[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powłoka, czy też wychynęła z kryjówki esencja życia? Tirtha nie umiałaby powiedzieć.
Jesteś bezpieczne& bezpieczne& Dziewczyna starała się wzmocnić potok
myśli i uspokoić dziecko, jak robiła to kiedyś z rannymi zwierzętami, które chciała uzdrowić
lub pocieszyć.
Zamknięte mocno oczy otwarły się powoli. Były ciemnoszare. Tirtha natychmiast
zorientowała się, iż ocalony maluch należał do Starej Rasy.
Usta, z których jeszcze tak niedawno wydobywały się żałosne jęki, rozchyliły się
lekko i spomiędzy zagryzionych warg, gdzie w kącikach zakrzepły krople krwi, wydarło się
westchnienie.
Teraz dziewczyna ośmieliła się bezpośrednio dotknąć myślą umysłu swego
podopiecznego. Był wolny i zdrowy! A przecież niemal nie miała odwagi o tym marzyć!
Z radosnym okrzykiem przytuliła dziecko, nucąc dziękczynną pieśń bez słów. Pózniej
do jej umysłu dotarło jedno słowo, tak ostro i wyraznie, jakby wymówiono je na głos ona
sama nie potrafiłaby tego zrobić.
Gerik! Wraz z tym imieniem powrócił strach i zapłonął jak ogień, do którego
dorzucono świeżych szczap.
Tutaj nie ma Gerika odparła na głos dziewczyna, ponieważ nie umiała
porozumiewać się za pomocą myśli. Ja jestem Tirtha, a to& Po raz pierwszy spojrzała
na Sokolnika z zakłopotaniem. Nigdy go nie zapytała, jak się nazywa; dobrze wiedziała, że
jego współplemieńcy nie wyjawiali swego imienia obcym.
Ja jestem Nirel, braciszku odparł Sokolnik, zwracając się do dziecka. Strumienie
potu spływały mu po twarzy i dużymi kroplami kapały z brody. W którymś momencie
niezwykłej walki zdjął hełm i teraz ich podopieczny widział jego twarz.
Braciszku? Tak, trzymała w objęciach chłopca, co bardzo ją zaskoczyło. Mądre
Kobiety głosiły, iż tylko kobieta może utkać iluzję, więc Tirtha była przekonana, że uratowali
dziewczynkę. Chłopiec był mały, ale mógł mieć więcej lat, niż wskazywał na to jego wzrost.
Dziurawa koszula ledwie osłaniała jego ogorzałe, chude ciało. Właściwe Starej Rasie ciemne
włosy były lekko pofalowane w miejscu, gdzie jeden dłuższy lok opadał na czoło, dotykając
niemal brwi. Lecz jego oczy nie miały w sobie nic dziecięcego.
Nazywam się Alon przemówił wyraznie. Ja& Strach znów odmalował się
na jego twarzy. Chłopiec tak mocno zacisnął ręce na kaftanie Tirthy, że jego paznokcie wpiły
się w miękką skórę.
Gdzie& ? wyjąkał. Ukrył twarz na piersi dziewczyny, więc głos miał
przytłumiony.
Jesteśmy w górach odrzekła spokojnie.
Umyślnie zignorowała prawdziwe znaczenie tego pytania. Alon zaszlochał głośno i
skulił się. Trwał tak długą chwilę, po czym odwrócił się i ponownie spojrzał na swoich
wybawców.
Oni wszyscy nie żyją. Nie było to pytanie, lecz stwierdzenie faktu. Tirtha mogła
powiedzieć tylko prawdę.
Tak sÄ…dzimy.
Powiedzieli, że przybywają od pana Honnora; pokazali Lamerowi pałeczkę z jego
pieczęcią, więc otwarto im bramę. A wtedy on roześmiał się i&
Chłopiec znów zadrżał konwulsyjnie i dziewczyna objęła go mocniej. Sokolnik zaś
pochylił się ku niemu i rzekł:
Posłuchaj mnie uważnie, braciszku: kiedyś nadejdzie czas krwawej zapłaty. Lecz
zanim to nastąpi, patrz w przyszłość i nie szukaj minionych dni. Mógłby to powiedzieć do
równego mu wiekiem innego Sokolnika, pomyślała z oburzeniem Tirtha. Jakże można w ten
sposób pocieszać małe dziecko, jeśli rzeczywiście o to mu chodzi.
Wyglądało jednak na to, że Sokolnik miał rację, gdyż Alon spojrzał mu z powagą w
oczy. Pomiędzy dorosłym mężczyzną i chłopcem nawiązała się nić porozumienia niemal
równie silna, jak myślowa więz łącząca sokoła i jego pana lecz Tirtha nie mogła nawet
tego wyczuć.
Ty jesteś ptasznikiem powiedział powoli Alon. A on& ?
Puścił kaftan Tirthy i wskazał na sokoła, który sprawiał wrażenie sennego: przymknął
oczy i złożył skrzydła.
W jego własnym języku zwie się on Podniebnym Wojownikiem. Jest przywódcą
stada i&
Władcą mocy zakończył cicho chłopiec, po czym zwrócił się bezpośrednio do
ptaka:
JesteÅ› dzielnym wojem, Upierzony Bracie.
Sokół otworzył oczy, spojrzał w dół i wydał cichy, gardłowy dzwięk.
Teraz Alon jeszcze raz utkwił wzrok w oczach Tirthy.
A ty& ty jesteś jak Yachne, prawda? Zachmurzył się na chwilę. Ona miała
powołanie; ty zaś& ty jesteś inna, ale i ty należysz do Starej Rasy.
Dziewczyna skinęła głową i odrzekła:
Tak, lecz urodziłam się w innym kraju, kuzynie. Przybyłam zza gór.
Chłopiec poruszył się, nie po to, żeby uwolnić się z jej objęć, ale by usiąść wyżej.
Pomogła mu się wygodniej usadowić.
Zza gór? powtórzył. Przecież tam gniezdzi się zło& Podniósł oczy i
wpatrzył się w jej twarz. Nie& sługi Ciemności& można wyczuć. Ty do nich nie należysz,
kuzynko. Czy przybyłaś z zasnutego chmurami wschodu? Yachne tyle razy próbowała czytać
z wróżebnych kamieni, lecz zawsze przeszkadzała jej w tym Ciemność. Różni rozbójnicy
schodzą ze wzgórz w doliny, ale nie są podobni do Gerika& zacisnął na chwilę usta &
bo Gerik jest człowiekiem, który z własnej woli służy Ciemności.
Przybyłam zza gór, ale z Estcarpu. Tam prawie nie ma zła, które tu poznałeś,
kuzynie wyjaśniła z powagą Tirtha, używając tego samego tonu co Sokolnik. Kiedyś
mieszkali tu moi krewni i wróciłam, gdyż muszę wypełnić pewne zadanie.
Alon skinął głową. Jego opanowanie nie miało w sobie nic dziecinnego. Dziewczyna
zastanowiła się, czy urodził się taki, czy też zmienił go przebudzony nagle talent. Wydawał
się dwukrotnie starszy, niż świadczył jego wygląd.
Tacy jak Gerik patrolują te strony. Uniósł się jeszcze wyżej w jej ramionach.
Nienawidzą wszystkich ludzi Starej Rasy i będą nas szukać. Ukrywaliśmy moje pochodzenie,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]