jedno zadanie. Zwyczajnie o nim zapo-
mniałam, a było wyjątkowo proste. Matematyczka i tak była zdu-
miona, sądziła, że w ogóle nie podejdę do zdawania.
Prawdziwą przeprawą okazał się niemiecki, ale i tu jakoś się
wywinęłam na słabą mierną.
Po dwóch godzinach odbierałam świadectwo ukończenia trze-
ciej klasy i nie potrafiłam ukryć szczęścia. Wyobrażałam sobie
211
minę Igły, kiedy się dowie, że za rok razem będziemy się pocić
na maturze. I jak kochany tatuś gryzie słuchawkę telefonu na
wieść o moim sukcesie. A już myślał, że pójdę do wieczorówki
i do pracy, a on uwolni się od alimentacyjnego ciężaru. No i nie
wyszło, takiego przykrasa mu sprawiłam na koniec wakacji.
, Matka jak zwykle uderza w patetyczny ton.
 Teraz otrzymałaś szansę na nowe życie. Trzeba ten sukces
kontynuować. Skoro chcesz zdawać na medycynę, na pewno ci
pomogÄ™.
Mam dosyć tego gadania, więc bezczelnie mówię, żeby mi
dała spokój.
 Może miałam taki kaprys, żeby zdać, i to wszystko. Będę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl