[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czyzna.
- Nie, dziękuję.
- Widzi pan, ten dziedziniec należy do Bachelor Arms.
Nikt poza jego mieszkańcami...
- Ja też tu mieszkam.
- Ach, wobec tego nie ma sprawy. - Nieznajomy
uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, zajrzaÅ‚ Clintowi w twarz, a potem powie­
dział: - Pan jest 1G, prawda?
- Nie - odburknÄ…Å‚ Clint. -Nie ja, tylko moje mieszkanie.
- Bobbie-Sue mówiÅ‚a mi, że ktoÅ› siÄ™ wÅ‚aÅ›nie wprowa­
dził. Jestem Theodore Smith. Witamy w Bachelor Arms.
- Mężczyzna wyciągnął rękę.
Clint nie miał innego wyjścia, jak ją uścisnąć.
- Clint McCręary - mruknął.
Niestety, nie udaÅ‚o mu siÄ™ zniechÄ™cić Theodore'a Smi­
tha, który rozsiadł się naprzeciw Clinta, zakładając nogę na
Anula & Irena
scandalous
nogÄ™. Jego skórzane mokasyny miaÅ‚y cienkie, niepraktycz­
ne podeszwy. Pod marynarkÄ… nosiÅ‚ jedwabnÄ… koszulÄ™. Pa­
trzył na Clinta podejrzliwie, a zarazem z ciekawością.
- A więc, Clint, witamy w Bachelor Arms.
Clint rozciągnął usta w sztucznym uśmiechu, a potem
upił kolejny łyk piwa.
- No i co, widziałeś go już? - zapytał nagle Theodore,
- Ducha? - spytał Clint, zastanawiając się, czy może
ten elegant był autorem głupiego kawału. - Nie - skłamał.
- Ja też nie - przyznał Theodore. -1 bardzo się z tego
cieszÄ™. DostaÅ‚em od życia to, czego chciaÅ‚em, wiÄ™c gdy­
bym go teraz zobaczyÅ‚, pewnie speÅ‚niÅ‚yby siÄ™ moje najgor­
sze obawy. Tak czy inaczej, odważny z ciebie facet, Clint.
Ten ostatni lokator...
- Słyszałem. Zobaczył tę zjawę i uciekł.
- Dobrze, że ciebie nie wypłoszyła. - Theodore rozparł
się na ławce, dając tym do zrozumienia, że szykuje się do
dłuższej pogawędki.
Skąd jesteś? - zwrócił się do Clinta.
- Z Nowego Jorku - mruknÄ…Å‚ Clint,
- Naprawdę? - ucieszył się Theodore. - Kocham to
miasto. Tam się żyje zupełnie inaczej.
Clint milczał.
- Mam na myÅ›li kobiety - wyjaÅ›niÅ‚ Theodore. - SÄ… zna­
cznie bardziej nieprzystÄ™pne niż te nasze kalifornijskie la­
leczki, a ja lubiÄ™ wyzwania.
Clint uśmiechnął się z przymusem.
- One sÄ… bystre, te babki z Nowego Jorku. UwodzÄ…
ustami. Nie tak jak tutaj. Tutaj dziewczyny uwodzÄ… oczami.
Rozumiesz, o co mi chodzi?
Clint pomyślał, że nie bardzo.
- A poza tym, tutaj facet musi dobrze wyglądać - dodał
Anula & Irena
scandalous
Theodora, patrząc wymownie na skromny strój Clinta. -
Wiem coÅ› o tym, bo pracujÄ™ u Aldusa.
- U Aldusa?
- To najlepszy salon z mÄ™skÄ… odzieżą. PosÅ‚uchaj, kole­
go, musisz trochę o siebie zadbać, bo jest po co. Choćby
tylko w tym budynku, mówię ci... Jest tu taka Bobbie-Sue.
Ostra babka, ale aż miło na nią popatrzeć. A jej najlepsza
przyjaciółka, Brenda... Poznałeś już Brendę?
Clint potrząsnął głową i pociągnął piwa.
- Jest też Jill Foyle. Spotkałem się z nią raz, ale jakoś
nic z tego nie wyszło. Oczywiście ona jest trochę starsza, to
zresztą rzecz względna, ale jestem pewny, że właściwy
mężczyzna z właściwym podejściem da sobie radę. Mówię
ci, Clint, jest ich tu tyle i wszystkie na nas czekajÄ….
- Założę się, że chodzisz do klubów - przerwał mu
Clint, który uznał, że jeśli już musi wysłuchiwać irytującej
paplaniny Theodore'a, to przynajmniej spróbuje wyciÄ…g­
nąć z niego jakieś istotne informacje.
- A o jakie kluby ci chodzi?
- Muzyczne. Rockowe.
- Rockowe - powtórzył Theodore. - Nie lubię rocka.
Wolę romantyczną muzykę, zwłaszcza gdy j estem z piękną
kobietą. Ale rock... Od tego można dostać migreny.
- W Nowym Jorku dużo słyszałem o waszych klubach,
wiÄ™c pomyÅ›laÅ‚em sobie, że skoro tu jestem, wpadnÄ™ i zoba­
czÄ™, jak to wyglÄ…da.
- Z tego, co wiem, można tam poderwać niezłe babki
- ożywił się Theodore. - Czasami wpadam do klubów. Nie
po to, żeby posłuchać muzyki, ale żeby zawrzeć nowe
znajomości.
- No tak - burknął Clint i pomyślał, że może właśnie
w tej chwili jakiś napalony typ zawiera znajomość z Dianą,
Anula & Irena
scandalous
podczas gdy Jocko jest na scenie. Ta wizja wcale go nie
ucieszyła. - Słyszałem, że w jednym z klubów rockowych
jest taki facet, bardzo popularny. Nazywa siÄ™ Jocko. Podo­
bno straszny Romeo.
- Jocko - prychnÄ…Å‚ Theodore. - Oni zawsze sobie wy­
bierają takie imiona. Widziałeś kiedyś muzyka, który by się
nazywał Stanley? Albo Bartholomew?
- Słyszałeś o nim?
- Jocko - powtórzył Theodor z namysłem, krzywiąc
się, jakby bolał go ząb. - Jocko...
- Ach, mniejsza o to. - Clint miał już go dość. Poza tym
zdążył opróżnić butelkę, - No, wysączyłem do dna -
oświadczył, wskazując na butelkę, po czym wstał. - Miło
było cię poznać.
- Wiesz co, jest taki klub. Słyszałem o nim od jednej
dziewczyny, z którą się spotykałem. Co noc występował
tam inny zespół. Cholera, jak się nazywało to miejsce? '
Clint zatrzymał się. Każda, nawet najbłahsza informacja
mogła się okazać przydatna.
-  Hałas" czy coś wtym rodzaju;
-  Hałas"?
-  Grzmot". Tak,  Grzmot". Mieści się w piwnicy, na
jednej z bocznych ulic od Sunset Strip. Ona mnie tam
kiedyś zabrała. Co za melina!
- Dzięki - powiedział Clint, tym razem szczerze. Jeżeli
ten klub promował nowe zespoły, jego kierownik może
znać Jocko. Albo nawet Bronsona. A bramkarze mogÄ… roz­
poznać Dianę. To już coś.
A może ten ślad prowadzi donikąd?
JeÅ›li nawet informacja okaże siÄ™ nieistotna, to przynaj­
mniej miał już jakiś punkt zaczepienia. Przepełniony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl