[ Pobierz całość w formacie PDF ]

robię? Nie wiem. Może znaczy to coś, czego nie rozumiem, a może nic nie znaczy. Pewne jest,
że spośród ludzi, żyjących w Polsce, ja wiem najlepiej, gdzie jest jaki grób na żydowskim
cmentarzu.
Kiedy pojawiają się w mieście, cali na czarno, z czarnymi brodami i w jarmułkach i
zaczynają szukać, natychmiast powstaje pytanie, co schowali. Naturalnie - złoto. Bo i czego
może szukać %7łyd, jak kopie na cmentarzu?
Jan Werenc, cieśla, którego dom stoi na tyłach cmentarnego lasu, także zastanawiał się, o co
chodzi. Natrafił na podmurówkę sam, od razu: kopnął na sztych, na głębokość łopaty, zobaczył
cegłę i szybko zasypał ślad. Była niedziela, nie wypadało kopać, ale paść wypadało, więc krowa
pasła się w pobliżu, oboje z żoną spacerowali sobie i rozważali, co może być ukryte pod
fundamentem. Może pieniądze schowane na wojnę? A może ten cały bożek tutaj leży? Pismo
święte mówi przecież, że mieli %7łydzi bożka ze złota, może więc zakopali go właśnie w Przysusze
i teraz szukajÄ…?
Nazajutrz %7Å‚ydzi przyjechali znowu. Samochodami zwiezli z okolicy najstarszych ludzi - i
nic, każdy pokazuje inne miejsce. Wtedy Jan Werenc powiedział im: - Panowie, ja pokażę. Wziął
łopaty, zięcia, synów i odsłonił cegłę...
Splątane wszystko było, poprzerastane korzeniami, kilofem rozdzielali gałęzie. Tamci nie
mówili nic, stali, patrzyli, czasem brali do rąk jakiś kamień, odczytywali hebrajskie litery i
ostrożnie odkładali na stronę. Kiedy już cały fundament był odkopany, poszli do Werenców na
herbatę. Synowa nakroiła kiełbasy, nie tknęli nawet. Może jajek? Też nie, bo i naczynie musi być
koszerne. Na szczęście synowa miała nowiutki garnuszek, poszli do kuchni, sprawdzili, pozwolili
ugotować jajka i jeszcze zgodzili się na sałatkę z pomidorów.
74
Wtedy Werenc ośmielił się całkiem: Panowie, a czego szukacie u nas? Bo może złotego
bożka? I dopiero wyjaśniło się, że cadyka szukają. - Cadyk ów był tak mądry, że rodzi się taka
jednostka raz na sto pięćdziesiąt lat. Co on wymyślił w minutę, inny nie wymyśli przez całe życie
- tłumaczyli goście z Nowego Jorku. - I temu cadykowi, nad odnalezionym grobem, trzeba teraz
postawić nowy o/ze/. Ile to będzie kosztowało? - spytał jeden z %7łydów i sięgnął po portfel. -
Chwileczkę, panowie - zaniepokoił się Werenc. - Bez zgody gminy? Bez planów? U nas stodoły
nie wolno postawić bez zezwolenia, a wy domek dla cadyka chcecie, tak ot?
We wrześniu ohel był gotowy. Pobielono wnętrza, zawieszono hebrajskie tablice sławiące
świętych mędrców. Na każdej tablicy namalowana jest świeca. Wszyscy oglądają świece z
podziwem, bo kiedy włączy się prąd, ich sztuczne płomyki zaczynają się chwiać, jak na wietrze.
Zięć, który instalował, mówi, że to z Japonii. Na drewnianej barierce są ślady pierwszych świec
prawdziwych. W głębi, pod ścianą, leżą na podłodze pierwsze zapisane kartki. Listy z Nowego
Jorku do cadyka w Przysusze.
Sąsiedzi zaczepiają Werenców na ulicy. - Prawda to, że %7łydów sprowadzacie do Polski
nazad? - Prawda - odpowiada Werencowa. - %7łydzi o niczym innym nie marzą, tylko żeby ustawić
się o świcie przed masarnią z kartką na mięso a wieczorem z talonem przed składem węgla.
%7łydzi przyrzekli zaprosić Werenca z synami i zięciami do Ameryki. - To samo będziecie
robili, co tutaj - powiedział najważniejszy z nich, ale nie zrozumieli. Na co im w Ameryce ohe-le,
jak nie mają własnych cadyków?
Bylebym tam nie umarł - martwi się Werenc. - Przewóz trumny kosztowałby majątek. Co
prawda ludzi z kontraktów przewozi się na koszt państwa. Jednego przywiezli z Libii w trumnie
do samej Przysuchy i państwo pokryło, tylko, czy jego to obejmie? Bo jak nie, to niech go spalą,
najwyżej. Popiół lekki, nie będzie nadpłaty za bagaż.
75
Wszyscy się tak okropnie śpieszą... Rabini do Moskwy, %7łydzi do cadyka, a Rafał Sosiński
śpieszył się do pociągu. Miał jeszcze obie nogi i wracał z Warszawy do domu z wyładowaną
torbą. Zakupy udało mu się zrobić niebywałe. Parówki, schab, a jeszcze boczek wędzony, a
jeszcze buty męskie, dla szwagra, na ślub... I ta właśnie torba ściągnęła go swoim ciężarem ze
stopni. Nie wypuścił jej z rąk, nawet kiedy był już między peronem a wagonami. Nawet kiedy
ostatnie koło miażdżyło mu nogę, nawet kiedy leżał na noszach. Dopiero matce wręczył ją, w
szpitalu, z ulgÄ… i dumÄ….
Rafał Sosiński, kuśtykając na swoich kulach, pokazuje Jankowi Jagielskiemu ślad
podmurówki po ohelu. Potem prowadzi na dół i pokazuje, gdzie stał domek Wierzbickiej. Potem
coś mówi o cadyku z Warki, nazywając go Mengele. - Mendel - poprawia Janek J. - Prawda -
zgadza się Rafał S. - Mengele to taki lekarz. Potem podnosimy kość, którą odsłonił
przejeżdżający spychacz. Rafał S. wyjmuje mi ją z ręki, mówi - nie, ona tu musi zostać -odkłada
swoją kulę, ręką wykopuje dołek, układa kość i starannie zasypuje ziemię.
Historia Przysuchy według Miast Polskich w Tysiącleciu, Ossolineum 1965:
pierwsza wzmianka, 1490, dotyczy transakqi handlowej Pawła Męciny; w szesnastym wieku
była kuznica z kołem wodnym, a w osiemnastym papiernia i młyn; w okresie rozbiorów - cztery
fryszerki, szabelnia i tartak. W Przysusze urodził się etnograf Oskar Kolberg, w pobliskich lasach
chronili się partyzanci, między innymi majora Hubala. Klasycystyczny kościół, intensywna
eksploatacja glinki ogniotrwałej.
Miejscowy historyk-amator uzupełnia: żoną naszego hrabiego była przez dwa lata tancerka
Loda Halama, zachował się kalendarz szkolny na rok 1934/35 z maksymami: Dbaj o grosze,
złotówki będę dbały o ciebie; Kto zbiera i rzednie wydaje, ten szacunku doznaje - itd.
Zatem: Paweł Męcina - Kolberg - Hubal - Loda Halama... No, dobrze, a Jakub Icchak z
Przysuchy, zwany Jehudim?
76
A Symcha Bunam z Przysuchy, uczeń Jehudiego? W Opowieściach chasydów Martin Buber
wymienia siedmiu cadyków z Przysuchy (jeden z rozdziałów nosi tytuł: "Przysucha i szkoły
pobratymcze") i od nich to wywodzi sławne chasydzkie szkoły: Warkę, Kock, Górę Kalwarię.
Ale i w Dziejach Warki o tym nie piszą. Jest o wybitnych warecczaninach - Pułaskim, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl