[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ale zapewniam cię, że Erika nie miałaby nic przeciwko temu.
- To dobrze. Nie chciałabym, żebyś przeze mnie miał kłopoty.
- Nie bój się, nic mi nie grozi - roześmiał się Robert. - Ale wiesz co? W jednej
sprawie Janis miała rację.
- W jakiej? - przeraziła się Kelly.
- Gdybym wtedy był bogaty, to twoja mama nie miałaby nic przeciwko ta-
kiemu zięciowi. Sama wiesz, że zawsze były o to awantury. Moi rodzice pracowali
w papierni, wobec tego twoi rodzice sądzili, że ja też do końca życia będę tam
tkwił.
R
L
- Przecież miałeś zostać mechanikiem.
- Owszem, ale im i tego było mało. Chcieli, żebyś została żoną księcia z bajki.
Mam nadzieję, że Brent jest dokładnie takim zięciem, jakiego sobie wymarzyli.
Poruszyli niebezpieczny temat. Kelly musiała milczeć albo zacząć rozmawiać
o czymś innym. Nie miała zamiaru mówić o Brencie, nie chciała ciągle kłamać.
Chciała przeżyć choć kilka szczęśliwych dni.
Missy się potknęła i wpadła do wody. Na szczęście zaraz się podniosła i,
śmiejąc się, zaczęła ochlapywać Lisę.
Kelly ucieszyła się, że nie wzbudzając żadnych podejrzeń, może wrócić do
rzeczywistości.
- Oho, widzę że mojej córce jedzenie już się ułożyło w brzuszku. Może po-
pływamy razem z dziewczynkami? - zaproponowała.
- Dobrze - zgodził się prędko Robert. - Ja posprzątam, a ty przypilnuj dzieci.
Patrzył, jak Kelly odchodzi. Całą siłą woli musiał się powstrzymywać, żeby
jej nie zawołać i nie powiedzieć, że on wcale nie ma ochoty pływać.
Marzył o tym, żeby zostawić dziewczynki w hotelu pod opieką organizatorów
programu dla dzieci. Chciał porozmawiać z Kelly w takich warunkach, żeby nikt
nie mógł im przeszkodzić. Wyjaśniłby jej, że wcale nie chciał wyjeżdżać bez niej
do Atlanty, że to nie był jego pomysł. Powiedziałby, że gdyby mógł cofnąć czas.
gdyby tamta rozmowa mogła się odbyć jeszcze raz, kazałby się ojcu Kelly odcze-
pić. Nie pozwoliłby, żeby ktokolwiek przeszkodził mu ją poślubić.
R
L
ROZDZIAA DZIEWITY
- Boli - jęczała Missy, gdy Kelly smarowała kremem jej spalone słońcem ple-
cy.
- Wiem, skarbie. Ja też się wczoraj trochę przypiekłam. Nie wierć się, dobrze?
Musimy się pośpieszyć. Jest już prawie dziesiąta, a na dziesiątą umówiłyśmy się z
LisÄ… i jej tatusiem.
- Wystarczy - pisnęła Missy.
Wysunęła się spod matczynej ręki i zeskoczyła z łóżka. Skrzywiła się, wkła-
dając koszulkę, bo materiał otarł jej się o poparzoną skórę na plecach.
- Wiesz, o czym marzÄ™, mamusiu?
- Jak mogłabym nie wiedzieć? - Kelly podeszła do lustra i poprawiła fryzurę. -
Mówisz mi to co najmniej raz w tygodniu. Chciałabyś mieć kucyka. Przykro mi,
dziecinko, ale w naszym mieszkaniu nie da się hodować kucyka. Musi ci wystar-
czyć ten konik, na którym pojezdzisz sobie dzisiaj w rezerwacie Irokezów.
- Nie chodzi mi o kucyka. Marzę o czymś innym i to z całego serca.
- Ciekawe o czym.
Kelly przesunęła po wargach nową szminką, którą sobie kupiła w hotelowym
sklepiku. Pomyślała, że jej usta wyglądają teraz prawie tak samo pociągająco jak
usta Kim Bassinger. Zaraz jednak przyszło jej do głowy, że głupio się zachowuje,
bo przecież nie ma po co tak się przygotowywać. Robert nie należy do niej i nigdy
nie będzie należał, więc nie powinna nawet próbować zrobić na nim wrażenia.
- Chciałabym, żeby pan Brooks był moim tatusiem.
- Słucham? - Kelly z wrażenia pomalowała sobie szminką policzek.
- Powiedziałam, że marzę o tym, żeby pan Brooks został moim tatusiem -
powtórzyła Missy, sznurując tenisówki. - Lisa mówi, że on jest najlepszym tatu-
siem na całym świecie. Wieczorem czyta jej bajki przed snem i zawsze razem z nią
zjada śniadanie. Nawet gdyby miał się przez to spóznić do pracy. - Spojrzała na
R
L
matkę z wyrzutem. - Ja muszę jeść drożdżówkę w samochodzie, a ty w ogóle nic
rano nie jesz.
- Na litość boską, Missy! - Kelly pośpiesznie ścierała szminkę z policzka. -
Przecież to ty nie lubisz rano wstawać. Przez ciebie zawsze w ostatniej chwili wpa-
damy do przedszkola. Gdybyśmy jeszcze zasiadły przedtem do śniadania, na pewno
obie byśmy się spózniły. Widzisz, dziecko, pan Brooks jest właścicielem tej firmy,
w której pracuje, więc nikt go nie może zwolnić. A mnie mogą. Mam nadzieję, że
nie powiedziałaś Lisie, że ty nie masz tatusia - zaniepokoiła się Kelly.
- Ja mam tatusia, tylko że on jest w niebie.
- No, właśnie. Pamiętaj, skarbie, że nikt nie powinien się o tym dowiedzieć.
Nawet Lisa, chociaż wiem, że to twoja najlepsza przyjaciółka.
- Pamiętam - powiedziała cichutko Missy.
Siedziała ze zwieszonymi ramionkami, ze spuszczonymi oczkami. Kelly zro-
biło się jej ogromnie żal. Podbiegła do córeczki, przykucnęła przy niej i mocno ją
do siebie przytuliła.
- Wiem, jakie to dla ciebie trudne, maleńka. Mnie też nie jest łatwo wycho-
wywać cię bez niczyjej pomocy. Ale kto wie? Może któregoś dnia znajdzie się od- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl