[ Pobierz całość w formacie PDF ]
napastnika i pozostawił go leżącego na ziemi i krwawiącego całkiem bez zmysłów.
- Czterech niech pilnuje drzwi! - wrzasnął Ardyon, tańcząc na krawędzi wiru śpiewającej stali.
Bał się, że Kuli, ze swym olbrzymim ciężarem i dużą szybkością, może przebić się przez ich szeregi i
uciec. Czterech morderców cofnęło się i ustawiło się przed drzwiami. W tym momencie Kuli skoczył
do ściany i ściągnął z niej starożytny topór bojowy, wiszący w tym miejscu pewnie już od ponad stu
lat.
Stojąc przy ścianie, przyjrzał się przez chwilę napastnikom i prawie natychmiast skoczył
pomiędzy nich. Nie w jego stylu była walka defensywna! Zawsze wolał przenosić walkę na pole
przeciwnika. Jeden ruch topora pozostawił banitę na podłodze z odciętym ramieniem... straszliwy
cios do tyłu roztrzaskał innemu czaszkę. Miecz nie mógł przebić jego napierśnika... inaczej byłby już
trupem. Podstawowym zadaniem było teraz chronienie odkrytej głowy i przestrzeni pomiędzy
napierśnikiem, a naplecznikiem. Valusyjska zbroja nie zabezpieczała tego miejsca a on nie miał czasu
na założenie całości zbroi. Już krwawił z ran na policzku, ramionach i nogach. Był jednak tak
szybkim i śmiercionośnym wojownikiem, że pomimo tak wielkiej przewagi po ich stronie, zabójcy
nie mogli go zabić. Co więcej, sama ich liczba, przeszkadzała w walce.
Przez chwilę tłoczyli się dziko wokół niego. Ciosy spadały jak deszcz, potem cofnęli się i
otoczyli go zadając sztychy, i parując jego uderzenia. Kilka ciał dawało wyrazne świadectwo
nieskuteczności ich pierwszego planu.
- Wojownicy! - krzyknął z błyskiem w oczach Ridondo. Zrzucił swój kapelusz ze spuszczonym
brzegiem. - Czy obawiacie się walki? Czyż despota ma żyć? Na niego!
Ruszył do przodu, tnąc nieumiejętnie. Kuli rozpoznając go uchylił się jego ostrzu z
determinacją zdychającego wilka. Nawet i w tej ekstremalnej sytuacji, cyniczna filozofia nie opuściła
Ardyona.
- Wszystko wydaje się być stracone, szczególnie honor - mamrotał. - Jednakże król umiera
stojąc i... - jaka jeszcze myśl miała przemknąć przez jego umysł, nikt nie wie, ponieważ ruszył na
Kulla, który właśnie prawie na oślep ocierał krew z twarzy prawym ramieniem. Człowiek z gotowym
do uderzenia mieczem może zaatakować szybciej, niż zraniony i wytrącony z równowagi mężczyzna,
który na dodatek używa ciężkiego, zrobionego jakby z ołowiu topora.
W momencie, gdy Ardyon wyprowadzał swój cios, Seno val Dor pojawił się w drzwiach i
rzucił coś, co zaświszczało, zaśpiewało i skończyło swój lot w gardle banity. Zabój ca zachwiał się,
upuścił miecz i opadł na podłogę u stóp Kulla, zalewając ją krwią z przeciętej tętnicy. Stanowił
nieme świadectwo perfekcyjnego opanowania przez Seno umiejętności rzucania nożem. Król w
oszołomieniu spojrzał na trupa. Ardyon oddał jego spojrzenie martwymi, szeroko rozwartymi oczami
pełnymi kpiny, jakby ich właściciel wiedział jak nieważni są królowie, banici, spiski i walka.
Potem Seno wspomógł króla. Pokój wypełnił się zbrojnymi ubranymi w barwy wielkiej
rodziny val Dor. Kuli zorientował się, że piękna niewolnica trzyma jego ramię.
- Kullu, Kullu, czy jesteś martwy? - twarz Seno była bardzo blada.
- Jeszcze nie - odpowiedział król ochrypłym głosem. - Opatrz mi ranę na lewym boku. Jeśli
umrę, to tylko od niej. Jest głęboka... Ridondo zapisał w niej pieśń śmierci dla mnie... ale pozostałe
nie są śmiertelne. Na razie napchaj tam czegoś. Mam coś do zrobienia.
Posłuchali w milczeniu. Podczas gdy upływ krwi zmniejszał się, Kuli, mimo że bardzo blady,
poczuł niewielki dopływ sił. Pałac był już w pełni obudzony. Damy dworu, lordowie, zbrojni, radni
biegali po budynku. Czerwoni Zabójcy zebrali się. Byli w dzikim szale, gotowi na wszystko.
Zdenerwowani, bo ktoś inny pomógł królowi. Nie było wśród nich tylko dowódcy warty, który
wymknął się i uciekł w ciemność. Mimo że był usilnie poszukiwany, nie został nigdy odnaleziony.
Kuli wciąż stał chwiejnie na nogach. W jednej ręce trzymał okrwawiony topór, drugą
podtrzymywał się na ramieniu Seno. Odnalazł wzrokiem Tu, który nerwowo poruszał dłońmi, i
rozkazał mu:
- Przynieś mi tablicę, na której wypisane są prawa dotyczące niewolników.
- Ale królu...
- Rób jak każę! - krzyknął Kuli podnosząc topór i Tu pospieszył wykonać rozkaz.
Podczas gdy czekał, damy dworu zajęły się nim. Zaczęły bandażować ranę i próbowały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]