[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Moja noga! Chyba złamałam nogę!
Nikt jednak nie zareagował, a Theresa pózniej już nie krzyczała. Wybrała taką samą śmierć
w cierpieniu, jaka była udziałem jej córki, a przecież jej córka, spadając, złamała rękę w
przegubie i obojczyk.
Nie mieli nic więcej do roboty. Powrócili więc przez sad do domu.
* * *
Trzy dni pózniej nadeszła kolej Terence a. Tybalt wypożyczył traktor, wyposażony w
stalowe dyski do orania tarczowego. Podstawiono go na drodze prowadzÄ…cej do bocznego
wejścia do budynku i Terence sam wprowadził go do boksu przy sadzie. Pogwizdywał,
prowadząc go przez trawnik. Po raz pierwszy od dnia, w którym Martin go poznał, wydawał
się wesoły i zadowolony.
Była to taka śmierć, jakiej Martin naprawdę nie chciał oglądać. Ale Sticky znów nalegał.
Podeszli do boksu przez sad, a Martin zatrzymał się na chwilę przy studni, nasłuchując.
Theresa nalegała, żeby nikt nie zaglądał do środka, ponieważ to by znaczyło, że nie
zapomniano o niej całkowicie tak, jak zapomniano o jej córce.
Martin jednak niczego nie usłyszał. Tybalt sprawdził tego ranka stan Theresy i powiedział,
że wciąż żyje, ale jest bardzo słaba.
Traktor stał już przed bramą boksu, a jego silnik cicho terkotał. Terence leżał już między
lśniącymi dyskami do orania. Elektrody Tybalta miał przymocowane do czoła. Kiedy Martin i
Sticky zbliżali się, uchwycił ponad trawą ich spojrzenia i w euforycznym geście wzniósł do
góry kciuk.
Martin podszedł do niego i ukucnął.
 Dobrze się czujesz?  zapytał.
 Nie mógłbym się czuć lepiej. Czekałem na to od dawna. Nawet nie wiesz, jak
niecierpliwie czekałem.
 Nic a nic siÄ™ nie boisz?
 Czy się boję? Czego? Bólu? Umierania? Gdybyśmy wszyscy bali się bólu i umierania,
siedzielibyśmy przez cały czas w domach, z kocami na głowach, prawda?
Podszedł do nich Tybalt.
 Jesteś gotowy, Terence? Naprawdę tego chcesz? Oczy Terence a lśniły.
 No, dalej, panie Miller. Miejmy to już za sobą. Im prędzej, tym lepiej.
Tybalt wyciągnął rękę i czubkami palców dotknął ust Terence a, jakby był kardynałem,
udzielającym błogosławieństwa. Następnie wyprostował się i powiedział:
 Lepiej się odsuń, Martin.
Podszedł do traktora i wsiadł do kabiny. Kilkakrotnie nacisnął pedał gazu; Terence za
każdym razem wykrzywiał usta w uśmiechu niespokojnego oczekiwania. Nagle, bez żadnego
ostrzeżenia, włączył urządzenie do orania.
 Chryste!  wrzasnÄ…Å‚ Terence.
Lśniące stalowe dyski wkręciły go pomiędzy siebie jak chrząstki do starej maszynki do
mielenia mięsa. Jego prawa ręka zamieniła się w krwawy sznur kości i białych ścięgien i
przekręciła się na wałku. Inny dysk przeciął w poprzek jego ramię i otworzył mu klatkę
piersiową w taki sposób, że jedno z płuc pękło jak balon. Jego krocze zostało przemielone na
krwawe strzępy, a nogi wykręciły się o sto osiemdziesiąt stopni.
Maszyna zatrzymała się. Martin zobaczył, że głowa Terence a opiera się o jeden z dysków.
Jego oczy były szeroko otwarte w radosnym podnieceniu.
Spróbował coś powiedzieć, spomiędzy jego warg wydostał się jednak tylko wielki
strumień krwi z bąbelkami, które cicho pękały. Wzrok Terence a powoli tracił ostrość, aż
mężczyzna umarł.
Mimo że śmierć Terence a była taka makabryczna, wprawiła Martina w dziwną euforię.
Zapewne z powodu wyrazu twarzy, jakby Terence znalazł w końcu to, czego zawsze szukał.
Można było odnieść wrażenie, że roześmiałby się, gdyby tylko był w stanie.
* * *
W najbliższą sobotę w garażu Tybalt powoli najechał mercedesem na brzuch Sticky ego.
Martin stał na zewnątrz, słyszał jednak, jak Sticky łka z bólu niemal przez dwadzieścia minut,
i widział, jak wąska strużka krwi sączy się pod , zamkniętymi drzwiami garażu, po czym
wsiąka w żwir.
 Czy już coś zobaczyłeś?  zapytał Tybalta, kiedy następnego wieczoru jedli kolację.
Tybalt nalał sobie kolejną szklankę wina.
 Jeszcze nie  odparł wymijająco.  Ale przynajmniej ty zobaczysz, prawda? Jutro
twoja kolej.
Tej nocy Martin w ogóle nie spał. Siedział na skraju łóżka, wpatrując się w swoje odbicie
w lustrze toaletki, i zastanawiał się, czy przypadkiem nie oszalał. A jednak to, co zamierzał,
wydawało mu się najdoskonalszym i najlogiczniejszym wyjściem. Nawet jeśli nie spotka
Sarah w życiu po życiu, przynajmniej podzieli z nią rodzaj śmierci.
O siódmej rano Tybalt cicho zapukał do drzwi jego sypialni i zapytał, czy jest gotowy.
Znalezienie odpowiedniego jeziora bądz zbiornika wodnego, na którym można by
rozciągnąć stalową linę między jadącymi blisko siebie motorówkami, było niemożliwe.
Dlatego Tybalt wymyślił substytut: motocykl i drut, rozpięty na wysokości szyi motocyklisty
między dwoma kasztanowcami.
Był zimny, ale słoneczny poranek. Obaj mężczyzni wyszli do ogrodu. Martin pchał
motocykl.
 Nie jezdziłem na jednośladzie od wielu lat  wyznał Tybaltowi.
Tak naprawdę chciał oznajmić: mam nadzieję, że tego nie spieprzę, nie oślepię się ani nie
odetnę sobie połowy twarzy, zamiast natychmiast zginąć.
 Wszystko będzie dobrze  zapewnił go Tybalt.  Jedz tylko na pełnym gazie.
Martin siedział cierpliwie na siodełku, podczas gdy Tybalt podłączał elektrody.
 Dziwne, ale jestem zupełnie spokojny.
 Jasne  powiedział Tybalt.  Zmierć to miejsce, do którego warto się wybrać, kiedy
już zrozumiesz, czym naprawdę jest życie.
 A czym naprawdÄ™ jest?
 %7łycie to głównie wytwór imaginacji. To właśnie zobaczyłem, kiedy nieomal umarłem,
spadłszy z motocykla. Nasza wyobraznia zawsze chroni nas przed brzydotą, nieszczęściami i
strachem. Mamy dar racjonalizowania naszej egzystencji i czynienia jej taką, żeby wydawała
się znośna. Zawsze szukamy jej jasnych stron.
 Taka jest natura ludzka  zauważył Martin.
 Nie, nie. Nie zdajesz sobie sprawy, o czym mówię, kiedy wypowiadam słowo
 imaginacja . Chodzi mi o to, że nasze życia, takie, jakie je znamy i rozpoznajemy,
funkcjonują głównie w naszych umysłach. Zobaczysz to, uwierz mi. Piękno to jedynie
wytwór wyobrazni. Szczęście to wytwór wyobrazni.
 Byłem szczęśliwy z Sarah.
 Wyobrażałeś sobie, że jesteś szczęśliwy z Sarah.
 Chyba cię nie rozumiem. Tybalt podłączył ostatnią elektrodę.
 Nie jestem w stanie bliżej ci tego wyjaśnić. Musisz doświadczyć tego osobiście.
 Nie, powiedz mi! Tybalt pokręcił głową. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl