[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W rozpaczy powlokła się za nim, ocierając z policzków łzy. Teraz,
kiedy straciła już wszelką nadzieję, pozostawała jej tylko duma.
Postanowiła wytrwać z godnością do końca. Starannie ukrywając
swe uczucia, weszła do kafejki.
- W porzÄ…dku, ja uregulujÄ™ nasz rachunek, a ty idz do warsztatu i
sprawdz, czy wóz jest gotowy. Bądz twarda. Przekonaj ich, że nie
możemy sobie pozwolić na dalszą zwłokę.
- Och, nie martw się, James. Pragnę stąd wyjechać równie mocno
jak ty.
W jego oczach pojawił się jakiś błysk, który zniknął, nim zdołała
rozszyfrować jego znaczenie.
- Dobrze. Im szybciej odnajdziemy Catherine, tym szybciej
zakończymy tę całą szaradę.
I tym szybciej się mnie pozbędziesz, pomyślała ze smutkiem
Sarah.
Sarah wyglądała przez okno, nie dostrzegając nawet piękna
krajobrazu. James prawie się nie odzywał, a ona nie próbowała
nawiązać rozmowy. Nie mieli sobie już nic do powiedzenia, nie
łączyło ich nic poza wspomnieniami ostatniej nocy, do których nie
chciała teraz wracać.
- Pomyślałem sobie, że pojedziemy prosto do Luchon, zamiast
podążać za wskazówkami z mapy. Straciliśmy zbyt wiele czasu, by
trzymać się poprzedniego planu.
- Jak uważasz - odparła beznamiętnym głosem. Rzucił jej lekko
zniecierpliwione spojrzenie i uważnie popatrzył przed siebie,
wymijając ciężarówkę.
- To wydaje mi siÄ™ rozsÄ…dniejsze. A ty jak sÄ…dzisz?
- Oczywiście. - Nie miała ochoty teraz z nim rozmawiać i słuchać
tego głosu, który towarzyszył jej przez całą noc, najpierw na jawie, a
potem w słodkim śnie.
- Posłuchaj, Sarah, jeśli nadal się dąsasz za wczorajszą noc...
-Nie chcę o tym rozmawiać, rozumiesz?! Chcę zapomnieć, że to się
kiedykolwiek zdarzyło, zapomnieć, jak bardzo byłam głupia!
110
RS
Tłumiąc łzy, odwróciła się w stronę okna. Przejrzała się w
zakurzonej szybie i uśmiechnęła gorzko do siebie. To właśnie dzisiaj
postarała się wyglądać najatrakcyjniej, jak tylko potrafiła. Rozpuściła
włosy, lekko je tylko przeczesując i włożyła na siebie jedyny kobiecy
strój jaki miała - powłóczysty dwuczęściowy zestaw w kolorach
szarości i błękitu, który podkreślał jej delikatną skórę i niebieskie
oczy. A tymczasem jemu nie zrobiłoby różnicy, gdyby miała na sobie
kartonowe pudło i włosy posypane popiołem. Dostał, czego chciał i
mógł teraz spokojnie wymazać ją ze swego życia!
- W porządku! - Złość, z jaką to powiedział, zaskoczyła ją. Czemu
jest zły, skoro to ona się wygłupiła?
- O co chodzi, James! Irytuje cię, że... Och! - krzyknęła czując, że
samochód gwałtownie hamuje i skręca na pobocze. - O co chodzi,
James? -Catherine! - wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Nie widziałaś jej tam za zakrętem, jak próbowała złapać
autostop? Nie wiem, co się dzieje, ale jeśli ten facet zrobił jej coś
złego... - przerwał, wysiadł z samochodu i pobiegł w stronę, z której
przyjechali.
Sarah trzęsącymi się rękoma odpięła pasy, wysiadła z wozu i
patrzyła na dwie stojące na poboczu sylwetki. Koniec nadszedł tak
nieoczekiwanie, że nie bardzo rozumiała, co się dzieje. Dopiero kiedy
James podprowadził Catherine do samochodu, zdołała się pozbierać
i powitać zdumioną dziewczynę słabym uśmiechem.
- Panna Marshall! - wydusiła z siebie Catherine.
- Co pani tutaj robi? Czy tata przywiózł panią ze sobą?
- Tak. Ale to teraz nieważne. Najważniejsze, czy nic ci nie jest?
Catherine zaprzeczyła, a w jej oczach pojawiła się mieszanka
zmęczenia i powściągliwości.
- No, mniej więcej. Ja... Przepraszam, naprawdę. Wiem, że
sprawiłam wam wszystkim mnóstwo kłopotu.
- To prawda i kiedy znajdziemy się w miejscu, gdzie będziemy
mogli spokojnie porozmawiać, chcę żebyś mi wszystko
opowiedziała. Wszystko, rozumiesz? .- James nie spuszczał wzroku z
córki, ignorując jej błagalne spojrzenie. - Nie mogę uwierzyć, że moje
111
RS
dziecko było na tyle głupie, by wykręcić taki numer.
Po policzkach dziewczyny spłynęły łzy, Sarah, wiedziona
instynktem, podeszła do niej i położyła rękę na jej drżących
ramionach.
- Nie wydaje ci się, że takie słowa mogłyby poczekać? To nie jest
moment na potępianie Catherine, skoro nic nie wiemy o tym, co się
stało.
Zwrócił się do niej z lodowatym spojrzeniem.
-Byłbym ci wdzięczny za niewtrącanie się. Moja sprawa, jak
rozmawiam z moją córką. Mówiąc szczerze, Sarah, gdybym był na
twoim miejscu, bardzo uważałbym na słowa.
- A ja poproszÄ™ ciÄ™ o zachowanie dobrych rad dla siebie! Jestem
dorosłą kobietą i mam prawo wyrażać swoje zdanie, kiedykolwiek
zechcę i w jakikolwiek sposób zechcę! Nie będę stała z boku i
przyglądała się, jak zadajesz ból Catherine, która i tak jest w złym
stanie - odparła z wściekłością.
- Dorosła kobieta, tak? - James obrzucił jej figurę drwiącym
poufałym spojrzeniem, zatrzymując się dłużej na wypukłości piersi. -
Pod względem fizycznym może i tak, ale psychicznym? Obawiam się,
że przed tobą jeszcze wiele nauki na temat bycia kobietą.
- Jak śmiesz? Jak śmiesz mówić w ten sposób po ostatniej nocy? -
Niemal trzęsła się ze złości, na przemian zaciskając i rozluzniając
pięści. Chciała krzyczeć, wrzeszczeć, uderzyć go i zmusić do
wycofania tych okrutnych słów, ale była na to za słaba. Kochała go, a
on miał ją za nic. Wiedziała, że on zawsze wygra, a ona zawsze
przegra.
- Przestańcie! Przestańcie, mówię! - Roztrzęsiona i pobladła
Catherine stanęła między nimi. - Nie zniosę więcej kłótni! Nie jestem
w stanie! Kiedy wreszcie dotarliśmy do domu Philippe'a, rozpętało
się piekło. Jego matka była wściekła. Nie zgodziła się, abym z nimi
została! Powiedziała, że Philippe musi się mnie jak najszybciej
pozbyć, bo inaczej przestanie się do niego odzywać!
Roześmiała się gorzko i strumień łez spłynął po jej twarzy. Po
chwili dodała:
112
RS
- Nie mogę powiedzieć, żeby jakoś szczególnie z nią walczył. W
międzyczasie sam chyba zaczął żałować tego, co zrobiliśmy, bo nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl