[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Saro Wilson, jesteś uparta, ale zawsze będę chronił kobietę, którą
kocham. Kocham bez względu na to, czy ona sobie tego życzy, czy nie.
Pocałował ją mocno, po czym szybko zbiegł po schodach i zatrzasnął
za sobÄ… drzwi.
Sara oniemiała. Zeszła na dół i zamknęła drzwi na klucz. Czuła na
ustach pocałunek Asy, a serce biło jej mocno.  Kobietę, którą kocham"?
Podniosła piłkę do koszykówki i bezmyślnie odbiła ją kilkakrotnie.
 Kobietę, którą kocham... "
Wiedziała, że to wyznanie nie przyszło mu łatwo. Nie była nawet
pewna, czy zdawał sobie sprawę z tego, co powiedział. Prawdopodobnie
jutro wszystkiemu zaprzeczy. Być może nawet odejdzie. Obecność Asy w
jej życiu stała się tak konieczna, że nie potrafiła sobie wyobrazić, jak mogła
żyć, zanim go poznała, lub jak mogłaby istnieć, gdyby odszedł. Ten silny,
milczący mężczyzna absorbował ją tak bardzo, że wszystko inne stawało się
nieważne. Gdyby poświęcała więcej uwagi pracy i otworzyła sejf, być może
Grimsley nie zginąłby. Grimsley nie żył, ale ona mogła pomóc w
odnalezieniu jego zabójcy.
114
RS
Włączyła światło i zasiadła przy książkach ojca. Gdzieś tu musiała być
odpowiedz. Wystarczyło jej poszukać.
Po godzinie zjadła kanapkę i wzięła prysznic. Spojrzała za okno: na
dole, pod sosnami stał ciemny samochód. Asa kazał pilnować jej domu.
Myśl o tym sprawiła jej radość, lecz wkrótce uświadomiła sobie, że jego
polecenie mogło być po prostu rutyną zawodową, a nie wyrazem troski o nią
samÄ….
Około północy Sara zaczęła opadać z sił. Nawet kostkę Rubika
ułożyłaby szybciej. Gdyby cyfry na zamku były czytelne, jej zadanie byłoby
znacznie Å‚atwiejsze.
Już chciała zrezygnować i skończyć pracę, gdy wtem usłyszała dziwny
hałas. Wyłączyła światło i na palcach podeszła do drzwi na poddaszu,
dziękując w duchu Asie za naoliwienie zawiasów. Na dole, przed wejściem
do stodoły, stał mężczyzna i majstrował przy zamku.
 Chce się włamać" - pomyślała.
Asa miał rację; domyślili się, że sejf znajduje się u Sary. Niespokojnie
wpatrywała się w samochód pod sosnami, zastanawiając się, jak wezwać
pomoc. Ale dlaczego intruz nie został jeszcze zauważony? Przecież po to
siedział ten człowiek w samochodzie. A może nie? Może sam należał do
gangu?
Sara czym prędzej podeszła do telefonu, by zadzwonić do Asy. On na
pewno wiedziałby, co robić. W słuchawce panowała głucha cisza. Telefon
nie działał.
Dotychczas Sara była tylko zaintrygowana, ale teraz sytuacja stawała
się coraz poważniejsza. Jeśli ten człowiek dostałby się do środka, to Sara nie
miała szans ucieczki. Zejść można było tylko po schodach. Chociaż, była
115
RS
jeszcze żelazna krata służąca do wciągania mebli na górę. Powinna
wytrzymać ciężar Sary.
Zabrała portmonetkę, klucze i możliwie najciszej postawiła skrzynkę
na kracie. W tej chwili intruz wszedł do stodoły, lecz potrzebował nieco
czasu, aby się zorientować, co jest w środku.
Sara dostrzegła światło jego latarki. Otworzyła szeroko drzwi i weszła
na podnośnik. Mogła teraz swobodnie zjechać na ziemię.
- Dziękuję za to awaryjne wyjście, tato - powiedziała cicho.
Nagle Sara zachwiała się i podnośnik uderzył o ścianę stodoły. W tym
momencie usłyszała przekleństwo; włamywacz musiał usłyszeć hałas i
wybiegł na zewnątrz. Stanął pod kratą i czekał na Sarę, uśmiechając się
ironicznie.
- Panna Wilson, prawda?
- Kim pan jest?
- Powiedzmy, że mamy wspólnego przyjaciela. Nie mógł przyjść, więc
przysłał mnie. Czy to jego sejf?
Podskakując dosięgnął rogu kraty i zakołysał nią.
- Przestań! - krzyknęła Sara. - Ten dom jest pod obserwacją. Lepiej
zabieraj się stąd, jeśli nie chcesz skończyć w pudle.
- Masz na myśli faceta w samochodzie? Właśnie uciął sobie drzemkę i
nie sądzę, aby udało ci się go obudzić.
Sara przeraziła się. Asa ostrzegał ją przed zostawianiem wiadomości w
automatycznej sekretarce. Powiedział też, żeby nie wychodziła z domu. Nie
dość, że nie posłuchała Asy, to jeszcze mogła teraz stracić sejf, chyba że...
Zaczęła kołysać kratą, jednocześnie opuszczając ją na dół. Mężczyzna coraz
skuteczniej uderzał w kratę. Sara jednak nie wzięła pod uwagę ogrodzenia;
116
RS
podnośnik uderzył w słupek i ostro zadrżał. Skrzynka zsunęła się i spadła na
włamywacza. Oszołomiony, przewrócił się, uderzając głową o furtkę.
Sara prędko zjechała na ziemię i podbiegła do mężczyzny. Sprawdziła
puls. Mężczyzna żył. Był nieprzytomny, ale na jak długo?
Pobiegła do domu po kajdanki, które zamierzała dać Asie, i przykuła
nimi włamywacza do furtki. Cofnęła się o krok, podziwiając swoje dzieło.
Upewniwszy się, że opryszek jest unieszkodliwiony, pobiegła do
samochodu policyjnego, gdzie siedział Paul Martin z odchyloną do tyłu
głową.
Sara szarpnęła Paula, ale nie zareagował. Zrozumiała, że jest ranny.
Natychmiast pobiegła do domu matki. Jak zwykle był zamknięty. Zostawiła
klucze na kracie, więc była zmuszona dzwonić do drzwi. Wreszcie światło
na werandzie zapaliło się i w drzwiach stanął Robert. W ręku trzymał
pistolet.
- Sara? Co się stało?
- Wypadek. Muszę od was zadzwonić.
Minęła go szybko, chwyciła słuchawkę i wykręciła numer szpitala.
Wezwała karetkę i poprosiła o poinformowanie zastępcy szeryfa. Wyjaśniła
matce i Robertowi, co się stało, i wszyscy pospieszyli do Paula. Powoli
zaczął odzyskiwać przytomność.
- Paul, jak siÄ™ czujesz?
- Sara? Co siÄ™ dzieje?
- Zdaje się, że włamywacz cię ogłuszył. Paul wysiadł z samochodu i
zachwiał się.
- Och, przepraszam cię, Saro - powiedział, chwytając się za głowę. -
Gdzie on jest?
117
RS
- Przykułam go kajdankami do furtki. Trzymaj, klucze ci się
przydadzÄ….
Usłyszeli odgłos policyjnych syren. Po chwili ujrzeli wóz Asy, potem
szeryfa, a zaraz za nim jechała karetka.
Asa podbiegł do Sary. Chwycił ją za ramiona i w milczeniu wpatrywał
się w jej twarz. Dopiero gdy upewnił się, że nic złego Sarze się nie stało,
odetchnÄ…Å‚ z ulgÄ….
- Co się stało? - spytał.
Sara opowiedziała wszystko. Paul wręczył pielęgniarce kluczyki do
kajdanków i podszedł do Asy, który wciąż był bardzo zaskoczony.
- Może powinieneś zatrudnić ją w policji -rzucił Paul. - Niezle sobie
radzi.
- Nigdy nie sprawdziłaby się jako zastępca szeryfa - uciął Asa. - Nie
słucha rozkazów.
Podszedł do karetki, gdzie lekarze ułożyli już nieprzytomnego. Asa
potrzebował chwili wytchnienia. Gdy usłyszał, że ktoś wtargnął do domu
Sary, niemal oszalał. Wiedział, że musi być opanowany, i długo zbierał siły,
by powstrzymać się od wybuchu wściekłości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl