[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stawały się zbyt ciężkie do noszenia, tak dla nich, jak i dla nas.
Odkąd dodaliśmy racje żywnościowe, trudno mi było
wyciągnąć ciężkie torby z furgonetki, a gdyby jeszcze doszła
do tego woda, stałoby się to całkiem niemożliwe. Kobiety z
ulicy również by sobie z tym nie poradziły Choć często
proszono nas też o wodę, nie mogliśmy zaopatrywać w nią
bezdomnych. Zamiast tego zaczęliśmy dawać im puste
plastikowe butelki, aby sami mieli ją w co nabrać. To było
najlepsze, co mogliśmy zrobić.
Nie zdecydowaliśmy się też dodawać do rzeczy żadnych
leków. Choć wielu bezdomnych, których obsługiwaliśmy,
było chorych i potrzebowało leków na lżejsze i cięższe
dolegliwości, i z pewnością przydałyby im się leki na kaszel
czy przeziębienie, bałam się dawać im coś, co mogłoby
wywołać uczulenie, a więc spowodować więcej złego niż
dobrego. Nie chciałam podejmować takiego ryzyka. Poza tym
czułam, że dając im leki, mogłabym zachęcać ich, by unikali
wizyt w przychodniach czy klinikach, kiedy to było
konieczne, więc powstrzymaliśmy się przed tym, choć
potrzeby były ogromne. Był to jednak z naszej strony
świadomy wybór i nie zdecydowaliśmy się na wydawanie
bezdomnym jakichkolwiek leków. Poprzestaliśmy jedynie na
bandażach i środkach antyseptycznych.
Ludzie wiedzą, kiedy pojawiamy się na ulicach. Wieści
szybko się rozchodzą i wiele osób zdołało rozgryzć nasz
grafik. Domyślają się, kiedy mogą spodziewać się naszej
kolejnej wizyty. Sztuczka polega na tym, by odnalezć nas tej
nocy, kiedy wychodzimy w teren. Staraliśmy się odwiedzić
możliwie jak najwięcej miejsc, w których na co dzień żyją i
koczujÄ… bezdomni. Pytamy ludzi, gdzie jeszcze sÄ… bezdomni, i
szukamy ich. Odwiedzamy stare parkingi, ciemne uliczki,
miejsca pod wiaduktami i parcele przy placach budów. Nikt
nie podejrzewałby nawet, że w takich miejscach mogą
ukrywać się i żyć ludzie. Staramy się ich odnalezć. A oni
szukajÄ… nas.
Jednym z najbardziej użytecznych narzędzi i środków
łączności na ulicach są komórki" i bynajmniej nie takie, które
można schować do kieszeni. W żargonie ulicy komórka" to
osoba na rowerze jeżdżąca od jednej grupy do drugiej,
przekazujÄ…ca nowiny i informujÄ…ca ludzi o tym, co siÄ™ dzieje
w okolicy. Dzięki komórkom" krążącym po rejonach, które
odwiedzamy, więcej osób dowiaduje się o nas i przybywa w te
pędy Jesteśmy wdzięczni komórkom", które pozwalają nam
dotrzeć do jeszcze większej grupy osób.
Liczba rozdawanych toreb szybko wzrosła z
siedemdziesięciu pięciu do stu, potem do stu dwudziestu
pięciu, a w końcu do stu pięćdziesięciu. Utrzymywaliśmy ten
wynik przez czas jakiś, aż ostatecznie osiągnęliśmy poziom
dwustu, dwustu pięćdziesięciu, a koniec końców trzystu. Nie
trzeba nic robić, by kwalifikować się do otrzymania torby.
Trzeba tam tylko być. Ludzie, którzy mówią, że potrzebują
drugiej torby dla męża, żony, chłopaka, dziewczyny czy
kolegi, który koczuje w koju trzy przecznice dalej i jest zbyt
chory, żeby do nas dotrzeć, też ją dostają. Kim jesteśmy, aby
podawać w wątpliwość prawdziwość ich słów? Ich życie i tak
jest dostatecznie ciężkie, nie musimy jeszcze bardziej go
utrudniać. Do dziś wierzę, że niemal żadna z tych osób nie
przehandlowała otrzymanej od nas torby za narkotyki albo za
pieniądze na narkotyki. Wszyscy, których widzieliśmy,
otwierali torby, wkładali otrzymane rzeczy i drżącymi dłońmi
rozrywali torebki z żywnością. Widuję w mieście wiele z tych
toreb w rękach tych, do których należą, i w wózkach z ich
cennym dobytkiem. W większości torby i zawartość pozostają
tam, gdzie powinny.
Kradzieże stanową na ulicach poważny problem i aż
nazbyt często ludzie zgłaszają nam, że padli ofiarami rabunku.
Nie pamiętam już, ile razy podczas naszych kursów ludzie
przybiegali do nas zrozpaczeni, mówiąc, że ich torba została
przed kilkoma dniami skradziona (lub zabrana przez WSP i
wywieziona na śmieciarce). "Wiedziałem, że wrócicie",
mówili zwykle. Modliłem się, żebyście przyjechali dziś
rano... gdzie byliście? Potrzebowałem nowej torby, dzięki
Bogu przyjechaliście". Zupełnie jakby Opatrzność wypychała
nas na ulice w te noce, kiedy byliśmy najbardziej potrzebni.
Podobnie zdarza się nieraz, że jakaś napotkana osoba kręci
głową z uśmiechem i mówi: Zaopatrzyliście mnie ostatnim
razem. Niczego nie potrzebuję. Dzięki". Albo mówi, że za
śpiwór dziękuje, ale przydałaby się kurtka. Na ulicach
potrzeby są jasno sprecyzowane, ale chciwość zdarza się
rzadko, praktycznie wcale. Od czasu do czasu bezdomni chcÄ…
upewnić się, że to, co mamy, trafi do ich przyjaciół, którzy,
jak twierdzÄ…, potrzebujÄ… tych rzeczy bardziej.
Nie powiem, żebym nigdy się nie bała, zwłaszcza gdy
niektórzy z tych ludzi, wyglądający naprawdę groznie, biegli
w naszą stronę. Nie jestem szalona, ten świat długo
pozostawał dla mnie nieznany, pełen ludzi, którzy nierzadko
wyglądają złowrogo, sprawiają wrażenie niebezpiecznych czy
wręcz obłąkanych. Czasami wydawali się mniej grozni, kiedy
zaczynało się do nich mówić. Kiedy indziej to nie przynosiło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]