[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kark? Będą się zachowywać jak kochankowie, którzy chcieliby się wciąż dotykać?
Na tę myśl Isabelle poczuła rozkoszny dreszcz. Jego dotyk zawsze na nią działał,
ale teraz... po tym, co dyktowała jej wyobraznia... Wstrząsnęła się nagle.
- Zimno ci? - spytał Cristo.
- Nie. Tylko trochÄ™ siÄ™ denerwujÄ™.
- Nie ma powodu. Zwietnie dasz sobie radę - uspokoił ją.
Muszę pamiętać, że to tylko praca, powtarzała sobie Isabelle. Nie jestem Kop-
ciuszkiem, który wybiera się na bal.
- Lepiej bym się czuła, gdybym wiedziała coś więcej o tej gali - powiedziała
wreszcie.
- Co chcesz wiedzieć? Kolacja będzie się składać z wielu dań. Może być nawet ro-
syjski balet, choć nie przewiduję obecności Kozaków na koniach. Odbędzie się aukcja na
rzecz Fundacji Pamięci Rani, która zajmuje się badaniami nad rakiem. Będziemy sie-
dzieć przy stole Davida.
- Czy David to przyjaciel twojego ojczyma?
- Tak. To David Delahunty.
- Będzie też jego żona?
- Jego żona nie żyje. To fundacja jej imienia. David nie ożenił się ponownie. Bę-
dzie za to jego córka - dodał po chwili - jak również siostra Rani i jej mąż.
- Powinnam znać ich nazwiska?
- Uspokój się, kochanie. - Cristo uniósł jej dłoń i przyłożył do niej usta. - Nie mu-
sisz znać tych ludzi. Sami znamy się od niedawna, więc nie mieliśmy czasu na rozmowy
o londyńskiej elicie towarzyskiej.
- Jeśli mamy uchodzić za parę - powiedziała spokojnie Isabelle, choć ta rozmowa
zaczęła ją niepokoić, a jednocześnie fascynować - to musimy mieć jakąś wiarygodną hi-
storiÄ™.
- Uważam, że powinniśmy trzymać się prawdy.
- Spotkaliśmy się tydzień temu, kiedy przyjechałeś do Australii?
R
L
T
- Byłaś moją gospodynią - kontynuował Cristo. - To było obopólne zauroczenie.
- To prawda - przyznała Isabelle, bezwiednie wchodząc w wyznaczoną jej rolę. -
Ale natychmiast straciłabym pracę, gdybym się z tobą przespała.
- Dlatego zabrałem cię do Anglii.
- %7łeby się ze mną przespać? Zrobiłbyś to?
- Oczywiście. - Cristo przesuwał palcem po delikatnej skórze jej nadgarstka.
- A teraz jesteśmy kochankami?
- Czy to rola, jaką chcesz odgrywać? - spytał zduszonym głosem.
Isabelle czuła, jak bije jej serce. To tylko bajka, tłumaczyła sobie, i rola, którą mu-
szę w niej odegrać.
- Czy ludzie w to uwierzÄ…?
- Oczywiście - odpowiedział bez wahania.
- %7łe wyjechałeś w interesach i przywiozłeś stamtąd przypadkową kobietę?
- NieprzypadkowÄ…. Jestem bardzo wybredny.
- Chciałam tylko wiedzieć, jak ci ludzie będą mnie postrzegać. Jeszcze nigdy nie
byłam w takiej sytuacji. Przecież mogę tam spotkać człowieka, dla którego pracowałam -
przyszło jej nagle do głowy.
- Nikt cię nie pozna bez mundurka - oświadczył Cristo. - Jesteśmy na miejscu. Go-
towa?
- Tak. - Jego pewność siebie uspokoiła Isabelle.
Kiedy szofer otworzył jej drzwi, Isabelle zobaczyła feerię świateł, portierów w li-
berii i wysiadające z samochodów pary. Smokingi, piękne suknie, biżuteria. Jedna z ko-
biet miała na głowie tiarę. Znów była kłębkiem nerwów. Poczuła ucisk w żołądku. Nie
mogła się przecież gapić na tych ludzi z otwartymi ustami. Jednak wysiadająca z limuzy-
ny piękność przyciągnęła jej szczególną uwagę. Modelka z okładek magazynów kupo-
wanych przez Isabelle.
- Czy to Lily, ta modelka?
- Chyba tak - odparł Cristo nonszalanckim tonem, jakby supermodelki były jego
codziennymi gośćmi.
R
L
T
- A jej towarzysz... - Isabelle patrzyła na tę parę szeroko otwartymi oczami. - Prze-
cież to...
- Jeśli to Lily - uśmiechnął się Cristo - to ten mężczyzna rzeczywiście jest... Chcia-
łabyś ich poznać?
- Znasz ich? Naprawdę? Nie żartujesz sobie ze mnie?
- W zeszłym miesiącu sprzedałem mu odrzutowiec. Czasem rozmawiamy z sobą -
roześmiał się Cristo, przyciągając ją bliżej do siebie. - Jednak wolałbym, żebyś ten roz-
marzony wzrok skierowała na mnie. Pamiętaj, że jesteśmy w sobie szaleńczo zakochani.
Cristo spojrzał jej w oczy. Isabelle natychmiast zapomniała o supermodelkach,
gwiazdach pop i członkach rodziny królewskiej w tiarach. Uniosła głowę i poczuła jego
wargi na swoich ustach.
To nie jest gra, przemknęło jej przez głowę. To rzeczywistość.
Zatraciła się w tym pocałunku, ale po chwili Cristo oderwał wargi od jej ust. Nie
byli sami. Kiedy Cristo przedstawiał ją Davidowi Delahunty'emu i jego rodzinie, Isabelle
poczuła nagle zimny dreszcz. Ten chłód emanował z niebieskich oczu córki Delah-
unty'ego, której wzrok skierowany był na drżące od pocałunków usta Isabelle.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
- Dobrze się bawiłaś, Isabelle?
Kiedy limuzyna ruszyła w stronę Wentworth Square, Isabelle zrzuciła pantofle i
schyliła się, by pomasować swoje obolałe stopy. Tym razem Cristo nie siedział blisko
niej. Był na innym siedzeniu, rozluznił muszkę i wyglądał na zrelaksowanego.
Zwlekała z odpowiedzią. Menu było bardzo ciekawe, szampan w najlepszym ga-
tunku, cieszyła ją muzyka, taniec i możliwość oglądania celebrytów, choć była zasko-
czona ich stylem życia. Na aukcję wystawiono piękną biżuterię oraz dzieła sztuki. Ba-
wiłaby się o wiele lepiej, gdyby nie ten pocałunek.
Przypuszczała, że Cristo to wszystko dokładnie wyreżyserował. Dla Madeleine De-
lahunty. Było jeszcze coś gorszego. Wmawiała sobie, że to tylko praca, że musi odegrać
swoją rolę, ale w głębi duszy czuła się Kopciuszkiem idącym na bal, gdzie miało się wy-
darzyć coś cudownego. Uwierzyła w tę przebiegającą między nimi iskrę, kiedy Cristo
patrzył na nią i trzymał ją za rękę. Uwierzyła we wzajemne przyciąganie. Uwierzyła w
szczęśliwe zakończenie tej bajki.
Jaka była głupia.
A najgłupszą rzeczą, jaką zrobiła, było utożsamienie się z rolą szaleńczo zakocha-
nej, wpatrzonej w niego idiotki. Czy posunęła się za daleko? Chyba tak. Ale teraz nie bę- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl