[ Pobierz całość w formacie PDF ]

go  jako bandytę, rzecz prosta!  na śmierć, oczywiście przez powieszenie, i
wyrok wykonano niezwłocznie, dnia 8 grudnia.
Na kilka dni przed śmiercią Szulca dopuszczono do niego młodego adwokata, Johna
A. MacDonalda pózniejszego premiera Kanady, by spisał ostatnie życzenia
skazańca. Zarówno treść testamentu, jak i rozmowy z Szulcem wywarły ha nim
głębokie wrażenie. Młody, postępowy adwokat nie mógł ocalić mu życia, ale
postanowił obronić jego pamięć.
Jak przez cała życie Mikołaja Szulca snuł się motyw jakiejś niepospolitej
wielkoduszności, wzniosłych uniesień, a przy tym trzezwej rozwagi, tak też i
ostatnie jego dni cechowały szlachetna godność i podziw budzące opanowanie. Po
ogłoszeniu wyroku śmierci Szulc żegnał się spokojnie ze światem pisząc do swych
przyjaciół w Stanach listy pełne męskiej równowagi, niemal pogody, jak również
spisując swój testament. Warto z tego podkreślić dwa szczegóły, rzucające
jaskrawe światło na jego prawy charakter i rycerskość.
Wrażliwość Szuka na każdy objaw ludzkiej przyzwoitości, choćby spostrzeżonej u
wroga, była tak wielka, że nawet fakt, iż żołnierze kanadyjscy wzięli w obronę
ochotników przed mściwą milicją, wywołał u Szulca uczucie wdzięczności.
Zawiadamiając o tej obronie swych przyjaciół w Stanach skazaniec prosił, by
wiedzieli o niej wszyscy jego ideowi sprzymierzeńcy i w razie zetknięcia się z
żołnierzami tego pułku  osiemdziesiątego trzeciego pułku piechoty kanadyjskiej
 okazywali im serdeczność i gościnność. O tym myślał ów
239
"hierże'mieli go"p'rdwa(!zić7
Jeszcze lepiej mówi o nim drugi fakt, który jest być może jeden jedyny w całej
historii ludzkich wojen. Szułc zrozumiawszy, że Kanada nie dojrzała jeszcze do
wolności, że zatem walka jego była przedwczesna, a żołnierze kanadyjscy, których
zabił jego oddział, zginęli niepotrzebnie  ze znamienną uczciwością i odwagą
wziął ten moralny dług na siebie objawiając to pięknym odruchem: oto w
testamencie zapisał część swego majątku na rzecz osieroconych rodzin tychże
poległych żołnierzy.
Taki przykład wielkoduszności wobec zwycięskiego przeciwnika, mściwego i
karzącego szubienicą, zaiste niełatwo znalezć w historii.
G. ZWYCISTWO PO ZMIERCI
W owej tragedii polskiego bojownika najdziwniejszą sprawą jest to, że bitwę o
wiatrak Szulc w istocie wygrał, a jego przeciwnicy ponieśli tam klęskę.
Kapryśnie wiją się i krzyżują ścieżki ludzkich zwycięstw i klęsk.
Wieść o krwawym starciu dotarła do Anglii. Czynniki oficjalnie starały się ją
zbagatelizować i wykoślawić twierdząc, że to tylko afera pogranicznych bandytów,
lecz usiłowania te pozostały bez skutku, nie znalazły wiary. Coraz liczniejsze
przeciekały szczegóły o nieskazitelnym charakterze dowódcy powstania. Kwestia,
jaki był charakter Szułca, nabrała nagłe znaczenia w rozgrywkach politycznych i
chociaż koła reakcyjne mieszały go z błotem, zaniepokojonej opinii publicznej w
Anglii to już nie wystarczało. Tej opinii, która w krytycznych momentach
imperium brytyjskiego bywała potęgą większą od stronnictw i ministrów, a która
wtedy zrozumiała lepiej niż zaśniedziałe mamuty w ministerstwie kolonii, czym
grozi Anglii polityczny fanatyzm w Kanadzie: odpadnięciem kolonii od macierzy i
pójściem śladami Stanów Zjednoczonych.
249
ment wysłał do Kanady lorda burhama z wielkimi pełnomocnictwami, by zbadał
stosunki na miejscu i zdał raport.
Durham nie był ślepy ani tępy i zdał odważny raport o konieczności ukrócenia
bezprawia w Kanadzie i przyznania jej samorządu. Za tę odwagę Durham ponoć
zapłacił zwichnięciem raz na zawsze kariery politycznej, lecz kolonię dla Anglii
uratował. Kanada w 1840 roku otrzymała zalążki rządów parlamentarnych, pierwszy
krok do wywalczenia sobie statutu dominium.
Więc ofiara Szuka i jego mężnejo oddziału, jak również walka bojowników z lat
1837 i 1833 nie poszły na marne. Szulc zginął na szubienicy tak samo jak w pół
wieku pózniej inny żarliwy bojownik kanadyjski, Louis Riel, walczący o lepszą
dolę Metysów i Indian. Riel niestety nie dopiął swego,, natomiast Szulc
zwyciężył, jakkolwiek dopiero po śmierci.
Nie miała granic, była w przyrodzie bez przykładu okropna, przerażająca
drapieżność szczupaków. Wywodziła się chyba wprost z samego koszmaru, od bestii
apokaliptycznych. Drapieżność nieposkromniona, obłąkana, ślepa: szczupak nie
tylko pożerał drugiego szczupaka, lecz z równą zajadłością rzucał się na
błyszczącą blaszkę, na płynący kawał drewna lub rękę człowieka. Drapieżność
zuchwała, bezwstydna, niczym się nie krępująca, bez maski: szczupak nie znał
obłudy, nie kłamał, nie uśmiechał się, chciwe ślepia wyrażały zawsze
okrucieństwo, szeroką paszczę jawnie szczerzył wieczny głód. Szczupak rzucał się
na ofiarę jak błyskawica i natychmiast, żywą, połykał. Rzucał się jeden raz,
zwyczajem wielkich drapieżników. Gdy chybił, nie gonił. Chybiał rzadko.
John powiadał, że w jeziorze Marmette, nad którym cbecnie obozowaliśmy, żyły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl