[ Pobierz całość w formacie PDF ]
--- Tak, powinnam zdążyć... rzekła, kończąc jakąś ukrytą myśl. Zarzuć mi na rower
kilka pakunków zwróciła się do Michała. Podwiozę.
--- Ech, to nie dla ciebie robota... Damy sobie z tym radÄ™.
--- Nie marudz! ofuknęła go szorstko. Aaduj, bez obaw głos jej złagodniał.
Umiem jezdzić z bagażem.
Nie przeciwstawiał się dalej. Nałożył trochę, lecz gdy po raz drugi go ofuknęła, dokładał
dotąd, dopóki sama nie uznała, że dość. Nie odzywał się teraz wcale. Dopiero gdy miała nacisnąć
pedał, zdobył się na krótkie pytanie:
--- Co mam powiedzieć Karolowi?
--- Nic! Nie... zawahała się nagle. Powiedz mu, że się z nim jeszcze zobaczę...
Wydawało mu się, że jakiś spazm zdusił jej gardło, nie był tego jednakże pewien, gdyż
ostatnie słowa mógł także osłabić pęd. Ruszyła z miejsca ostro i nabierała coraz większej
prędkości.
Ta umie jezdzić mruknął z uznaniem. Jeśli tak będzie jechała przez cały czas,
gotowa dogonić tamtych...
Obserwował, dopóki nie zniknęła wśród drzew, a potem położył się znowu na kocu.
Myśli błądziły to po lesie i siewkach, to po nadleśnictwie, to po Zwierkowie, aby
niespodziewanie powrócić raz jeszcze do tej dziwnej dziewczyny. Wreszcie rozpierzchły się, na
drugim bowiem krańcu wsi ukazał się Karol. Zsiadł z roweru przed pierwszym domem, wstąpił
na chwilę do środka, wyszedł stamtąd i udał się do zagrody następnej. Aha, żegna się z
gospodarzami! Michał odgadł cel tej wędrówki. Ten chłop nie zapomni o niczym, zupełnie
jak druh Kowalski czy Piętek. Szkoda tylko, że zajmie mu to niemało czasu..."
Wbrew jego obawom wizyty trwały krótko i dopiero w domu, w którym jedli obiad,
zatrzymano go dłużej. Oczywiście jemu też się należy posiłek przyznał Michał uczciwie.
Chłop na pewno nic dotąd nie jadł, a gorzkich pigułek nałykał się' chyba sporo..."
Ogarnął go znowu niepokój, pchały się do głowy złe myśli. Toteż ucieszył się szczerze,
gdy w kwadrans pózniej dostrzegł znowu Karola. Pozostały mu tylko cztery domy do
odwiedzenia. Zabawił w nich krótko i wreszcie znalazł się na miejscu dawnego obozu.
Przygotuj się do egzaminu oznajmił pogodnie. Jutro o dziewiątej w
nadleśnictwie. W skład komisji wejdzie profesor wyższej uczelni.
Michał skoczył na równe nogi.
Kpisz ze mnie? wybuchnął. Już jutro? Chcesz we mnie wmówić, że załatwiłeś
sprawę od ręki?
Karol obojętnie rozwijał trzymaną w ręku paczuszkę.
Jutro o dziewiątej powtórzył. Aadne są te opolskie zwyczaje dodał
spoglądając na placuszek, który się wyłonił z papierów. Podobno specjalnie dla mnie.
Michał, ciągle jeszcze oszołomiony wielką dla niego nowiną, obudził się z osłupienia.
A to co? wykrzyknął. Jeszcze jeden kołacz?
Ano tak. Trzeba będzie godnie wystąpić na tym weselu... Ale co to było z Zosią? Coś
mi tam opowiadano. Już odjechała?
Michał odzyskał werwę. Opowiedział o przybyciu niezwykłego gościa, o zabawnych
scenkach i wesołej rozmowie. Kiedy jednak doszedł do przykrej sceny w czasie obiadu, humor
mu już nie dopisał. W głosie rozbrzmiało współczucie i rzadka u niego nuta tkliwości.
--- No i odjechała z naszym bagażem kończył. Chociaż to jest pewnie sprzeczne z
regulaminem, nie przeszkadzałem. Nie chciałem jej sprawiać przykrości.
--- Słusznie postąpiłeś. Więc powiedziała, że zobaczy się ze mną?
--- Tak. A teraz opowiedz mi, jak tam odbyło się w nadleśnictwie...
Michał, poznawszy szczegóły, wyciągnął z plecaka kilka książek, ułożył się na kocu i
zaczął je powoli przeglądać.
Jak egzamin, to egzamin! gadał już teraz do siebie, gdyż Karol odsunął się w inne
miejsce. Nie zaszkodzi przejrzeć raz jeszcze... Pokażę ja temu niedowiarkowi, na kogo trafił!
Nie będzie czekał, aż skończę wyższą uczelnię...
Pomrukując tak od czasu do czasu, równocześnie powoli przerzucał strony. Do płynących
spod serca połajanek i dobrotliwych pogróżek włączały się coraz częściej słowa łacińskie, jakieś
przewlekłe określenia, cudaczne zwroty i groznie niekiedy brzmiące nazwy leśnych szkodników.
Ja mu pokażę!... rozgadał się głośniej. Niech się dowie, co potrafią harcerze z
Leśnej Drużyny. Aha, jeszcze jeden rak, modrzewiowy... Oczywiście trafia się najczęściej w
młodych drzewostanach, na wilgotnych siedliskach. Przygotuję taką niespodziankę, że oczy wyj-
dą mu na wierzch! Nie chciał ze mną gadać, bo jestem dla niego smarkaczem. Pogada z
uczonym... Zwalczanie: obcinać porażone gałęzie... No, zadam ci, bracie, łupnia!...
Urwał nagle, bo w dali ukazał się Waldek, a za nim Stefan. Wracali po nowy ładunek.
--- Długo to trwało zauważył Karol spoglądając na zegarek. Natrafiliście na jakieś
przeszkody?
--- Zrozumiałe! głos Stefana był rozdrażniony, jak gdyby dotknęły go słowa Karola.
A wszystko przez Michała. Powierza bagaże obcym. I do tego dziewczynie! Wbrew wszelkim
przepisom!
--- Zaraza wielożywna Michał zarecytował donośniej. Ten grzyb powoduje zgorzel
siewek zarówno liściastych jak i iglastych...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]