[ Pobierz całość w formacie PDF ]
deszcz.
- Przestań, przyzwyczaiłem się do takiej pogody, a poza tym przyjechałem tu do ciebie, a nie po
to, \eby się wylegiwać na słońcu.
Uśmiechnęłam się na te słowa, bo zaczynałam czuć się tak jak powinnam. To mój Emm, a ja
jestem jego B. Poprosił, \ebym mu opowiedziała co nowego u mnie, więc zrobiłam to
zostawiajÄ…c najlepsze na koniec.
- Oznajmiłam jej, \e nie idę do \adnego Newtona, tylko zobaczę się z kuzynem i wybiegłam z
domu trzaskając drzwiami. Popatrzył na mnie z rozbawieniem. No co? Rozpierała mnie
wściekłość.
- Okay, wściekła Bella. Mów dalej. Nabijał się ze mnie, a ja się zarumieniałam. Hej! O co
chodzi? Powiedziałem coś nie tak? spytał zmartwiony.
- Nie, po prostu& pocałowałam Edwarda wydusiłam. Parsknął śmiechem.
- Skarbie, co z tego? Jesteś prawie dorosłą osobą, mądrą kobietą i chyba nie masz się czego
wstydzić, co? No chyba, \e ten Edward przypomina potwora z Loch Ness.
- Nie! wykrzyknęłam i ruszyłam się w fotelu. To bardzo przystojny chłopak i& Emmett! Do
jasnej cholery zwolnij!
- Co cię tak nagle wzięło? zapytał obojętnie wzruszając ramionami.
- Co?! Jedziesz dwieściedwadzieścia kilometrów na godzinę!
Zredukował biegi i wybuchnął perlistym śmiechem. Zawtórowałam mu. Nie potrafiłam się na
niego złościć.
Edward
Tej nocy długo nie mogłem zasnąć. Ciągle miałem przed oczami najcudowniejszy na świecie
obrazek: uśmiechnięta buzia Belli w moich dłoniach. Wydarzenia poprzedniego wieczoru nadały
mojemu \yciu nowy sens. Jakby światło, które pozwalało mi funkcjonować wniknęło we mnie i
rozpromieniło ka\dą nawet najmniejszą cząstkę szarej codzienności. Mama przygotowała na
śniadanie naleśniki z syropem klonowym, Rosalie śpiewała od rana, a Carlise zachwycony
swoim nowym grafikiem i podwy\ką wydawał się być prawie tak zadowolony, jak ja. Tylko
Alice chodziła naburmuszona, ale nie miałem teraz głowy do tego, \eby się zastanawiać co się jej
stało. Tak naprawdę to mogłem myśleć tylko o jednym delikatnym i miękkim dotyku Belli oraz
tym słodkim pocałunku.
- Pózno wczoraj wróciłeś zauwa\yła Esme.
- Przepraszam... powinienem był uprzedzić próbowałem się wytłumaczyć.
- Nic nie szkodzi, synu odezwał się ojciec, który właśnie wszedł do kuchni i pocałował mamę
w policzek. Masz wakacje, poszalej sobie.
Uśmiechnąłem się na te słowa i radość w dzwięcznym śmiechu obojga rodziców. Alice trzasnęła
drzwiami tak, \e a\ podskoczyłem na krześle. Zrobiłem zdezorientowaną minę. Czy ona zawsze
musi wszystko psuć?
- Obiecałeś jej zakupy stwierdziła Rose. No tak. Jak mogłem zapomnieć? Nic prostszego,
przynajmniej przy Belli. Nie zmieniało to jednak faktu, \e powinienem przeprosić siostrę.
- Dzięki rzuciłem do Rosalie i poszedłem w stronę pokoju mojej blizniaczki. Zapukałem, ale
nie otworzyła.
- Przepraszam, Alice. Wypadło mi to z głowy, ale mo\e dasz się wyciągnąć gdzieś dzisiaj?
Nadal cisza. Dorzucam kolację i kino dodałem, czując się kompletnym przegranym.
Kobiety& Drzwi się uchyliły i powiedziała cicho:
- Zaraz będę gotowa.
Ha! Wiedziałem, \e to poskutkuje.
Bella
Cały dzień z Emmettem okazał się bardzo wyczerpujący. Zwiedziliśmy chyba dosłownie całe
Los Angeles i muszę przyznać, \e udało mu się nawet odgonić ode mnie myśli o Edwardzie. Nie
\ebym uwa\ała je za nieprzyjemne, albo \ebym ich nie chciała, ale ilekroć do nich wracałam nie
potrafiłam poprawnie funkcjonować. Emm uwa\a, \e zakochanie to jedno z najpiękniejszych
uczuć pod słońcem. Zmiał się ze mnie, ale kiedy prosiłam go, \eby przestał zawsze to robił. Ach,
czułam się po prostu szczęśliwa, bo zdałam sobie sprawę z tego, \e nagle wszystko jest na swoim
miejscu. Oczywiście z nadmiaru emocji zapomnieliśmy z Emmettem, \e trzeba coś zjeść, więc
nawet gdybym nie chciała, to musiałam zejść do kuchni po resztki kolacji, albo cokolwiek
innego. Kiedy otworzyłam lodówkę doznałam miłego zaskoczenia. Kochana Angie. Lasagne
le\ała na środkowej półce w pojemniczku pró\niowym, do którego doczepiono małą, niebieską
karteczkę z napisem smacznego . Koniec wieńczy dzieło pomyślałam. Tylko jednego
brakowało mi dzisiaj do szczęścia, ale przecie\ nie mogłam mieć wszystkiego, prawda? W
sumie& dlaczego nie? Nie zastanawiając się wiele, pobiegłam do swojego pokoju i zabrałam z
niego komórkę. Zdecydowanie ciszej zeszłam na dół, \eby kontynuować swój posiłek.
Stwierdziłam, \e nie mam prawa prosić Edwarda o spotkanie o tej porze, ale z pewnością SMS to
coś całkiem odpowiedniego. Od wczoraj jedna rzecz le\ała mi na sercu i traktowałam ją
osobiście, ale z braku pomysłu na treść wiadomości postanowiłam napisać po prostu to co czuję:
Podobało mi się, kiedy powiedziałeś do mnie: mała .
Kolejny kęs lasagne i ściśnięcie w \ołądku. A co jeśli dla niego to nic nie znaczyło? Mo\e
myślał, \e się upiłam i nic nie będę pamiętała? Podskoczyłam na krześle, kiedy usłyszałam
wibracje telefonu.
Podobało mi się, kiedy powiedziałaś, \e chcesz, \ebym Cię całował, Mała.
Wow to jedyne co przyszło mi do głowy. Ten chłopak chyba zwariował. Nie wróć, to ja
oszalałam na jego punkcie i to kompletnie. Nie chciałam być nachalna, ale emocje wzięły górę.
Spotkamy siÄ™ jutro?
Na odpowiedz czekałam najwy\ej trzydzieści sekund.
Jutro, pojutrze i do końca świata, jeśli zechcesz.
Tego mi brakowało. Koniec wieńczy dzieło.
Emmett
Prowadziłem samochód cholernie podminowany, bo wiedziałem, \e Jazz mnie sprawdza.
- Przestań syknąłem do niego.
- Dobra, tylko wyluzuj człowieku& technicznie rzecz biorąc.
- Technicznie rzecz biorąc, jestem od ciebie jakieś sto razy silniejszy i mam pewność, \e jak cię
spiorę na miazgę, to nie umrzesz, więc mo\e zachowuj się łaskawie odrobinę milej?
- Emm... przesadzasz, wiesz? spytał ze stoickim spokojem. Kurwa, dlaczego on zawsze
wyglądał na takiego opanowanego?
- Wiem stwierdziłem po kilku sekundach, bo w duchu przyznałem mu rację. Postanowiłem, \e
muszę się wytłumaczyć. Chodzi o to, \e& kurwa, Jazz.
- Boisz siÄ™ o niÄ…?
- Tak i chyba nie powiesz mi, \e nie mam powodów? spytałem znowu zbyt agresywnie.
- Nie, ale jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, to nie masz się czym martwić. Benjamin ju\
powinien na nas czekać, a z tego co tu widzę, to przyjechał wcześniej.
- Dobra, brachu masz rację. Koniec z nerwami, dosyć tego. Spotkam się z nią i wszystko będzie
w jak najlepszym porzÄ…dku.
- Ja ju\ tam się dowiem pierwszy czy jest zaśmiał się. Ciągle przypomniał mi o swoich
cholernych zdolnościach.
- Szczerze mówiąc, liczę na to oznajmiłem, bo to był fakt. Jesteśmy prawie na miejscu,
przygotuj się dodałem.
Wieczorem siedziałem w lesie za domkiem, w którym się osiedliliśmy. Oczywiście
powiedziałem Belli, \e wynająłem pokój w hotelu. Co innego miałem zrobić? Byłem odprę\ony,
a dzięki temu Jasper wydawał się radośniejszy. Jeśli chodzi o Benjamina, w jego zachowaniu nie
zaszła \adna zmiana, po prostu uśmiech nigdy nie znikał z jego twarzy.
- Nie wiem jak ci się odwdzięczę rzekłem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]